W procesie o zadośćuczynienie dla trzech Afgańczyków, wywiezionych nocą na granicę i porzuconych w Puszczy Białowieskiej, zeznawał w czwartek (13.04) m.in. zastępca komendanta Straży Granicznej z placówki w Narewce. Przyznał, że decyzję o "zawróceniu cudzoziemców do linii granicy państwowej" podjął osobiście, po skontaktowaniu się z komendantem Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
Od sierpnia do października 2021 roku niedaleko wsi Usnarz Górny na polsko-białoruskiej granicy, pod lufami polskich i białoruskich pograniczników, pod gołym niebem koczowało 32 Afgańczyków i Afganek. - Nie wiem, skąd sędzia wziął informacje, że mieli zapewnione godne warunki. To było nieludzkie traktowanie - nie ma wątpliwości Kalina Czwarnóg z fundacji Ocalenie.
Trzej młodzi Afgańczycy zostali w nocy z soboty na niedzielę (8.01) uratowani z bagien koło Siemianówki. Akcja stała się dla Straży Granicznej pretekstem do bezpardonowego zaatakowania w mediach społecznościowych wolontariuszy udzielających migrantom pierwszej pomocy. Aktywiści rozważają podjęcie kroków prawnych za szkalowanie.
W czwartek, 18 sierpnia w Warszawie zostanie odsłonięty mural przedstawiający Afgankę Hajerę - jedną z osób, która była przez 72 dni uwięziona na granicy. Mija rok od pierwszego push-backu dużej grupy uchodźców. Aktywiści i aktywistki przypomoną o tamtych wydarzeniach nie tylko w Warszawie, ale i w Usnarzu Górnym.
Zobaczyliśmy 32 osoby, siedzące pod gołym niebem wokół ogniska, które już wygasło. Dookoła stało kilku strażników granicznych, jeszcze wtedy nie było ich dużo. W lesie za Afgańczykami były służby białoruskie, tak samo jak Polacy uzbrojone w długą broń - wspomina Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie.
Na pierwszy rzut oka 18-letni Abdul spełnia warunki do przyznania mu ochrony międzynarodowej: ojciec pracował dla amerykańskiej armii, rodzina ukrywa się przez prześladowaniami talibów. A mimo tego chłopak został wywieziony spod Michałowa przez służby graniczne bez żadnego śladu w rejestrach.
Uchodźcy w Polsce. Od września nikt już nie trafia do ośrodka dla cudzoziemców, wszyscy są wywożeni na granicę. Ale nawet w ośrodku uchodźcom nie jest łatwo.
Stowarzyszenie Edukacji Kulturalnej "Widok" wraz z grupą wolontariuszek zbiera pieniądze dla rodzin z Afganistanu, które w wyniku relokacji znalazły się na terenie Białegostoku.
"Dziennikarze na granicy". Akcja nieposłuszeństwa obywatelskiego. Protest mediów przeciwko wyrzuceniu dziennikarzy z terenów przy granicy polsko-białoruskiej.
Globalna organizacja Amnesty International potwierdziła nieludzkie warunki, w jakich przetrzymywani są uchodźcy pod Usnarzem Górnym i szereg naruszeń prawa, których dopuszcza się polski rząd i Straż Graniczna. Dziś (12 września) po południu przed MSWiA w Warszawie odbędzie się demonstracja przeciwko tym praktykom: "Nie ma naszej zgody na łapanki, przemoc i ich tuszowanie" - zapowiada szereg organizacji pozarządowych.
25-letni mężczyzna z grupy migrantów przetrzymywanych na granicy pod Terespolem, który stracił przytomność, został zabrany przez białoruską karetkę pogotowia do szpitala w Brześciu. Dramat skrzętnie wykorzystała białoruska propaganda, podkreślając, że "uchodźcy zostali zepchnięci na linię graniczną przez stronę polską".
Przed talibami uciekają nauczyciele angielskiego, współpracownicy międzynarodowej koalicji wycofującej się z Afganistanu i tysiące innych, przerażonych Afgańczyków. Potrzebują żywności, odzieży, odpowiednich warunków sanitarnych. W niedzielę (5 września), przed kościołami w całej Polsce odbędą się kwesty na ich rzecz. O pomoc apeluje episkopat, jej organizacją zajmie się Caritas Polska.
Z oddali dało się zauważyć, że grupa uchodźców koczujących od trzech tygodni w obozowisku w pobliżu Usnarza Górnego przyjęła informację o wprowadzeniu stanu wyjątkowego ze smutkiem i przygnębieniem. Zza zasłaniających ich wozów i podwójnego kordonu mundurowych nieruchomo wsłuchiwali się w słowa tłumacza, który przez megafon przekazywał im: - Będziemy musieli opuścić to miejsce. Prawnicy z Warszawy dalej będą o was walczyć.
Usnarz Górny. We wtorek (31 sierpnia) późnym popołudniem, korzystając z momentu przeparkowania wojskowych ciężarówek i chwili niezakłóconej komunikacji z uchodźcami, aktywiści powiedzieli im, że może zdarzyć się tak, że wkrótce ich już tu nie będzie.
Prezydent Andrzej Duda poinformował, że rozważy wniosek rządu o wprowadzenie na obszarze części Podlaskiego i Lubelskiego stanu wyjątkowego, oznaczającego ograniczenie tu swobód i wolności obywatelskich. Ma podjąć decyzję "w najbliższym czasie" i liczy na akceptację opozycji.
We wtorek (31 sierpnia) po południu Fundacja "Ocalenie" podała pilną wiadomość: "Grupa krzyczy, prosi o karetkę. Jedna z osób zemdlała".
Minęły trzy tygodnie męki 32 Afgańczyków i Afganek, którzy utknęli na granicy pod Usnarzem Górnym, pomiędzy lufami karabinów pograniczników polskich i białoruskich. W poniedziałek (30 sierpnia) deszcz nie przestawał padać.
Trzech Afgańczyków zatrzymanych na terytorium Polski, proszących o status uchodźcy i mających swojego pełnomocnika, straż graniczna wywiozła o godz. 1 z placówki w Narewce na bagna, na teren ścisłego rezerwatu Puszczy Białowieskiej. Wypychani z Polski szukający azylu opowiedzieli nam swoje historie.
- O przyjęciu uchodźców także w Białymstoku będziemy mogli mówić dopiero wtedy, gdy zapadną decyzje na poziomie rządowym - mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent podlaskiej stolicy, a zarazem prezes Unii Metropolii Polskich. Sytuację koczujących w pobliżu Usnarza Górnego komentuje: - Tam są konkretni ludzie, którym trzeba pomóc. To jest normalny ludzki odruch.
Wiceminister spraw wewnętrznych straszy ukaraniem posła Franciszka Sterczewskiego, który chciał, aby udzielono pomocy medycznej uchodźcom koczującym w pobliżu Usnarza Górnego. Kolejna karetka bezskutecznie próbowała przebić się przez kordon mundurowych, a kuchnia w miasteczku namiotowym mogłaby nakarmić głodujących migrantów, ale nie może.
Białostoczanie i białostoczanki skrzyknęli się na Facebooku i przyszli na Rynek Kościuszki, by okazać solidarność z uchodźcami, w tym również tymi, którzy od ponad dwóch tygodni jak w potrzasku przebywają w pobliżu Usnarza Górnego. W tłumie widniały hasła: "Przyjąć uchodźców. Wykopać nazioli", "Nie odgradzajmy się drutem od człowieczeństwa", "Chrońcie ludzi, nie granice".
- Każda godzina, w której państwo polskie bezprawnie przetrzymuje tych ludzi, każda godzina, w której odmawia się im pomocy, jest godziną wstydu dla nas jako obywateli Rzeczypospolitej - stwierdzili w apelu uczestnicy i uczestniczki akcji w pobliżu Usnarza Górnego. W piątek (27 sierpnia) stanęli naprzeciw kordonu polskich mundurowych broniących dostępu do przetrzymywanych tu od prawie trzech tygodni uchodźców.
Grupę 34 uchodźców w Usnarzu Górnym na granicy polsko-białoruskiej czwartek (26 sierpnia) przywitał zimną i deszczową pogodą. Późnym wieczorem w środę dochodziły do nich dźwięki arabskich piosenek odtwarzane z miasteczka namiotowego zza kordonu polskich strażników granicznych, wojskowych i policjantów.
Fundacja Ocalenie, której pracownicy są nieopodal uchodźców w Usnarzu Górnym, zaapelowali w środę (25 sierpnia) przed południem na portalach społecznościowych: "52-letnia Pani Gul niebawem umrze na oczach piątki swoich dzieci. Potrzebny jest ratunek TERAZ".
Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej, w poniedziałek (23 sierpnia) na Twitterze zapowiedział powstanie na granicy z Białorusią "nowego, solidnego płotu" o wysokości 2,5 metra. Kilka godzin później na granicy polsko-białoruskiej w pobliżu Litwy oświadczył na tle zasieków i w otoczeniu kordonu żołnierzy z karabinami: - Nie pozwolimy na forsowanie granicy.
Według Straży Granicznej 24 osoby wciąż przebywają w tymczasowym obozowisku w Usnarzu Górnym na polsko-białoruskiej granicy, uwięzione pomiędzy lufami karabinów pograniczników z obu stron. Jednak sami uchodźcy z Afganistanu pokazują, że jest ich wciąż 32. W nieludzkich warunkach koczują już 15 dób, błagając Polskę o azyl.
W niedzielę (22 sierpnia) po południu obrońcy praw człowieka trafili na pięciu z ośmiu cudzoziemców wywiezionych nocą z placówki Straży Granicznej w Szudziałowie w nieznanym kierunku. Cała piątka trafiła ponownie do strażnicy i została zatrzymana. Po raz pierwszy od dawna widzieli łóżko i łazienkę.
Ośmiu mężczyzn z Afganistanu, Iraku i Jemenu zostało w nocy z soboty na niedzielę (22 sierpnia) wywiezionych przez Straż Graniczną z placówki w Szudziałowie z powrotem na granicę z Białorusią, mimo że prosili w Polsce o azyl i mają tu swoich pełnomocników. - Skala łamania prawa poraża - alarmują prawnicy.
Sprzeczne i niejasne informacje płyną z granicy polsko-białoruskiej. W niedzielę (22 sierpnia) przed południem Straż Graniczna poinformowała na Twitterze, że "ponad połowa uchodźców koczujących od kilkunastu dni na granicy polsko-białoruskiej w Usnarzu Górnym opuściła obozowisko". Część została na miejscu. Według Fundacji Ocalenie to około 10 osób, według pograniczników - 24.
- Wy też możecie zostać uchodźcami. A ktoś z waszych przodków lub przodkiń z pewnością był uchodźcą lub uchodźczynią, wymuszonym migrantem, przymusową przesiedlenką, ukrywał się. Przeżył dzięki życzliwości spotkanych ludzi. Lub nie miał tyle szczęścia i nie przeżył - pisze Aneta Prymaka-Oniszk.
Przemoczeni po wielogodzinnej ulewie, zziębnięci, już 14. dobę na granicy w Usnarzu Górnym przetrzymywani są Afgańczycy, błagający Polskę o azyl. Nie dopuszczono do nich lekarza, prawników, dziennikarzy, parlamentarzystów. Lekarka: - Trudno jest mi się teraz nie rozpłakać.
W Usnarzu Górnym, gdzie 12. dobę przetrzymywana jest grupa 32 uchodźców z Afganistanu, w obecności strażników granicznych, prawników i dziennikarzy każdy i każda z nich zwrócili się o azyl w Polsce. "I want international protection" - mówili głośno, a ustanowiony pełnomocnik potwierdzał ich słowa.
Kiedy na polsko-białoruskiej granicy w Usnarzu Górnym w nieludzkich warunkach od 12 dni przetrzymywani są uchodźcy z Afganistanu, Straż Graniczna chwali się działaniami w komunikacie, zatytułowanym "Na pomoc migrantom". Uratowała grupę cudzoziemców z dziećmi, w tym z rocznym maleństwem. Poszkodowani trafili do szpitala.
W prowizorycznym obozowisku w miejscowości Usnarz Górny, w pasie granicznym między Polską a Białorusią, gdzie od 12 już dni przetrzymywani są uchodźcy, błagający o azyl, przebywa też piękny kot rasy brytyjczyk. Uchodźcy są w drodze już blisko miesiąc, a on ciągle przy nich trwa. Na imię ma Fijuz.
Piątek (20 sierpnia) to już 12. dzień, kiedy w Usnarzu Górnym na polsko-białoruskiej granicy przetrzymywana jest w nieludzkich warunkach grupa uchodźców. Poseł Lewicy Razem Maciej Konieczny relacjonuje, że Straż Graniczna utrudnia pomoc humanitarną: odmawia tym ludziom jedzenia, wody, zagłusza komunikację z nimi.
Uzbrojeni po zęby strażnicy po polskiej i po białoruskiej stronie granicy, a pomiędzy nimi uwięziona garstka głodnych, spragnionych, brudnych, przerażonych ludzi - to obraz całkowitego upadku człowieczeństwa.
Z jednej strony pilnuje ich polska Straż Graniczna, nie wpuszczając do Polski, z drugiej - białoruskie wojsko, nie pozwalając wrócić na Białoruś. W pasie granicznym, niedaleko miejscowości Usnarz Górny w Podlaskiem, w nieludzkich warunkach koczuje grupa uchodźców z Afganistanu i Iraku. Na granicy są przetrzymywani już od 11 dni, a w podróży są od 25. Pogranicznicy nie pozwalają lokalnym mieszkańcom na przekazanie imigrantom jedzenia, śpiworów.
Myśleli, że wylądują pod Bramą Brandenburską, a tutaj Kuźnica - ponuro żartują mieszkańcy miejscowości przy przejściu granicznym z Białorusią. Tak oswajają lęk przed "obcymi".
Donald Tusk oczekuje od przebywających na urlopach prezydenta Andrzeja Dudy i wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego wyjaśnień co do tego, jak zamierzają działać w sprawie bezpieczeństwa na polsko-białoruskiej granicy, mając świadomość, że Łukaszenka traktuje uchodźców jako narzędzie w wojnie hybrydowej z UE, w tym z Polską.
W pasie granicznym pomiędzy Polską a Białorusią, na wysokości miejscowości Usnarz Górny, koczuje około 50-osobowa grupa imigrantów, są w niej kobiety i malutkie, płaczące dzieci. Pilnują ich z dwóch stron uzbrojeni strażnicy. Ani nie wpuszczają do Polski, ani z powrotem na Białoruś.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.