Sędziowie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka zdecydują, czy Polska naruszyła prawa człowieka na granicy polsko-białoruskiej. Trzy lata temu mundurowi zatrzymali na granicy grupę Afgańczyków. Los części z nich wciąż jest nieznany.
- Nikt z władz w 2021 r. nie mówił, co mamy robić. Potem też nas zostawiono samych sobie, bez żadnych informacji, co się dzieje. Nawet za zniszczone łąki dotąd nikt nie zapłacił - opowiadają mieszkańcy Usnarza Górnego.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie postanowiła wszcząć śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Straży Granicznej w Usnarzu Górnym wobec przetrzymywanej w nieludzkich warunkach grupy uchodźców z Afganistanu.
Warszawski sąd postanowił uchylić postanowienie prokuratury o odmowie wszczęcia śledztwa dotyczącego zachowania funkcjonariuszy polskich służb wobec grupy uchodźców w Usnarzu Górnym. Sprawa wraca do prokuratury i daje szansę rozliczenia winnych.
Chwilę po tym, jak w Sejmie bez przedstawicieli MSWiA posłowie i posłanki zadawali pytania w sprawie incydentu lotniczego z udziałem policyjnego śmigłowca Black Hawk podczas pikniku wojskowego w Sarnowej Górze, szefowie MSWiA, MON oraz MSZ w Usnarzu Górnym opowiadali o tym, jak to PiS zapewnia bezpieczeństwo dzięki płotowi na granicy.
Trzech czołowych działaczy podlaskiego PiS postanowiło zapunktować na Nowogrodzkiej. Pojechali w ramach prekampanii wyborczej na granicę polsko-białoruską, siać strach przed migrantami i uchodźcami. Propagandę siali na polnej drodze przed Usnarzem Górym, który stał się symbolem pogardy PiS dla cierpienia ludzi w drodze.
- Apeluję do polskich służb granicznych, aby przepuściły tę grupę, oni będą się starać o ochronę międzynarodową w Polsce. Chodzi o humanitarne traktowanie, nie pozwólmy, aby doszło do tragedii - mówi dr Hanna Machińska, była wieloletnia zastępczyni rzecznika praw obywatelskich.
Od sierpnia do października 2021 roku niedaleko wsi Usnarz Górny na polsko-białoruskiej granicy, pod lufami polskich i białoruskich pograniczników, pod gołym niebem koczowało 32 Afgańczyków i Afganek. - Nie wiem, skąd sędzia wziął informacje, że mieli zapewnione godne warunki. To było nieludzkie traktowanie - nie ma wątpliwości Kalina Czwarnóg z fundacji Ocalenie.
Czy jesteśmy w Polsce? - pytam. Tak - odpowiadają. Prosimy o azyl. Strażnik mówi: - Poczekajcie 5 minut i dzwoni do kogoś. Wraca do nas: - Idźcie z powrotem na Białoruś.
Żołnierze twierdzili, że oni są od rozwinięcia drutu, nie od pushbacków. Straż Graniczna miała pretensje do żołnierzy, że się migają
Kalina Czwarnóg: - Pali mnie wstyd za to państwo, za trupy w lasach, za kłamstwa ministrów, Straży Granicznej, wojska i WOT-u. Za długą broń przeciwko rękom wyciągniętym po pomoc. Za nielegalne przepychanie ludzi przez drut żyletkowy i za całą przemoc, która do dziś dzieje się w tych lasach.
We wtorek (30 sierpnia) ci, którym nie są obojętne losy uchodźców na polsko-białoruskiej granicy, spotkają się w Usnarzu Górnym, gdzie przed rokiem pod lufami karabinów polskich i białoruskich służb przetrzymywana była grupa 32 Afganek i Afgańczyków.
W czwartek, 18 sierpnia w Warszawie zostanie odsłonięty mural przedstawiający Afgankę Hajerę - jedną z osób, która była przez 72 dni uwięziona na granicy. Mija rok od pierwszego push-backu dużej grupy uchodźców. Aktywiści i aktywistki przypomoną o tamtych wydarzeniach nie tylko w Warszawie, ale i w Usnarzu Górnym.
Zobaczyliśmy 32 osoby, siedzące pod gołym niebem wokół ogniska, które już wygasło. Dookoła stało kilku strażników granicznych, jeszcze wtedy nie było ich dużo. W lesie za Afgańczykami były służby białoruskie, tak samo jak Polacy uzbrojone w długą broń - wspomina Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie.
Haroon, jeden z 32 uchodźców przetrzymywanych w ubiegłym roku w obozowisku nieopodal Usnarza Górnego przy granicy polsko-białoruskiej został odnaleziony. Po prawie 9 miesiącach tułaczki jest w Polsce. Na razie przebywa w ośrodku strzeżonym.
Prokuratura w Białymstoku nie poradziła sobie ze śledztwem w sprawie śmierci uchodźców przy granicy polsko-białoruskiej - twierdzi Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych. Zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez premiera, ministrów i mundurowych odesłano ostatecznie do Prokuratury Okręgowej Warszawa - Praga.
Organizacja Amnesty International zareagowała na "bunt w Usnarzu", sforsowanie przez Afgańczyków i Afganki zasieków, zastosowanie wobec nich środków przymusu bezpośredniego, po czym wypchnięcie na Białoruś. AI bardzo krytycznie oceniła działania polskiego rządu i jego służb granicznych.
Dramatyczne wieści płyną z koczowiska uchodźców z Afganistanu na granicy w Usnarzu Górnym. W środę (20.10) kikanaście zdesperowanych osób miało przejść przez zasieki. Jak alarmuje Fundacja Ocalenie, zostały przez polskich funkcjonariuszy pobite, skute i wrzucone do samochodu. SG potwierdza, że doszło do siłowego sforsowania granicy.
Co oznacza sformułowanie push-back? To są tortury, ludzki ping-pong. Cudzoziemcy "cofani do linii granicy", jak to ujmują funkcjonariusze, tak naprawdę wywożeni są do lasu, skazywani na cierpienie i śmierć.
Uchodźcy w Usnarzu Górnym. Cyfrowe śledztwo przeprowadzone przez Amnesty International ujawniło nieznane wcześniej szczegóły dotyczące sytuacji, w jakiej znalazło się 32 afgańskich uchodźców, w tym cztery kobiety, 27 mężczyzn i jedna 15-letnia dziewczynka, którzy od ponad 50 dni są uwięzieni na granicy Polski i Białorusi bez jedzenia, czystej wody, schronienia i leków. Organizacja ma dowód, że zostali z Polski wypchnięci.
Troje pełnomocników Afgańczyków i Afganek, przetrzymywanych na polsko-białoruskiej granicy, usiłowało we wtorek (28.09) dotrzeć do Usnarza Górnego, żeby wykonać zarządzenie Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu i spotkać się ze swoimi mocodawcami. Nic z tego. Drogę zagrodziła im żandarmeria wojskowa, policja i straż graniczna.
Sytuacja uchodźców koczujących od ponad 40 dni w Usnarzu Górnym, na polsko-białoruskiej granicy, jest dramatyczna. Dlatego Fundacja Ocalenie zdecydowała się na ujawnienie nagrań z dzisiejszych (21.09) rozmów.
Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił zażalenie białostoczanina na zakaz organizacji w Usnarzu Górnym zgromadzenia publicznego. Akcja miała być oddaniem honorów ofiarom wojen, przypomnieniem, że Polacy byli uchodźcami, upomnieniem się o udzielenie pomocy uwięzionym na granicy.
W związku z sytuacją na granicy polsko-białoruskiej, w tym w odniesieniu do traktowania uchodźców wciąż koczujących w pobliżu Usnarza Górnego, do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku zostało skierowane zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy straży granicznej, policji oraz członków rządu.
W poniedziałek (20 września) Sąd Okręgowy w Białymstoku zajmie się zażaleniem prokuratury na decyzję o pozostawieniu na wolności 13 aktywistów, którym postawiono zarzuty za akt nieposłuszeństwa obywatelskiego na polsko-białoruskiej granicy. Prokurator chętnie widziałby ich za kratkami, choć sąd pierwszej instancji absolutnie nie podzielił takiego rozumowania. Aktami sprawy "13 gniewnych ludzi" interesuje się też Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Białoruska straż graniczna opublikowała kolejną relację z obozowiska w pobliżu Usnarza Górnego, gdzie od miesiąca przebywa 32 uchodźców z Afganistanu. Nadal utrzymuje, że obozowisko znajduje się po stronie polskiej. Mimo obietnic, polska SG wciąż nie przedstawiła "twardych" dowodów, że jest ono po białoruskiej stronie. Ale już odgrodzono je płotem z drutu kolczastego.
Fundacja Ocalenie opublikowała treść listu od siostry jednej z kobiet przetrzymywanych od ponad miesiąca na granicy polsko-białoruskiej obok Usnarza Górnego. Wynika z niego, że całej rodzinie grożą w Afganistanie prześladowania ze strony talibów.
Globalna organizacja Amnesty International potwierdziła nieludzkie warunki, w jakich przetrzymywani są uchodźcy pod Usnarzem Górnym i szereg naruszeń prawa, których dopuszcza się polski rząd i Straż Graniczna. Dziś (12 września) po południu przed MSWiA w Warszawie odbędzie się demonstracja przeciwko tym praktykom: "Nie ma naszej zgody na łapanki, przemoc i ich tuszowanie" - zapowiada szereg organizacji pozarządowych.
Uchodźcy z Syrii od dwóch dni nic nie jedli i nie pili. Dwóch mężczyzn - jeden z cukrzycą, drugi z chorym sercem - wymaga pomocy medycznej. Utknęli na polsko-białoruskiej granicy na wysokości Terespola (Lubelskie). Jest stan wyjątkowy, nie ma świadków.
Sejm w poniedziałek (6 września) o godz. 16.30 ma zająć się rozporządzeniem prezydenta - podpisanym przez niego na wniosek rządu - o wprowadzeniu w 183 miejscowościach Podlaskiego i Lubelskiego stanu wyjątkowego. Ogranicza ono prawa i wolności obywateli.
- Ulice opustoszały. Wojska i straży granicznej masa. Mnóstwo nieoznakowanych wozów. Co prawda nie ma na ulicach czołgów i koksowników, ale atmosfera przygnębienia jest taka sama jak w stanie wojennym - relacjonują "Wyborczej" mieszkańcy podlaskich Krynek i Białowieży, ze strefy przygranicznej objętej stanem wyjątkowym.
W miejscowościach: Sokółka, Wasilków i Zabłudów stanęły trzy billboardy przypominające chrześcijańskie uczynki miłosierdzia. Ustawił je Spontaniczny Sztab Obywatelski. Po to, żeby "kolejni wojskowi mieli na powitanie dylemat moralny".
- Jedynym zagrożeniem dla stabilności Polski jest ten rząd, jest minister Kamiński, jest minister Błaszczak - mówi poseł Lewicy Maciej Konieczny po tym, jak wskutek wprowadzenia stanu wyjątkowego teren przygraniczny musiały opuścić osoby, które pomagały uchodźcom koczującym w pobliżu Usnarza Górnego.
Prezydent Andrzej Duda w czwartek (2 września) podpisał na wniosek rządu rozporządzenie o wprowadzeniu na obszarze części województw podlaskiego i lubelskiego stanu wyjątkowego, czyli o ograniczeniu w tych regionach swobód i wolności obywatelskich [LISTA OBOSTRZEŃ].
Usnarz Górny. We wtorek (31 sierpnia) późnym popołudniem, korzystając z momentu przeparkowania wojskowych ciężarówek i chwili niezakłóconej komunikacji z uchodźcami, aktywiści powiedzieli im, że może zdarzyć się tak, że wkrótce ich już tu nie będzie.
Sąd Rejonowy w Sokółce nie znalazł podstaw, by aresztować tymczasowo 13 aktywistów zatrzymanych za akt obywatelskiego nieposłuszeństwa na granicy. Na dołku spędzili dwie noce. We wtorek (31 sierpnia) wszyscy mogli wracać do domów.
We wtorek (31 sierpnia) po południu Fundacja "Ocalenie" podała pilną wiadomość: "Grupa krzyczy, prosi o karetkę. Jedna z osób zemdlała".
Prokurator skierował do sądu w Sokółce wniosek o areszt tymczasowy dla wszystkich 13 osób, które w niedzielę (29 sierpnia) brały udział w akcji obywatelskiego sprzeciwu w Szymakach na polsko-białoruskiej granicy. Polegała ona na zniszczeniu fragmentu "płotu Błaszczaka", by zaprotestować przeciwko łamaniu prawa przez polskie władze.
- Jeśli byłabym na miejscu polskich władz, najważniejsza byłaby dla mnie ochrona zdrowia i życia tych ludzi, bo to najważniejsze. W dalszym planie są tutaj polityczne kwestie. Każde rozwiązanie i tak Łukaszenka będzie wykorzystywał do własnych propagandowych celów - mówi "Wyborczej" o sytuacji koczujących w pobliżu Usnarza Górnego Olga Kowalkowa, członkini białoruskiej, opozycyjnej Rady Koordynacyjnej.
Wiceminister spraw wewnętrznych straszy ukaraniem posła Franciszka Sterczewskiego, który chciał, aby udzielono pomocy medycznej uchodźcom koczującym w pobliżu Usnarza Górnego. Kolejna karetka bezskutecznie próbowała przebić się przez kordon mundurowych, a kuchnia w miasteczku namiotowym mogłaby nakarmić głodujących migrantów, ale nie może.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.