Na wielki protest pracowników ochrony zdrowia do Warszawy w sobotę (11 września) wybiera się z Podlaskiego ponad 200 pielęgniarek i pielęgniarzy. Wraz z nimi protestować będzie również m.in. kilkudziesięciu białostockich ratowników medycznych oraz przedstawicieli i przedstawicielek personelu pomocniczego z podlaskich szpitali.
W poniedziałek (7 czerwca) na białostockim Rynku Kościuszki protestowały pielęgniarki. Żądają zmiany w systemie naliczania wynagrodzeń tak, by uwzględniał ich staż i warunki pracy.
Pielęgniarki, pielęgniarze i położne z Podlaskiego - tak jak w całej Polsce - sprzeciwiają się warunkom pracy i sposobowi ustalania ich płac. Swoje niezadowolenie z nowelizacji ustawy o najniższym wynagrodzeniu zasadniczym pielęgniarek i położnych mają okazać w poniedziałek (7 czerwca) na białostockim Rynku Kościuszki.
Koronawirus. Wojewoda podlaski, wykorzystując ustawę o chorobach zakaźnych, przeniósł trzy pielęgniarki z ich macierzystych miejsc pracy do Zakładu Opieki Leczniczej w Augustowie, a jednego z lekarzy do ZOL w Szczuczynie. Stało się tak na wniosek tych placówek.
Władze Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku są zaniepokojone konfliktem związków zawodowych działających w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym z dyrekcją szpitala. Postulują do stron o znalezienie kompromisu.
W piątek późnym popołudniem udało się pielęgniarkom podpisać porozumienie z dyrekcją białostockiego szpitala dziecięcego. Pielęgniarki w proteście wzięły zwolnienia i nie przyszły do pracy. Po 4 dniach negocjacji udało się porozumieć w sprawie podwyżek pensji. Szpital przywrócił planowe przyjęcia pacjentów.
Doszliśmy do porozumienia, myślałam, że to dobre warunki, ale część pielęgniarek nie godzi się na poczynione ustalenia. Nie chcą wracać ze zwolnień. Na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć, co będzie jutro - informuje Agnieszka Olchin, przewodnicząca Zarządu Regionu Podlaskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, która negocjowała z dyrekcją do późnych godzin popołudniowych.
Była skandaliczna wypowiedź posłanki PiS. Nie będzie żadnych konsekwencji. Bernadeta Krynicka dwa tygodnie temu mówiła o "stryczku dla zdrajców ojczyzny" w kontekście opozycji. Politycy Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że parlamentarzystka zrozumiała swój błąd, ale posłanka wcale się nie wycofuje i nie zamierza przepraszać. "Nie mam za co"- stwierdziła w rozmowie dla Wyborczej. pl Bernadeta Krynicka jest przewodniczącą Parlamentarnego Zespołu ds. pielęgniarek, położnych i innych pracowników opieki zdrowotnej. W czasie kryzysu w Centrum Zdrowia Dziecka nie zebrał się ani razu. Posłanka zasugerowała, że pielęgniarki, które właśnie zakończyły protest, były politycznie inspirowane przez partie opozycyjne i KOD.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.