Atak paniki
Wybuchowa (tragi)komedia, świetnie obsadzona i takoż zagrana.
Paweł Maślona, który wcześniej m.in. wraz z Marcinem Wroną napisał scenariusz "Demona", swoim pełnometrażowym debiutem reżyserskim zawstydza starszych kolegów. Precyzyjnie poprowadzone historie zazębiają się, ukazując bohaterów na granicy wybuchu. Małżeństwo zapamięta powrót z wakacji do końca życia, bo dostało najgorsze miejsca w samolocie. Młoda dziewczyna próbuje ukryć wstydliwą profesję przed dawno niewidzianymi przyjaciółkami, które składają jej nieoczekiwaną wizytę. Pyskaty kelner po telefonie od szantażysty szuka pomocy u stłamszonej matki. Do tego zjarany dzieciak, pisarka na spotkaniu, z którym wiąże wielkie nadzieje oraz perfekcyjna panna młoda planująca poród.
Cóż może pójść nie tak? Wszystko. Obserwujemy, jak zachowują się ludzie, gdy zaczynają tracić kontrolę.
Wydaje się, że "Atak paniki" rozgrywa się w głowach bohaterów, którzy czują, że zbliżają się do ściany. Znikają złudzenia, którymi żyli, spod masek wyłażą lęki zżerające każdego od środka. Kryzysowa sytuacja to sprawdzian z opanowania, lojalności, odwagi. Jak w przypadku spieczonego egipskim słońcem tchórza, w którego wciela się Artur Żmijewski, niepotrafiącego odmówić szefowi.
Żmijewski razem z Dorotą Segdą tworzą na ekranie cudowną parę. Nie gorzej wypadają nagrodzona w Gdyni Magdalena Popławska neurotycznie zagadująca samotność i zdenerwowanie, a także gwiazda sex-kamerki Aleksandra Pisula oraz nałogowy gracz Bartłomiej Kotschedoff (oboje współtworzyli z Maśloną scenariusz). Jest w tych kreacjach nieco groteskowego przerysowania, które ujawnia się pod wpływem napięcia, desperacji.
Choć film potrzebuje chwili, żeby się rozkręcić i wciągnąć widza, gdy już osiąga właściwe tempo, raczej go nie traci. Rytm wielowątkowej opowieści nadają dialogi, intensywne i zaskakująco naturalne. W dialog wchodzą ze sobą zarazem kolejne sceny, bo całość została nie tylko narracyjnie przemyślana, ale przede wszystkim brawurowo zmontowana przez Agnieszkę Glińską. A przy tym, dostarczając sporej dawki czarnego humoru, "Atak paniki" pokazuje jakąś prawdę o człowieku i trafnie diagnozuje współczesność. Brawo.
Piotr Guszkowski
reż. Stephen Chbosky, prod. Lionsgate, Mandeville Films, 2017
Cudowny chłopak
Lekcja rodzicielstwa, empatii i humoru ubrana w kostium wzruszającego kina familijnego. Oscarów ani seansu na festiwalu Nowe Horyzonty nie będzie, ale udana wizyta w kinie - jak najbardziej.
Dziesięcioletni Auggie (znany z "Pokoju" utalentowany Tremblay) urodził się z licznymi deformacjami. By móc normalnie funkcjonować, przeszedł blisko trzydzieści operacji, w tym rozległą plastykę twarzy. Dla rodziny Auggie jest cudownym, inteligentnym i wrażliwym chłopcem, dla innych bywa "dziwadłem" i "potworem". W końcu jednak rodzice chłopca (dobrze dobrani Roberts i Wilson) decydują, że pora skończyć z nauczaniem w domu i pozwolić synowi zmierzyć się z zewnętrznym światem. Dzieci potrafią być okrutne, bo w przeciwieństwie do dorosłych nie umieją udawać. Choć początki będą trudne, z czasem Auggie znajdzie grupę wiernych przyjaciół i przekona kolegów, że piękno to coś więcej niż ładna buzia.
Stephen Chboski ("Charlie") z wrażliwością i sympatią filmuje popularną książkę R.J. Palacio. Film podzielony jest na rozdziały, każdy z nich pokazuje fragment akcji z punktu widzenia innego bohatera - ale opowieść toczy się chronologicznie.
"Cudowny chłopak" to łagodna, klasyczna narracyjnie i nieszukająca ekstrawagancji opowieść o przezwyciężaniu trudności, sile charakteru i dobru, które jest zawsze mocniejsze niż zło. Truizmy, ale podawane z gracją i uczuciem. Naprawdę przyjemnie jest, dla odmiany, popatrzeć na rodzinę, która chce się wspierać i pielęgnować wzajemną miłość - choć wymaga to od nich codziennej, ciężkiej pracy.
Wilson i Roberts zgrabnie się na ekranie uzupełniają, a młodziutki Jacob Tremblay z wyczuciem i subtelnością buduje postać Auggiego, unikając grubej kreski. Cały casting dziecięcej obsady bardzo się udał.
Być może dla niektórych będzie istotne, że mimo "ewangelizującego" potencjału film Chbosky'ego w żaden sposób nie daje się podciągnąć pod miano agitki pro-life, choć niewykluczone, że Kai Godek film mógłby się spodobać. To wymarzony seans dla rodziców dzieci w wieku szkolnym czy młodszych nastolatków, może się stać punktem wyjścia do ważnych rozmów.
Ale nie tylko oni mogą wybrać się do kina na "Cudownego chłopaka", bo ten film po prostu przyjemnie i lekko się ogląda - chyba że ktoś akceptuje wyłącznie klimaty spod znaku Bruno Dumonta. Cynicy i malkontenci mogą sobie spokojnie odpuścić seans "Cudownego." - spływająca z ekranu łagodność i optymizm zagwarantują im mdłości.
Jasny kierunek, w jakim dąży ta opowieść, jest uczciwie sygnalizowany od początku. Chboski nie przesadza w lukrowaniu całości, ale do kieszonki warto włożyć paczkę chusteczek, bo wzruszenia są w ten pakiet wliczone.
Anna Tatarska
Movistar / materiały prasowe
Tedi i mapa skarbów
Dla dzieci. Kontynuacja animacji o przygodach Tediego Jonesa ulepiona z aż za dobrze znanych motywów.
Dla tych, którzy nie widzieli pierwszej części: choć Tediemu nie można odmówić zapału, przypomina ofermowatą wersję Indiany Jonesa. Kumple z budowy nie dowierzają, że zadaje się z archeolożką Sarą, twarzą z okładki "National Petrographic" (wzorowana jest wyraźnie na Larze Croft - nie przez przypadek oglądamy ją w koszulkach podkreślających obfity biust). Zakochał się w niej podczas wyprawy do Ameryki Południowej. To właśnie z Sarą zanurzamy się w morską głębinę w sekwencji otwierającej film. Jednak na naszyjnik króla Midasa poluje ktoś jeszcze. Ktoś, kto nie cofnie się przed przemocą. Gdy jego ukochana zostaje porwana, Tedi rusza na ratunek.
Zabawne, że bohaterowie mierzą się akurat z tym mitem, bo "Tedi i mapa skarbów" pachnie odcinaniem kuponów od sukcesu oryginału. Schemat opowieści jest tu zresztą wręcz identyczny. Do tego stopnia, że miejsce postrzelonego Peruwiańczyka zastępuje nieobliczalna Mumia, stając się głównym nośnikiem humoru.
Element grozy wnosi z kolei "tania podróba złoczyńców z filmów akcji" - jak o swoim bezwzględnym szefie mówi pod wpływem serum prawdy jeden z pomagierów. Twórcy eksploatują fakt, że Mumia nie żyje, ale także ogrywają damsko-męskie relacje, chcąc zainteresować dorosłych, dlatego m.in. przebrany w suknię do flamenco szkielet wpada w oko taksówkarzowi. Wybierają zwykle najprostsze, najbardziej oczywiste rozwiązania. Więc kiedy Tedi prosi o podanie pomocnej dłoni, możemy się spodziewać, że w jego kierunku za chwilę poleci przegniła kończyna.
Nie przejmując się tymi ograniczeniami "Tedi." pędzi dziarsko do przodu i dzięki dość sprawnie poprowadzonej narracji może młodym (ale nie najmłodszym!) widzom zapewnić nawet nieco rozrywki.
Piotr Guszkowski
Materiały prasowe Forum Film Poland
Escape room
Horror. Grupa młodych ludzi postanawia uczcić urodziny przyjaciela wynajmując w realu escape room.
Gdy docierają na miejsce, zostają rozdzieleni i trafiają do labiryntu pomieszczeń, który wydaje się nie mieć wyjścia. Bez pokazu prasowego: na razie wiadomo, że krótki i nie dla osób cierpiących na klaustrofobię.
pmoss
Wszystkie komentarze