Poseł Krzysztof Truskolaski i białostocka radna KO Katarzyna Kisielewska-Martyniuk zaapelowali do podlaskich prezydentów, burmistrzów i wójtów o wypłatę rekompensat finansowych nauczycielom i innym pracownikom oświaty za ich udział w strajku, jeśli do niego dojdzie. Władze Białegostoku szukają rozwiązań, które na to pozwolą.
Jest determinacja i jedność środowiska. Strajku nie da się zahamować - mówią związkowcy z ZNP. Z przeprowadzonego przez nich zakończonego właśnie referendum wynika, że na 444 placówki oświatowe w województwie podlaskim 387 głosowało za protestem.
W poniedziałek (25 marca) odbyło się posiedzenie zespołu powołanego przez prezydenta Białegostoku na wypadek strajku nauczycieli. Przedstawiciele jednostek miejskich zastanawiali się, jak zapewnić bezpieczeństwo dzieciom i młodzieży na czas protestu.
To trudny rok dla absolwentów ostatnich klas gimnazjów i ósmych klas szkół podstawowych. W połowie kwietnia czeka ich egzamin, potem tzw. podwójna rekrutacja do szkół średnich, a nad wszystkim wisi widmo strajku nauczycieli.
W Białymstoku zakończyło się już referendum strajkowe i wiadomo ile placówek popiera strajk. To miażdżąca większość - 93 proc. szkół i przedszkoli biorących w nim udział. A w nich - 88 proc. nauczycieli wypowiedziało się na "tak" za koniecznością odejścia od tablicy.
To określenie zastosowali w stosunku do reformy oświaty rządu PiS. We wtorek (19.03) w warszawskim ratuszu spotkało się 12 prezydentów z Unii Metropolii Miast Polskich. Suchej nitki nie zostawili na działaniach partii rządzącej. Są zaniepokojeni sytuacją, której konsekwencją może być strajk 8 kwietnia.
Prezydent Białegostoku powołał w czwartek (14 marca) sztab kryzysowy w związku z zapowiadanym na 8 kwietnia strajkiem nauczycieli i pracowników oświaty. - Popieramy postulaty nauczycieli, ale musimy być przygotowani na tę sytuację kryzysową - mówi Rafał Rudnicki, zastępca prezydenta Białegostoku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.