Przyczyna tej tragedii nie mieści się w głowie: przycinanie gałęzi drzew rozrastających się nad sąsiednią posesję. Mieszkaniec wsi Czyże zadał swojej ofierze szereg pchnięć nożem kuchennym, trudno go było odgonić nawet piłą motorową. Świadkowie mówią, że był jak w amoku, białej gorączce.
Krystyna A. zniknęła nagle w lutym 2011 roku. Jej mąż twierdził, że wyjechała za granicę. Dopiero w ubiegłym roku śledczy odnaleźli jej zwłoki w lesie pod Bielskiem Podlaskim, a teraz oskarżają Arkadiusza A. o zabójstwo.
Mieli porwać Dawida spod jednego z jego sklepów, wywieźć nad Narew, na leśnym parkingu zamordować, dźgając kilkanaście razy nożem. Według prokuratury motywem zbrodni były rozliczenia finansowe. W środę (12.12) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zaczął się proces dwóch młodych mężczyzn oskarżonych o uprowadzenie i zabicie przedsiębiorcy.
11-letnia dziewczynka została wykorzystana seksualnie i uduszona skakanką. Uduszony został także jej 9-letni brat, który prawdopodobnie był świadkiem zbrodni. Sprawca wciąż pozostaje nieznany, ale teraz śledczy trafili na nowy trop. Został zatrzymany i przesłuchany nowy świadek.
Pili razem denaturat, w nocy oskarżony uderzył swoją konkubinę w głowę tępym narzędziem. Wezwał pogotowie, ale ratownicy stwierdzili zgon. Od wyroku 5 lat więzienia za śmierć kobiety w Siemiatyczach odwołał się obrońca, ale Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał wyrok w mocy.
Niespełna 50-letni mieszkaniec Czyżewa spędzi w więzieniu 14 lat - to prawomocny wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku. Sposób, w jaki zabił swoją żonę, mrozi krew w żyłach.
W lipcu Sąd Apelacyjny w Białymstoku zajmie się sprawą kobiety oskarżonej o zabicie swego dziecka w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, za co została skazana w pierwszej instancji na pół roku więzienia. Prokurator domaga się kary surowszej.
W 2011 roku w tajemniczych okolicznościach zaginęła mieszkanka Bielska Podlaskiego. Dopiero teraz śledczym udało się rozwikłać zagadkę. Odnaleźli zakopane w lesie zwłoki kobiety, postawili zarzut zabójstwa jej mężowi, a sąd zgodził się na jego tymczasowe aresztowanie.
Białostocki sąd zmienił kwalifikację prawną i złagodził karę dla sprawcy zabójstwa kobiety w Giżycku. To były żołnierz, uczestnik misji w Afganistanie. 32-letni mieszkaniec Gołdapi w więzieniu spędzi 18, a nie 25 lat.
Białostocki sąd apelacyjny podtrzymał kary więzienia dla trzech mężczyzn za gwałt i morderstwo. Oprawcy, aby wymusić uległość kobiety, bili ją i dusili, a gdy dalej broniła się ze wszystkich sił, jeden z nich poszedł po nóż i wbił jej w szyję.
Koledzy pobili się o dziewczynę, o tę samą co zwykle. Jeden wylądował w szpitalu po ciosie nożem, przeszedł poważną operację. Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zaczął się proces o usiłowanie zabójstwa. Oskarżony nie przyznaje się do winy.
W piątek wieczorem w Piątnicy koło Łomży rozegrała się rodzinna tragedia. Doszło do zabójstwa. Według prokuratury 28-letni mężczyzna zabił swego 58-letniego ojca siekierą.
Na karę dożywotniego pozbawienia wolności został skazany mężczyzna, który skatował na śmierć biznesmena Jarosława Rudnickiego, byłego wiceprezesa Jagiellonii Białystok. Sąd uznał, że działał z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia.
Są wstępne wyniki sekcji zwłok młodego mężczyzny, znalezionego w ubiegłym tygodniu na osiedlu Piasta. Był zmasakrowany. - Postępowanie toczy się w kierunku pobicia ze skutkiem śmiertelnym - informuje prokurator.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku nie uwzględnił zarzutów apelacyjnych i utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji w sprawie zabójstwa w mieszkaniu przy ul. Lipowej. Andrzej T. zabił tam własnego syna. W więzieniu spędzi 10 lat.
Nad czym pracowali w ostatnich latach kryminalni na Podlasiu? Co spędzało sen z powiek policjantom z dochodzeniówki? Jak radzili sobie z wizją porwanych dzieci i zwłok w stanie rozkładu?
Choć prokurator żądał kary 15 lat pozbawienia wolności dla Andrzeja T., oskarżonego o zabójstwo, i to osoby mu najbliższej - własnego syna, to białostocki sąd uznał, że 10 lat będzie karą wystarczającą.
We wtorek (16.05) o godz. 18 zaczął się eksperyment procesowy w sprawie zabójstwa w noc sylwestrową 21-letniego mieszkańca Ełku. Czynności przedłużyły się aż do godz. 4 nad ranem, bo najpierw zasłabł pozorant, a potem pomocy lekarskiej wymagał jeden z podejrzanych.
Przed białostockim sądem po zaledwie dwóch rozprawach zakończył się proces ojca, oskarżonego o zamordowanie własnego syna. Po świadkach zeznawali biegli z różnych dziedzin. Pod koniec kwietnia strony wygłoszą stanowiska końcowe.
Wstrząsający proces ojca oskarżonego o zamordowanie własnego syna zaczął się w poniedziałek (10.04) przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Mężczyzna przekonuje, że mieli dobre relacje i właściwie nie wie, co się stało. Grozi mu dożywocie.
Ze względu na młody wiek i na to, że wezwał policję, sąd uznał, że jeden z oskarżonych o zabójstwo mężczyzny w Sokółce zasługuje na danie mu szansy. Dlatego złagodził mu karę więzienia z 4 lat do 2 lat i 6 miesięcy.
Śledztwo Prokuratury Okręgowej w Białymstoku nabrało tempa. Zatrzymano dwóch podejrzanych i postawiono im zarzuty zabójstwa. 27-latka, który padł ofiarą zbrodni, szukał cały Białystok.
Sąd odwoławczy złagodził wyrok za zabójstwo mężczyzny w Czeremsze - obniżył jednemu z oskarżonych karę z 15 do 12 lat pozbawienia wolności. W ten sposób wszyscy trzej sprawcy odsiedzą w więzieniu tyle samo.
O nadzwyczajne złagodzenie kary prosi obrońca Pawła S. - mężczyzny, który udusił swego ojca, a potem ukrył zwłoki. Przekonuje, że zabity sam przyczynił się do tragedii, bo latami znęcał się nad rodziną.
Do Sądu Apelacyjnego w Białymstoku trafiła sprawa zabójstwa w Czeremsze, w którym jednym z oskarżonych jest syn zamordowanego. W pierwszej instancji dostał 12 lat więzienia. Zdaniem jego obrońcy, wystarczy 2 lata i 8 miesięcy.
Laikowi może się wydawać, że było to usiłowanie zabójstwa, ale według sądu 40-letniego mieszkańca Łomży nie można skazać za takie przestępstwo. Mężczyzna dostał 4 lata więzienia za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu jednego sportowca i lżejszych obrażeń u drugiego.
Publicznie, w dyskotece, 40-letni mieszkaniec Łomży napadł z nożem na dwóch zawodników miejscowego klubu piłkarskiego. Jednego z napadniętych trzeba było natychmiast operować. Nożownik dostał za to 4 lata więzienia, ale to nie koniec sądowej batalii.
Ratownikom ranny powiedział, że nadział się na nóż w kuchni, a jego przyjaciółka przekonywała, że nic mu nie jest i nie ma potrzeby zabierania go do szpitala. Prokuratura oskarżyła ją o usiłowanie zabójstwa.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w mocy wyrok z pierwszej instancji, skazujący troje uczestników libacji w mieszkaniu przy ul. białówny za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Znęcali się przez całą noc nad jednym mężczyzną: bili nóżkami od stolika, dźgali nożem, wrzucali do wanny. Rano, gdy się obudzili, byli zdziwieni, że ofiara nie przeżyła.
Obrońcy trzech osób, skazanych za zabójstwo z zamiarem ewentualnym, odwołali się od wyroku, kwestionując winę swych klientów. Ta trójka miała znęcać się przez całą noc nad jednym mężczyzną: bić nóżkami od stolika, dźgać nożem, wrzucać do wanny i polewać wodą. Prowodyr dostał 15 lat, jego ówczesna dziewczyna i kolega - po 9 lat więzienia.
Oskarżone są bardzo młode: Karolina F. ma 22 lata, a Dominika S. - 23. Prokuratura skierowała do Sądu Okręgowego w Białymstoku akt oskarżenia przeciwko nim. Starsza ma zarzut usiłowania dokonania zabójstwa, a młodsza - zacierania śladów.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał w piątek (25.11) kary więzienia dla trzech młodych mężczyzn, oskarżonych o brutalne zabójstwo. Oprawcy, aby wymusić uległość ofiary, bili ją i dusili, a gdy dalej broniła się ze wszystkich sił, jeden z nich wbił jej nóż w szyję. Zostali skazani na kary 12, 15 i 25 lat więzienia za zgwałcenie i związane z nim zabójstwo. Wyrok jest prawomocny.
W tym tygodniu białostocki sąd ponownie zajmie się zbrodnią, która szokuje eskalacją przemocy. Oprawcy, aby wymusić uległość ofiary, bili ją i dusili, a gdy dalej broniła się ze wszystkich sił, jeden z nich wbił jej nóż w szyję. Zostali skazani w pierwszej instancji na kary 12, 15 i 25 lat więzienia za zgwałcenie i związane z nim zabójstwo. W procesie odwoławczym byli badani wariografem.
Nie 25 lat więzienia, jak żądał prokurator, ale 12 lat - to kara dla mężczyzny za zamordowanie ojca. Sąd Okręgowy w Białymstoku dostrzegł okoliczności łagodzące - zachowanie ofiary związane z nadużywaniem alkoholu i awanturami w domu.
Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał w piątek (14.10) negatywną opinię na temat wniosku Jana P. o ułaskawienie. Mężczyzna przekonuje, że został niesłusznie skazany w procesie poszlakowym za jedną z najstraszniejszych zbrodni na Podlasiu - zamordowanie matki i jej dziecka w mieszkaniu przy ul. Jurowieckiej. Sąd mu nie wierzy.
Mężczyzna z grajewskiej gminy groził sąsiadom zabójstwem. Wymachiwał przed nimi piłą motorową. Został obezwładniony i zatrzymany przez policjantów. Usłyszał już zarzuty.
Bliscy Jana P. nie poddają się w walce o wolność dla niego. Mężczyzna został skazany na dożywocie w procesie poszlakowym za jedną z największych zbrodni na Podlasiu - zabójstwo matki i jej dziecka przy ul. Jurowieckiej. Teraz stara się o ułaskawienie. Jednak białostocki sąd okręgowy negatywnie zaopiniował jego wniosek.
Na ćwierć wieku więzienia skazał białostocki sąd mężczyznę, oskarżonego o zamordowanie swojej żony. W sposób makabryczny. Wczesnym rankiem, gdy kobieta szykowała się do pracy, mąż oblał ją benzyną i podpalił.
Syn, który zabił ojca został skazany na 12 lat pozbawienia wolności, obecny partner jego matki na 15 lat, syn partnera na 12 lat. Mężczyzna, który wiedział o zbrodni i pomagał ją tuszować za kratkami ma spędzić rok i sześć miesięcy. W piątek Sąd Okręgowy ogłosił wyrok w makabrycznej sprawie - zabójstwa Mikołaja S. Wyrok nie jest prawomocny. Prokuratura nie zamierza wnosić apelacji.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.