Nic to, że zamek już był odbity, grunt to odbić go jeszcze raz. Po godzinie wszystko było jasne - Szwedów pokonano. W Tykocinie czas cofnął się do 1657 r., a widzowie zobaczyli jedyną w kraju zimową inscenizację historyczną, przypominającą czasy potopu szwedzkiego.

367 lat temu co prawda zima na Podlasiu była sroga, a w sobotę, 10 lutego, już nie tak mroźna, jednak w przypadku reszty pasjonaci rekonstruktorzy starali się odwzorować kontekst najlepiej, jak mogli. Pod tykocińskim zamkiem do walki rzuciło się ich blisko 150 (z Polski, Białorusi, Czech i Hiszpanii) w strojach żołnierzy wojsk polskich, litewskich i szwedzkich.

Nie brakło huku wystrzałów, zapachu prochu, walki na szable, okrzyków. A wszystko po to, by przywołać atmosferę stycznia 1657 r., kiedy to tykociński zamek – wówczas znajdujący się w rękach Radziwiłłów, sprzyjających Szwedom – zdobyły wojska hetmana Sapiehy. To nie wizje pasjonatów historii, tak rzeczywiście było. Po oblężeniu i walce twierdza tykocińska – na początku potopu szwedzkiego podstępem zajęta przez Radziwiłłów i Szwedów – została znów przywrócona we władanie króla Jana Kazimierza.

Twoja przeglądarka nie ma włączonej obsługi JavaScript

Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej

Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.

Łukasz Grzymisławski poleca
Czytaj teraz
Więcej
    Komentarze
    Dziecinada. Szlachetkowskie kontusze, msze trydenckie. A ten endek wasilewski na koniku też się zjawił?
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    przyjadę za rok. A to pisiorski region? Bo ja z normalnej Wielkopolski
    już oceniałe(a)ś
    1
    0