Sfilmowana historia życia polskiej "pani od seksu", Michaliny Wisłockiej. O nieoczywistym człowieku z szacunkiem dla przełomowych dokonań, ale przede wszystkim - z czułością i humorem - opowiada Marysia Sadowska. Rola życia Magdaleny Boczarskiej, ale zachwyca cały aktorski zespół, nawet epizodyści. Zapraszają kina Helios.
"Sztuka..." pokazuje Wisłocką na trzech etapach. Jako 20-letnia studentka poznaje magię przyjaźni (ważna w jej życiu więź z przyjaciółką Wandą - Wasilewska) i miłości (w niekonwencjonalnej relacji ze Stachem - fantastyczny Adamczyk).
Trzydziestokilkuletnia Wisłocka to zmagająca się z ograniczeniami patriarchalnego społeczeństwa badaczka doskonaląca naukowy warsztat i odkrywająca tajemnice namiętności w ramionach Jurka (czarujący Lubos).
Fot Jaroslaw Sosinski / Watchout Productions
Wreszcie 50-letnia pani w nieodłącznej wzorzystej chuście, która niesie kaganek oświaty swoim pacjentkom, a jednocześnie jak lwica walczy z reżimowym "betonem" o wydanie "Sztuki kochania".
Niezwykle ciekawe są te wycieczki w czasie i podglądanie ewolucji legendarnej seksuolożki, znajdowanie związków między wydarzeniami z życia a pracą zawodową. Ten związek jawi się jako naturalny, bo Wisłocka - to część jej charyzmy - była pchana w swojej pracy przez najprawdziwszą pasję. "Sztuka..." nie jest filmem stricte biograficznym. Pozwala sobie na kreację, ale pozostaje wierna esencji swojej niezwykłej bohaterki. Kobiety, która odkryła przed Polakami siłę kobiecego orgazmu i otworzyła ich na pragnienia ciała i duszy.
Kolejna po "Bogach" filmowa biografia firmowana przez scenarzystę Krzysztofa Raka i dom produkcyjny Watchout Productions to opowieść o kobiecie, która - według słów własnej córki, Krystyny Bielewicz - "Kochać umiała, ale żyć - nie". Twórcy udowadniają, że krytyczny i komercyjny sukces "Bogów" nie był przypadkiem. "Sztuka..." w podobnie niewymuszony sposób łączy ważką substancję z atrakcyjną formą. Wrażenie robią najmniejsze detale - z pietyzmem przygotowane wnętrza, a także kostiumy i charakteryzacja, które pomagają Magdalenie Boczarskiej wiarygodnie wcielić się w Wisłocką. Aktorka - podobnie jak Tomasz Kot w "Bogach" - dokłada do tego świetną pracę ciała.
Ten zrealizowany z jajem i trochę bezczelny film jest jednocześnie wzruszający i nadzwyczaj delikatny w opowiadaniu o losach (choćby słynnym miłosnym trójkącie), które w dzisiejszych czasach łatwo byłoby wciągnąć na "jedynkę" tabloidu. Na ekranie nie znajdziemy jednak taniej sensacji, a empatyczny portret dzielnej, oryginalnej i cholernie mądrej babki, której praca zrewolucjonizowała miliony polskich sypialni - ale przecież i serc.
Fot Jaroslaw Sosinski / Watchout Productions
Zawsze jest dobry czas na dobre kino. Ale może teraz, bardziej niż kiedykolwiek, jest pora na film przypominający, jak wielka jest kobieca siła. I jak jest ważna, tak dla kobiet, jak i mężczyzn.
Wszystkie komentarze