AGNIESZKA SADOWSKA
1 z 18
Wędrówka po cmentarzu farnym
Oprowadza nas historyk Andrzej Lechowski. O zasłużonych dla miasta białostoczanach z przełomu XIX/XX wieku opowiada jak o dobrych znajomych. Cmentarz farny odwiedza często, przygląda się napisom na starych nagrobkach, a że w głowie ma tysiące nazwisk dawnych białostoczan - zawsze kogoś odnajduje. Odwiedzając groby swoich bliskich, pochylmy się też nad mogiłami ludzi, którzy stanowili niegdyś elitę Białegostoku. Ci kupcy, dziennikarze, naukowcy, artyści, żołnierze, rajcy tworzyli miasto przełomu XIX i XX wieku. Nie sposób wymienić ich wszystkich.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
2 z 18
* Ks. Wilhelm Szwarc
Niebanalna postać. Możliwe, że bez niego kościół farny nie powstałby tak szybko, jeśliby w ogóle powstał. Słynny budowniczy przez lata cierpliwie ?nękał? gubernatora o nową świątynię w Białymstoku, bo w ?białym kościółku? wierni już się nie mieścili. Rosjanie długo nie wyrażali zgody, wreszcie zgodzili się tylko na przybudówkę do białego kościółka. Ale Szwarc jeździł do Grodna, przegrywał z gubernatorową w karty duże sumy pieniędzy i władze przymykały oko na to, że przybudówka przewyższa już świątynię z XVIII w. Porwał białostoczan wizją nowego kościoła i mieszkańcy hojnie sypali pieniędzmi - kosztorys opiewał na ogromną kwotę ponad 117,8 tys. rubli. Od tamtej chwili, gdy katedra wyrosła ponad Lipową i Rynek Kościuszki - minęło już ponad sto lat. Neogotycka bazylika do tego stopnia imituje budowlę gotycką, że wielu białostoczan za taką ją właśnie uważa. Proboszczem parafii był przez 35 lat (od 1880 roku). Również - prefektem gimnazjum i Instytutu Panien Szlacheckich. W trudnych carskich czasach pobudował też kościół w Wasilkowie.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Ciekawostka: Szwarc, kurlandzki Niemiec, podobno uczył się w gimnazjum razem z carem Mikołajem II. Podobno kolega przyznał Szwarcowi stopień generała... Zmarł w 1915 roku.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
3 z 18
* Ks. Aleksander Chodyko
Obok leży drugi wybitny duszpasterz parafii farnej i jej długoletni proboszcz. Ks. Chodyko (1880 - 1946) po studiach w Wilnie i Petersburgu przybył do Białegostoku i, z małymi przerwami, został tu już na całe swoje życie. Najpierw był prefektem szkół średnich, a w dwudziestoleciu międzywojennym - proboszczem fary i dziekanem. Pod sobą miał największą pod względem liczby wiernych - parafii w całej archidiecezji wileńskiej. Z jego zdaniem liczyli się wszyscy białostoccy włodarze. Cudem uszedł z rąk Sowietów, którzy w 1941 roku zrobili rewizję na plebanii i kościele, pod zarzutem , że strzelano z wieży kościoła. Sowieci mieli go rozstrzelać, ale ostatecznie z tego zrezygnowali. Przejścia wojenne i okupacyjne podkopały zdrowie ks. Chodyki. Zmarł na początku stycznia 1946 r.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Kierujemy się w stronę nietypowego ogrodzenia, zaraz za grobami księży...
(zaraz za grobami księży znajduje się nietypowe ogrodzenie)
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
4 z 18
*Józef Karol Puchalski
Na jego płycie cmentarnej znajduje się napis: ?Obywatel miasta Białegostoku (1862-1924)?. I był rzeczywiście Puchalski prawdziwym, obywatelem, w najlepszym znaczeniu tego słowa: zacnym, szanowanym, przedsiębiorczym, dbającym o dobro przedwojennego miasta.
Radny miejski od końca XIX w. do połowy lat 20. W 1919 roku, od lutego do września, zanim rozpisano wybory, był takim nieoficjalnym p.o. prezydenta Białegostoku. Miał kamienicę na rogu Malmeda i Lipowej, do dziś zresztą stoją jej resztki. Puchalski ją wynajmował, sam z rodziną mieszkał na ul. Świętojańskiej, w miejscu, w którym dziś mieści się Pizza Italia. Puchalski - otyły, wielki mężczyzna - zmarł nagle w 1924 roku. Jego rodzina w czasie II wojny światowej podzieliła los tysięcy polskich zesłańców. Żona Stanisława zmarła w Kazachstanie, syn Ryszard w 1940 roku został zamordowany w Kozielsku.
Nagrobek Puchalskiego jest nietypowy: to płyta wmurowana w ziemię, otoczona pięknym ażurowym ogrodzeniem. Przed niespełna dwoma laty odkrył ją Andrzej Lechowski: - Chodziłem po cmentarzu i zwróciłem uwagę na wspaniałe ogrodzenie z bramką. W środku pusto, tylko mnóstwo liści. Jakie moje było zdziwienie, gdy je odgarnąłem. Pod nimi była płyta nagrobkowa białostockiej znakomitości, o której mnóstwo czytałem, nie miałem tylko pojęcia, gdzie leży - opowiada historyk.
Wracamy do alejki i idziemy kilka kroków w głąb. Po prawej stronie znajduje się grób Szymborskich
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
5 z 18
Feliks Szymborski
Tu leży nestor dynastii fotografów białostockich, którzy od niemal stu lat po dziś dzień prowadzą zakład fotograficzny przy ul. Lipowej. Feliks w wieku 63 lat zmarł w 1913 roku, jego syn Józef - w 1950.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
6 z 18
*Witold Bajenkiewicz
A naprzeciwko grobu Szymborskich, trochę bardziej w prawo, tuż pod tują znajduje się nagrobek znanego w międzywojennym Białymstoku doktora medycyny. Zapewne znali się, możliwe że Bajenkiewicz, jak wielu białostoczan, fotografował się u Szymborskich. Był ordynatorem ówczesnego szpitala położniczego, specjalistą ginekologiem. Pacjentki przyjmował również w domu, w kamienicy na ul. Sienkiewicza 40 (obok banku, na rogu tej ulicy i Warszawskiej). Bajenkiewicz słynął z dobrego serca, często nie brał pieniędzy za wizytę, szczególnie od ubogich kobiet z podbiałostockich wiosek. Kształcił się w Petersburgu i Wiedniu. Zmarł w wieku 61 lat w 1935 roku.
Wracamy do kaplicy, zaraz obok ławek znajduje się grób rodziny Łuszczewskich.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
7 z 18
*Witold Łuszczewski
Niedaleko Szymborskich leży przedwojenny wiceprezydent Białegostoku (zmarł w 1940 roku). Jak opowiada Lechowski - Łuszczewski miał kamienicę u wylotu Sienkiewicza i Starobojarskiej - to część obecnej odzieżówki, ale bardzo przerobiona. Wcześniej Łuszczewski też ją wynajmował na szkolę.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
8 z 18
*Rodzina Kitszelów
Zaraz za grobem Łuszczewskich warto zwrócić uwagę na stary ogrodzony stary pomnik w kształcie drzewa, obok niego jest drugi. Z rodu Kitszelów wywodzili się białostoccy kupcy i urzędnicy. Należał doń cały szereg domów na rogu Monopolowej, Warszawskiej i Świętojańskiej.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
9 z 18
*Rodzina Wieczorków: Antoni i Julia oraz synowie
Z lewej strony kaplicy w oczy rzuca się czarny obelisk. Tu spoczywają przedstawiciele jednego z najzacniejszych białostockich rodów z przełomu XIX i XX wieku. Na cmentarzu farnym mieszczą się dwa nagrobki, w których spoczywają szczątki dwóch braci Wieczorków - Wojciecha i Antoniego oraz ich rodzin. Znajdują się niedaleko siebie - jeden po lewej stronie kaplicy farnej, drugi - po prawej.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Czarny obelisk (po lewej stronie) upamiętnia Antoniego i Julię: on był właścicielem fabryki maszyn rolniczych i tkackich (założonej w 1888 roku), ona prowadziła Towarzystwo Dobroczynności. Do dziś na białostockich cmentarzach i w mieście odnaleźć można odlewy z żeliwa, które wyszły z fabryki Antoniego, on też fundował sygnaturki i krzyże do kościoła św. Rocha. Ciekawostka: Wieczorkowie byli jedyną polską chrześcijańską rodziną fabrykantów w owym czasie (niemal wszystkie fabryki należały wtedy albo do białostockich Żydów, albo Niemców).
Na czarnym obelisku znajdują się też inskrypcje upamiętniające synów Antoniego - inżyniera Aleksandra i doktora Antoniego, oficerów rezerwy, którzy zginęli w Katyniu.
Za pomnikiem przechodzimy przez główną alejkę, by znaleźć się po drugiej stronie kaplicy.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
10 z 18
*Rodzina Wieczorków: Wojciech, Elwira i jej ojciec
Ten piękny stary nagrobek upamiętnia drugiego z braci Wieczorków - Wojciecha i jego rodzinę. Też zacną. Wojciech był dyrektorem Wileńskiego Oddziału Banku Ziemskiego przy ul. Warszawskiej. Jego żona Elwira (zm. w 1912 roku) pochodziła z profesorskiej rodziny o szwajcarskich korzeniach. Jej ojciec Joseph Pillaud przybył w 1841 roku do Białegostoku ze Szwajcarii, by wykładać w Institucie Błagonarodnych Diewic, czyli Instytucie Panien Szlacheckich (w Pałacu Branickich). Pracował w nim przez 35 lat, aż do śmierci w 1876 roku. I taka też inskrypcja, w języku francuskim, znajduje się na pomniku, ale - uwaga! - z tyłu. Przyjrzyjcie się zresztą pomnikowi dokładniej - napisami jest pokryty z każdej strony - stąd wiemy, że w tym samym grobie leżą jeszcze wnuki prof. Josepha: Romana Wieczorek i Witold.
Dodajmy jeszcze, że obaj bracia Wieczorkowie mieszkali obok siebie na ulicy Staroszowej (św. Rocha). Właśnie tam, w swoim domu, Elwira i Wojciech dokładnie sto lat temu zorganizowali bezpłatne, tajne nauczanie języka polskiego, religii, historii i geografii Polski.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
11 z 18
*Franciszek Malinowski
Po prawej stronie bocznej alejki (z prawej strony kaplicy) leży najbardziej charyzmatyczny działacz samorządowy II poł. XIX w. Za czasów, kiedy Białymstokiem rządzili Rosjanie, dbał o interesy miasta, zasiadając wielokrotnie w radzie miejskiej. Rodzina Malinowskich posiadała ogromne nieruchomości. Do nich należał cały obszar przy ul. Świętojańskiej - od Podleśnej aż do rzeki Białej (teren, na którym dziś swoje obiekty ma Biruna i gdzie mieści się muzeum Karnego). Synowie Franciszka też pełnili ważne funkcje w mieście: Mieczysław, inżynier, szefował Wodociągom Białostockim, Zygmunt był dyrektorem konki - białostockiego tramwaju konnego.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
12 z 18
*Władysław Olszyński
Obok spoczywa jeden z białostockich adwokatów i czołowych białostockich żurnalistów międzywojnia w 1919 roku zaczął wydawać pierwszą polskojęzyczną gazetę po odzyskaniu niepodległości - ?Dziennik Białostocki?. Miał w swym życiorysie piękne karty - był działaczem niepodległościowym, ale i mniej ciekawe: w latach 30. został członkiem ONR-u i zwrócił się w stronę faszyzmu. Jego żona, Symeona (?niezwykłej urody kobieta? - mówi Lechowski), pochodziła z Cornów. Jeden z rodu, Michał, w XIX wieku miał naprzeciwko cerkwi na Lipowej - jeden z pierwszych sklepów z artykułami kolonialnymi, sprowadzanymi z egzotycznych krain. Olszyński zmarł w 1964 roku w wieku 79 lat, jego żona - w 1985 roku w wieku 94 lat.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
13 z 18
*Józef Dobrogost
Po prawej stronie kaplicy, stojąc w bocznej alejce wśród grobów w głębi (po prawej stronie) zobaczymy piękny pomnik. To pamiątka po białostockim mistrzu kamieniarskim. Jeśli dobrze się rozejrzymy wśród nagrobków pochodzących sprzed I i II wojny światowej na cmentarzu farnym, zobaczymy dzieła, które wyszły z jego pracowni. Na wielu takich dziewiętnastowiecznych pomnikach znaleźć można sygnaturę: ?prac. J. Dobrogosta w Białymstoku?. I taka też jest na jego nagrobku. Józef zmarł młodo, w wieku 34 lat w 1898 roku, ale pracownia działała dalej, na zapleczu budynku na ul. Sienkiewicza obok siedziby policji wojewódzkiej.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Będąc ciągle po prawej stronie kaplicy wchodzimy nieco w głąb cmentarza.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
14 z 18
* Dr Irena Białówna
Postać jakby z kart powieści Żeromskiego. Irena Białówna (1900-82) zasłużyła na miano Doktora Judyma w spódnicy. Setki osób zawdzięcza jej życie, a Białystok - zorganizowanie po wojnie lecznictwa pediatrycznego i systemu opieki nad niemowlętami. Miała 27 lat, gdy (urodzona w Carycynie w głębi Rosji, po ukończeniu studiów medycznych w Woroneżu i w Warszawie) znalazła się w Białymstoku. I pozostała mu wierna do śmierci. Najpierw pracowała jako lekarz szkolny oraz w stacjach opieki nad niemowlętami. W czasie okupacji sowieckiej zawiadywała szpitalem dziecięcym przy ul. Fabrycznej, a po wkroczeniu Niemców i utworzeniu na tym terenie getta - szpitalem (wraz z dr Anną Ellert - której nagrobek znajdziemy niedaleko mogił rodzin Łuszczewskich i Kitszelów) przy ul. Warszawskiej i nielegalnym zakładem opiekuńczym, w którym przechowywano m.in. dzieci żydowskie. Współpracowała z Armią Krajową i PCK.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Gdy gestapo wpadło na trop organizacji, dr Irenie jako jednej z nielicznych udało się przeżyć. Aresztowana przez gestapo, przez trzy lata przebywała w więzieniu i obozach koncentracyjnych, m.in. w Brzezince, Ravensbruck i Gross-Rosen. Zawsze służyła pomocą innym więźniom, zwłaszcza matkom z małymi dziećmi. Po wyzwoleniu wróciła do Białegostoku. I to ona współorganizowała tu opiekę medyczną i szpitalnictwo, prowadząc też praktykę prywatną, często najbiedniejszych lecząc za darmo. Czasy były ciężkie - w mieście było ledwie trzech pediatrów, a i choroby wieku dziecięcego były o wiele groźniejsze niż dziś. Była m.in. dyrektorem Wojewódzkiej Poradni Matki i Dziecka, ordynatorem oddziału dziecięcego w Szpitalu Wojewódzkim im. J. Śniadeckiego. Zorganizowała Państwowy Dom Małych Dzieci, oddziały noworodków i pediatryczne w szpitalach. Posłowała w Sejmie (1957-61), organizowała Polskie Towarzystwo Pediatryczne.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
15 z 18
* Julitta Slendzińska
To ostatnia z rodu Sleńdzińskich (1927-1992). Niewiele rodów polskich artystów ma galerie poświęcone wyłącznie własnej działalności. Ale wileński ród Sleńdzińskich taką galerię ma - właśnie w Białymstoku. Placówka chroni i popularyzuje twórczość rodu: pradziada donatorki galerii Julitty Sleńdzińskiej - Aleksandra (1803-1878), ojca Ludomira (1889-1980) i samej Julitty (1927-1992), urodzonej w Wilnie, zmarłej w Białymstoku. Galeria powstała w oparciu o darowiznę Julitty, a powołała ją do życia stosowną uchwałą Rada Miejska Białegostoku. W kolekcji galerii znajdują się obrazy, polichromowane rzeźby i płaskorzeźby, studia rysunkowe, szkice wykonane przez Sleńdzińskich w okresie XIX-XX wieku oraz archiwum rodzinne. Jest też stary, cenny klawesyn, który został po Julitcie.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
16 z 18
*Jan Kucharski
W tej samej alejce co Irena Białówna leży Jan Kucharski, choć jego napis ciężko odczytać. Jak większość nagrobków na przełomie XIXi XX wieku wyszła z pracowni Dobrogosta, tak większość pięknie zdobionych kafli, którymi wykładano białostockie piece - pochodziła od Jana Kucharskiego. Jedną z najlepszych białostockich kaflarni na ul. Kaflowej (późniejszej Grunwaldzkiej) założył jeszcze za carskich czasów.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Podobnie jak aptekarz Filipowicz nie zajmował się tylko rodzinnym biznesem - Kucharski był znanym i cenionym działaczem samorządowym jeszcze w okresie zaborów, i później, po odzyskaniu niepodległości przewodniczył m.in. komisji budownictwa rady miejskiej. Cieszył się niesłychanym szacunkiem. Po I wojnie światowej fabrykę (dodajmy, że słynęła z bardzo dobrego zaplecza socjalnego, m.in. stołówki) przejęli synowie Kucharskiego: Sylwester i Józef. Obaj zmarli w ZSRR, wywiezieni tam w czasie II wojny światowej.
17 z 18
*Jadwiga Klimkiewiczowa
Za każdym razem, gdy trzymamy w dłoniach przedwojenne pocztówki z białostockimi widokami - pomyśleć powinniśmy właśnie o pani Jadwidze. Wydawała je własnym sumptem (i wiele zachowało się po dziś dzień), prowadziła też księgarnię. Mogłaby być sufrażystką, wszędzie jej było pełno, a energii miała tyle, że mogłaby obdzielać innych. W pierwszych latach po I wojnie światowej zasiadała w radzie miejskiej Białegostoku (była zaledwie jedną z trzech kobiet-rajców w owym czasie). Była miłośniczką książek - miała z nimi do czynienia w dużym stopniu już w dzieciństwie. Jej ojciec, Franciszek Gliński, był pierwszym dyrektorem Biblioteki Publicznej w Białymstoku. W czasie II wojny światowej Klimkiewiczowa przeszła przez obozy w Auschwitz i Majdanku. Zmarła w 1952 roku, w wieku 71 lat.
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
18 z 18
*Eugeniusz Kazimirowski
To malarz, który był znajomym świętych. Święta udzielała mu wskazówek i wytykała błędy, błogosławiony pozował parę razy do obrazu. Święta to siostra Faustyna, błogosławiony - to ks. Michał Sopoćko, jej spowiednik, którego beatyfikacja odbyła się kilka lat temu. Eugeniusza Kazimirowskiego (1873-1939) los swego czasu zetknął z wizjonerką i apostołem św. Miłosierdzia. I kto wie, gdyby nie zamówiony przez nich obraz Jezusa Miłosiernego, tak naprawdę pozbawiony cech indywidualizmu artysty, o Kazimirowskim może w ogóle nikt by nie wiedział? Malarz przeniósł na płótno Chrystusa, który objawił się św. Faustynie, i której wizja od kilkudziesięciu lat, dzięki świętym obrazkom, znana jest na całym świecie. Kazimirowski namalował go w 1934 r. w Wilnie i tam też obraz ciągle się znajduje. Emocjonalnie oddał objawienie, które miała zakonnica - Jezusa Miłosiernego z promieniami biało-czerwonymi, wychodzącymi z piersi. Kazimirowski tak naprawdę najbardziej związany był głównie z Wilnem, mieszkał w Białymstoku zaledwie cztery lata, ale tu zmarł we wrześniu 1939 roku na zapalenie płuc i tu został też pochowany. Zapalony miłośnik wycieczek krajoznawczych, wraz z Michałem Goławskim zresztą opracował przewodnik po mieście i okolicy.
Wszystkie komentarze