Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
1 z 25
Kto i czym, czyli zagadnienia ludzkie i sprzętowe
Nasza ekipa była trzyosobowa - najwygodniej miał trzyletni Janek, którego rola polegała głównie na bacznej obserwacji i wygłaszaniu licznych, nieco abstrakcyjnych, komentarzy. Jednak ludzie bez odpowiedniego sprzętu nie podołają, dlatego trzeba było zdecydować się na jakiś środek lokomocji. Nasz wybór padł na rowery, co było zresztą dość oczywistą decyzją, jako że w wielu miejscach planowanej trasy samochodem jechać się nie dało. Sprzęt należało solidnie przygotować, który to krok całkowicie zlekceważyliśmy. Jak się okazało - dało się i bez przygotowań... Ale gdybyśmy mieli powtarzać wyprawę, na pewno założylibyśmy szersze opony.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
2 z 25
Zaczynamy od strony południowej - tam gdzie ulica Mickiewicza zmienia się w Stanisławowo
Jednak zanim początek wyprawy nastąpił, trzeba było załatać dętkę, przebitą szkłem leżącym na ścieżce rowerowej koło budynku sądów. Tak to jest, jak się nie patrzy uważnie przed siebie... Po niezbędnych naprawach docieramy do granic miasta. Skręcamy w lewo - będziemy okrążać Białystok w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
3 z 25
Halickie. Spichlerz miasta protestuje
Podróże kształcą. Okazało się, że Białystok może być spokojny o zaopatrzenie w żywność. W granicach miasta produkcja rolna idzie pełną parą - jest zboże, są obory pełne krów, są również ule. No i jest też protest przeciwko zmianom w planie zagospodarowania przestrzennego.
Niełatwo natomiast znaleźć wiejskie chaty. Wśród pól stoją eleganckie domy prosto z katalogu.
Ale obora już stylowa - w upalny dzień składowisko gnoju swoim zapachem zwala z nóg. Za to produkcja miodu to biznes gwarantujący wpływy wystarczające do postawienia nowoczesnego domu. Oczywiście z katalogu...
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
4 z 25
W centrum - nowe arterie, na peryferiach - drogi gruntowe
Jak widać na załączonym obrazku, nie opłaciło się mieszkańcom Halickich przyłączenie do Białegostoku. W budżecie miasta wciąż brakuje pieniędzy na utwardzenie ulic.
Pieniędzy brakuje również prywatnym inwestorom - oto napis "Nie płaci" wykonany sprajem przez jakiegoś rozżalonego podwykonawcę na budowanym domu jednorodzinnym. Coś chyba jest na rzeczy, bo napis jest wstydliwie przykryty starymi paletami.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
5 z 25
Tam gdzie koniec miasta, tam i koniec asfaltu
Nie ma mowy o żadnych połowicznych rozwiązaniach - droga asfaltowa kończy się jak nożem uciął równo z granicą Białegostoku. Uwagę zwracają również nietypowe budowle - tak jak na przykład ta oto wiata, wykonana z karoserii od Żuka. Mamy nadzieję, że to nie jest nowy typ przystanku BKM.
Po drodze spotykamy też dalsze przykłady ruralizacji miasta - a dokładniej traktor z kosiarką. Mały Jasiek był zachwycony, nalegał na bardzo długą i uważną obserwację poczynań tej wielkiej maszyny.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
6 z 25
Zagórki, Dojlidy. Byle do wody
Mimo trudności nawigacyjnych (nasz plan miasta pokazuje drogi, których w terenie nijak nie da się odnaleźć), zbliżamy się do stawów Dojlidzkich. Dobrze się składa - panujący upał zachęca do kąpieli. Wszechobecne błoto to też dobry powód, żeby się opłukać.
Na plaży MOSiR-u panuje niebywały tłok. Białostoczanie godzą się najpierw na stanie w długich kolejkach po bilet, a potem na ogromny ścisk, byle tylko móc schłodzić się w wodzie.
Po drugiej stronie stawu też dość pełno, z tym że plażowicze przetykani są wędkarzami. Kąpiących się nie zniechęca nawet fatalne zejście do wody, które w tym miejscu ogranicza się do stromo pochylonych płyt betonowych.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
7 z 25
Peryferie to działki, działki to budynki niespotykane nigdzie indziej
Działki mają swój niezaprzeczalny urok. W całym tym zamieszaniu wokół ustawy o ogródkach działkowych, umknęło jakoś zjawisko niesamowitej kreatywności domorosłych architektów działkowej zabudowy.
Nic dziwnego, że działkowcy się bronią przed oddawaniem swoich ogródków. Takie rezydencje warte są obrony.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
8 z 25
Przemysłówka - też ładnie
Na tak zwanej Przemysłówce architektura wkracza w obszary zarezerwowane dotąd dla surrealistów.
\
Są też rezydencje z wyeksponowanym garażem i mini-rondem na podwórku.
Swoje miejsce znalazł też blaszany kogucik, służący do wskazywania kierunku wiatru
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
9 z 25
Zaścianki - niegościnna kraina
Granica Białegostoku w okolicach Zaścianek to nie jest zbyt gościnne miejsce. Po pierwsze - ogromny ruch samochodowy, który wybitnie utrudnia poruszanie się rowerem.
Po drugie - ktoś z mieszkańców postanowił zamanifestować swój rasizm i ograniczone horyzonty. Ciekawe - ile lat w tym miejscu straszy już ten napis?
Po trzecie - potłuczone szkło, które przeszkadza w jeździe na rowerze o wiele bardziej niż ogromny ruch ma Baranowickiej.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
10 z 25
Grabówka. Przez łąki i pola
Docieramy do granicy z Grabówką. Nieoczekiwanie natykamy się na bloki.
Zaraz po przekroczeniu ulicy 27 Lipca spotykamy dwóch zabłąkanych panów w luksusowym Jaguarze, poszukujących Stanisławowa (tam rozpoczynaliśmy naszą wycieczkę). Pokusa wskazania drogi, którą my pokonaliśmy była wielka, ale ostatecznie pokazujemy na mapie bardziej sprzyjającą zmotoryzowanym drogę
Nam tymczasem los rzuca kłody pod nogi. Czy tam koła... Gzy gryzą niemiłosiernie.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
11 z 25
Bagnówka. Czy to jawa, czy sen?
Nowy wspaniały świat. Mocno okrojona idea miasta idealnego, jaką przedsiębiorca Tomas Bata zrealizował budując od podstaw czeski Zlin, zmaterializowała się na Bagnówce. Minimalne dozwolone odległości między sąsiadującymi budynkami czy powierzchnia działek przywołują na myśl utopijne pomysły stworzenia wspólnej przestrzeni do życia, w której każdy każdego kontroluje, zaś przestrzeń osobista nie istnieje.
Całość sprawia wrażenie przeniesienia się do gry komputerowej z połowy lat dziewięćdziesiątych, kiedy to programiści na potęgę stosowali trick z powtarzającym się w nieskończoność fragmentem krajobrazu.
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
12 z 25
Wyżyny - z fantazją i wiarą
Wyżyny jawią się obserwatorowi jako obszar mocno nasycony emocjami religijnymi. Jeśli jednak przyjrzeć się uważnie, można dostrzec inne pasje, którymi, żyją mieszkańcy. Poniżej propozycja nowego układu urbanistycznego Białegostoku. Najbardziej frapująca jest obecność ryby w piwnicach...
Tradycja i nowoczesność spotykają się przy Niemeńskiej.
Jest też boisko. Nic dziwnego, że takim zapleczem treningowym nie dajemy rady wyjść z grupy na EURO...
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
13 z 25
Pietrasze - odcinek specjalny
Jeden z największych - obok Lasu Solnickiego - kompleksów leśnych w granicach miasta. Wjeżdżamy i już po chwili kapitulujemy - nie jesteśmy w stanie przebić się przez gąszcz. Musimy skorygować trasę wędrówki i wybrać ubite drogi.
Janek trudów tego odcinka nie zauważył, zajęty był bowiem konsumpcją owocowego lizaka. I słusznie, bo w pobliżu ulicy Wysockiego robi się trochę łatwiej.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
14 z 25
Północny skraj miasta. Półmetek
Widoki w tym miejscu - wspaniałe. Pięknej panoramy doliny Supraśli nie psuje nawet kiepska pogoda. Niestety, jest też łyżka dziegciu - podczas przedzierania się przez krzaki tracimy licznik. Gdyby ktoś znalazł w jakichś zaskakujących ostępach prościutki licznik Sigma BC 500, prosimy o sygnał do redakcji.
Po drodze widać pouczający przykład porażki przy zakładaniu stawu. Oto naoczny dowód na to, że piasek przepuszcza wodę
Suchy, nie suchy, staw wymaga całodobowego monitoringu wideo.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
15 z 25
Drzwi do leśnej głuszy
Najpierw ostrożnie przejeżdżamy przez tory linii Białystok - Grodno. Janek chciałby zobaczyć pociąg, ale niestety żaden nie chce nadjechać.
\
Mijamy kompleks wypoczynkowo - gastronomiczny 'Wiking'. Trzeba przyznać, że stylistyka tego miejsca jest niebanalna.
Po przejechaniu krajowej ósemki, trafiamy na drzwi do lasu. Na szczęście nie były zamknięte na kłódkę. A za drzwiami - prawdziwa dżungla. Rezerwat 'Antoniuk' może i nie jest wielki, ale w granicach miasta to chyba najdzikszy kawałek lasu
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
16 z 25
Zawady - jest cieżko
Labirynt błot, rowów melioracyjnych i krzaków w okolicach Zawad staje się pułapką nie do przejścia. Ale nie uprzedzajmy wypadków...
Na początku jakoś idzie - mimo że droga robi się coraz bardziej grząska...
W końcu robi się tak grząsko, że trudno dalej mówić o drodze. Podejmujemy decyzję o odwrocie
Ale wyjechać z tych błot wcale nie jest łatwo...
Na domiar złego, zanosi się na burzę
Już na suchym lądzie, Jasiek decyduje o przerwaniu ekspedycji i udaniu się ku bardziej istotnym sprawom, takim jak obiad i leżakowanie
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
17 z 25
Fasty. W cieniu komina
Na wysokości Fast goniąca nas chmura robi się coraz bardziej sina. Ale jakoś nie zaczyna padać...
Z wygodnej ścieżki rowerowej można podziwiać twórczy wkład białostockich architektów w gospodarkę. Oto piękny przykład odrolnienia miedzy, dzięki któremu na wąskiej działce da się wcisnąć kilka szeregówek, a zachowane w ten sposób grunty orne można obsiewać choćby z balkonu
Fot. Marcin Onufryjuk / Agencja Wyborcza.pl
18 z 25
Bacieczki i Porosły - kraina osobliwości
Stacja kolejowa Białystok - Bacieczki to z geograficznego punktu widzenia bardzo interesujące miejsce. W tym bowiem punkcie krzyżuje się trasa S8, linia kolejowa Białystok - Ełk i granica miasta. Dalej granica biegnie wzdłuż niepozornej ulicy Esperantystów.
Ta część miejskiego pograniczna obfituje w osobliwości - takie jak na przykład szeroki na jakieś 40 cm pas ziemi niczyjej pomiędzy ogrodzeniami.
Albo staw z solidnym fundamentem
Albo przeurocze ogrodzenie z wspawaną winną latoroślą.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
19 z 25
Krupniki i Starosielce, czyli miasto industrialno - rolnicze
Odcinek granicy Białegostoku, położony za ulicą Elewatorską, to ciekawa mieszanka wsi i terenów przemysłowych. Tuż koło siebie stoją pordzewiałe, stalowe zbiorniki i poszarzałe, drewniane chałupki.
Dopiero po przecięciu ul. Popiełuszki pejzaże zaczynają wyglądać trochę bardziej miejsko.
Nawet pobieżne zerknięcie na okoliczne zagajniki daje mnóstwo dowodów na to, że zakaz wyrzucania śmieci jest od dawna martwy
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
20 z 25
Klepacze na ludowo
Kawałeczek dalej, w Klepaczach, kultura ludowa trzyma się mocno. Zaraz jednak trzeba opuścić to miłe miejsce i podążać wzdłuż granicy miasta, która w tym miejscu biegnie po torach linii kolejowej Białystok - Warszawa. Bardzo źle się po tym rowerem jedzie.
Co innego użytkownicy toru motocrossowego, który znajduje się tuż koło stacji Białystok - Wiadukt. Dla nich jazda wzdłuż szyn nie stanowiłaby żadnego problemu. Na szczęście jednak wolą swój tor. Trening idzie tam pełną parą.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
21 z 25
Księstwo kleosińskie (wrogie)
Na murach ościennego księstwa kleosińskiego trwa zajadła walka ideologiczna.
Chwilami krajobraz każe sądzić, że walka z mazania po murach przeniosła się do rzeczywistości. Ale bez obaw - to tylko poprzemysłowy pustostan
Są dwie teorie, co do tożsamości osób podpisujących się na kleosińskich murach. Albo są to Anglosasi na gościnnych występach, albo ktoś, kto wstydzi się polszczyzny.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
22 z 25
Ignatki - nowocześnie
Zostawiamy za sobą pomazane głupotami mury, i wskakujemy na nowiutką obwodnicę Kleosina. Niby jeszcze nie jest otwarta, ale da się ten kawałek przejechać
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
23 z 25
Hryniewicze i Olmonty
W okolicach Hryniewicz nie wolno nawet zbliżać się do młodych sosenek. Może dzięki takiej ochronie jest dość sielsko. Okazało się, że w granicach miasta żyją bobry. I nawet budują tamy.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
24 z 25
Co się ogłasza
Jadąc dookoła Białegostoku, niewątpliwą atrakcją jest lektura tablic ogłoszeń w ościennych miejscowościach. Można się na przykład dowiedzieć o koncercie legendy disco-polo w Juchnowcu. Albo bardzo atrakcyjnie zamienić dom na na mieszkanko.
Albo znaleźć tanią ekipę remontową.
Fot. Jędrzej Wojnar / Agencja Wyborcza.pl
25 z 25
To już koniec
I tak docieramy do końca naszej wyprawy - zamykamy pętlę w Stanisławowie. Ale zanim to nastąpi, możemy podziwiać architekturę rezydencyjną w najlepszym możliwym wydaniu.
Przejechaliśmy ponad 90 km, w rubryce "straty" wpisujemy dętkę i licznik rowerowy, zyskujemy natomiast wiedzę o zasobach miasta. Widzieliśmy mnóstwo atrakcyjnych terenów - to informacja dla miłośników rekreacji na wolnym powietrzu, a nie deweloperów gotowych zabudować każdą wolną przestrzeń. To też smutna refleksja o nie odbiegającej od ogólnopolskiego standardu przypadkowej zabudowie przedmieść i chaosie przestrzennym spotęgowanym przez wizualną kakofonię szyldów reklamowych. No i ten wszechogarniający bałagan, zaśmiecone ścieżki, pobocza dróg, dzikie wysypiska w lasach i zagajnikach. Ani plastyk miejski, ani strażnicy miejscy nie zapuszczają się w te rejony, a szkoda. No, ale z wieżowca na Słonimskiej peryferii nie widać...
Wszystkie komentarze