Wymyślony przez niemiecką socjalistkę, obrończynię praw kobiet, strywializowany w PRL-u, znielubiony w III RP. Dzień Kobiet - nigdy nie odejdzie do lamusa.
"8 marca - dzień międzynarodowej solidarności kobiet pracujących wszystkich krajów w walce o pokój, demokrację, równouprawnienie w kapitalistycznych, kolonialnych i zależnych krajach" - podaje Wielka Encyklopedia Radziecka t. XXVII (wyd. z 1954 r.). Pierwsze obchody Dnia Kobiet datuje się na 1910 rok. Początkowo było to święto emancypantek. Ale w krajach socjalistycznych służyło temu, by raz w roku naród przypominał sobie o kobietach i podziękował im za "wejście na traktory". W PRL-u w Dniu Kobiet mężowie zauważali płeć swoich żon, dyrektorzy zakładów państwowych to, że kobietą jest ich podwładna pani Ela, która codziennie parzy im kawę z fusami. A masowe poruszenie objawiało się pospolitym ruszeniem do kwiaciarń.
"Ty byś lepiej co dzień naczynia pomył i nie chlał z kolegami, niż mi raz do roku kwiatek przynosił" - buntowały się niektóre z dam.
Ten bunt doszedł do głosu po upadku socjalizmu. Kobiety wróciły do źródeł, do prapomysłu ich dnia, czyli walki o równe z mężczyznami prawa.
Ale dziś kobiety, nawet jak będą się broniły, to i tak dostaną kwiaty. Białostockie kwiaciarnie pełne tulipanów, róż i goździków zaroją się od mężczyzn wybierających kwiaty. Dla babć, żon, matek, córek, dziewczyn, koleżanek z pracy...
A my nasze Czytelniczki zapraszamy dziś w podróż w przeszłości. Bolesław Augustis, 8 marca 1936 roku, fotografował białostoczanki spacerujące ulicami miasta.
Wszystkie komentarze