MISSION IMPOSSIBLE - FALLOUT
Agent Ethan Hunt po raz szósty ratuje ludzkość. Bardzo dobry film rozrywkowy, choć mógłby trwać krócej.
Kierowana przez anarchistę Lane'a grupa terrorystów zwana Apostołami zamierza zniszczyć cywilizację przy użyciu bomb nuklearnych. Próba odkupienia ładunków plutonu niezbędnych do ich wyprodukowania kończy się niepowodzeniem, więc agent Hunt (Cruise) i jego współpracownicy - nerwowy Benji (Pegg) i niewzruszenie spokojny Luther (Rhames) - muszą je odzyskać. Do grupy zostaje jeszcze wciśnięty przez CIA agent Walker (Cavill) monitorujący jej każde posunięcie.
Istota fabuły pozostaje więc prosta - przechwycić albo rozbroić grożące apokalipsą urządzenie - ale ona sama jest mocno pogmatwana (zmiany tożsamości, fałszywe oskarżenia itd.). Jednak w filmach tego typu nie chodzi o to, aby ją śledzić krok po kroku i wyłapywać nieścisłości, ale by kontentować się składającymi się na nią sekwencjami. A jest czym: mamy tu w zasadzie wszystko, czego można wymagać od szpiegowskiego thrillera/kina akcji, a więc ostre strzelaniny i walki na pięści, donośne wybuchy, pościgo-ucieczki na lądzie, wodzie i w powietrzu itd. I wszystko w bardzo dobrym gatunku i doskonale zrealizowane. Trzeba też zapisać na plus reżyserowi Christopherowi McQuarrie (oscarowemu scenarzyście "Podejrzanych"), że posługuje się tu tradycyjnymi metodami, bez ciągłego uciekania się do komputerowych efektów specjalnych. W czasach, gdy kinowe hity o komiksowych superherosach składają się głównie z nich, jest w tym coś odświeżającego.
Oczywiście, z tą "świeżością" nie należy przesadzać. Żaden z fabularnych elementów "Mission Impossible 6" nie jest oryginalny: to raczej zestaw najlepszych pomysłów z poprzednich "Misji" albo innych filmów. Najlepsza scena - trójstronny pokaz sztuk walki w toalecie paryskiego klubu - ma swój daleki pierwowzór w jednych z "Bourne'ów". Ale wszystkie one są efektowne, w porównaniu ze wcześniejszymi "Misjami" mocniej podkręcone, dynamiczniejsze i głośniejsze.
Całość jest też bardziej "bondowata" niż poprzednio. Z tą różnicą, że choć przez ekran przewijają się piękne kobiety, nie dochodzi tu nawet do pocałunku. Hunt bowiem wciąż pamięta swoją żonę, z którą musiał się rozstać, aby skupić się na ratowaniu ludzkości. Romantyczny z niego bohater, choć przyznajmy, że to romantyzm nieco kiczowaty. A ciągłe podkreślanie, jaki to z niego ludzki agent, wolał ocalić życie jednego ze współpracowników, niż wykonać zadanie - robi się szybko nużące.
Grający go Cruise nie wygląda na swoje 56 lat, ale nie wygląda też już na 30. Zmężniał, stwardniał, stracił trochę z gładkiej młodzieńczości, częściej niż poprzednio dostaje wciry i częściej wydaje się zmęczony. Wolę go w tej wersji. A to, że podobno bez dublerów wykonuje numery kaskaderskie, musi robić wrażenie.
Jedyną słabością filmu - oprócz wtórności - jest to, że większość spektakularnych sekwencji jest nadmiernie przeciągniętych. Nie wystarczy jeden pościg motocyklowy - po chwili jest drugi. Pojedynek helikopterów w górach Kaszmiru trwa tak długo, że napięcie ustępuje miejsca zniecierpliwieniu itd. W rezultacie film trwa 2,5 godziny, o kwadrans za dużo. Choć znam takich, którzy by chcieli, aby ta parada atrakcji nigdy się nie skończyła.
Paweł Mossakowski
Kolekcja Muzeum Narodowego w Krakowie
Człowiek, który zabił Don Kiszota
Wariacja na temat losów Don Kichota w wykonaniu Terry'ego Gilliama, który wymarzony film zrobił po 30 latach starań.
Gdy twórca reklam cofa się w czasie z XXI-wiecznego Londynu do XVII-wiecznej La Manchy, Don Kichot bierze go za Sancho Pansę.
Nawet niewierzący w zrządzenia losu muszą przyznać: nad tym filmem od początku zdawała się wisieć klątwa. Oparty na książce Cervantesa obraz to egzemplifikacja "realizacyjnego piekła". Start w 1989 r. i 9 lat walki o budżet. Potem przełom: na pokładzie gwiazdy, ponad 30 mln dol. finansowania. Ale plan zmiotła powódź. W ciągu 29 lat dwaj wybrani odtwórcy głównej roli, Jean Rochefort i John Hurt, zdążyło umrzeć. Ale film w końcu trafia do kin.
Warner Bros. Polska
MŁODZI TYTANI: AKCJA! FILM
Kinowa wersja animowanego serialu Cartoon Network. Robin i spółka zrobią wszystko, by wreszcie powstał o nich film. Dla popkulturożerców, dzieciaków wychowanych na komiksach.
Podobno o wielkości superbohatera świadczy to, czy ma własną "kinówkę". Tytani wciąż czekają na debiut na dużym ekranie. Zamiast występować w filmach, stają się bohaterami memów. Złoczyńcy widzą w nich, i to w najlepszym wypadku, rezerwowy skład Ligi Sprawiedliwości. Jednym słowem: nie są brani na poważnie. Najbardziej przeszkadza to Robinowi. Jego frustracja sięgnie zenitu, gdy zobaczy zapowiedzi produkcji o Alfredzie, a nawet Batmobilu. Tylko jak zwrócić na siebie uwagę wytwórni?
Tytułowi bohaterowie to jeszcze dzieciaki, co lubią pajacować, dlatego żarty bywają infantylne. Beztroska Tytanów udziela się scenarzystom, którzy włączają tryb parodii.
Twórcy tej bezpretensjonalnej kreskówki w żadnym wypadku nie zamierzają zbyt poważnie traktować swojego filmu. Przełamują czwartą ścianę, dogryzając konkurencji z Marvela, ale też podśmiechują się z wpadek własnej stajni DC Comics. Jedne schematy przełamują innymi. Są odwołania do klasyki (np. "Powrót do przyszłości", "Król Lew"), motywacyjne piosenki, podróże w czasie z misją niedopuszczenia do narodzin słynnych herosów. Stan Lee najwyraźniej pomylił studia, przez co może mieć teraz kłopoty. Wszystko to przypomina szaloną jazdę bez trzymanki, która zmierza do finału z oczywistym przesłaniem, po drodze zapewniając jednak sporo rozrywki. Głupiutkiej, ale nie oszukujmy się: przy tych upałach może dać naszym mózgom odrobinę wytchnienia.
Piotr Guszkowski
M2 Films
NIEPOSŁUSZNE
Historia miłości i pożądania w świecie, w którym zasady wyznacza ortodoksyjna wiara.
Ronit (Weisz) jest mieszkającą w Nowym Jorku fotografką. Dawno temu wyrwała się z ortodoksyjnej londyńskiej społeczności żydowskiej w Hendon, gdzie jej styl życia, wybory, a przede wszystkim "niewłaściwa" orientacja seksualna, były źródłem fermentu. Po latach powraca - zmarł jej ojciec, uwielbiany w społeczności rabin, z którym nie udało jej się pogodzić. Zamieszkuje u przyjaciela Dovida (Nivola), który od lat tworzy pozornie zgodne (choć bezdzietne, a przez to mniej w społeczności poważane) małżeństwo z Esti (McAdams). Tajemnicą poliszynela jest, że kobiety łączył kiedyś romans, a brak społecznego przyzwolenia na jego realizację był przyczyną odejścia Ronit. Po latach wystarcza iskra, by rozniecić emocje na nowo.
Chilijczyk ciekawie opowiada o starciu pomiędzy seksualnością i moralnością, kategoriami arbitralnie w naszym świecie powiązanymi. Daje też widzom - i kinu w ogóle - jedną z najmocniejszych kobiecych scen erotycznych w dostępnym powszechnie kinie. Ekranowe zbliżenie Esti i Ronit to niemal bolesna dla jego świadka mieszanina pożądania, tęsknoty i, chyba też, świadomości niechybnego końca i niemożliwości spełnienia tego snu.
"Nieposłuszne" łatwo mogłyby być łzawym romansidłem, jednak klasa twórcy pozwala wpleść w tę produkcję zniuansowanie i subtelność. Scenariusz Lelio i Rebecki Lenkiewicz, oparty na powieści Naomi Alderman, uchyla widzowi drzwi do świata, który, choć funkcjonuje tuż obok, słabo znamy.
Anna Tatarska
Kino Świat
RODZINY SIĘ NIE WYBIERA
Francuska komedia raczej tylko dla fanów reżysera i aktora Dany'ego Boona.
Valentin odciął się od krewnych z dalekiej Północy. Niespodziewanie, mamuśka oraz braciak z żoną i córką postanawiają go odwiedzić. Tymczasem Valentin w wyniku wypadku traci pamięć i zachowuje się, jakby znów miał 17 lat, kiedy jeszcze kochał się w obecnej szwagierce. Nie dość, że zapomina o paryskim obyciu, to zupełnie nie poznaje ukochanej Constance.
Film pokazuje przerysowane zderzenie "nieokrzesanych wieśniaków" ze stołeczną elitą. Choć robi to mało błyskotliwie, pokazuje, że uprzedzenia są po obu stronach.
Piotr Guszkowski
Wszystkie komentarze