PATTI CAKE$ W FORUM
Opowieść o wyszczekanej marzycielce plus-size, dla której New Jersey to za mało. Czy jej bezczelny rap zabierze ją na sam szczyt? W pełni zasłużone sukcesy na festiwalach i zachwyty publiczności.
Dla wrogów Dumbo, dla przyjaciół Killa-P, Patricia Dombrowski (genialna Macdonald) to otyła kelnerka z New Jersey, która marzy o karierze raperki. Zgorzkniała matka wyśmiewa jej muzyczne zapędy ("rap to nie muzyka!"), dająca wsparcie ukochana babcia coraz bardziej choruje. Kieszenie świecą pustkami, kolejne prace to znowu upokorzenia i mobbing. Kiedy Patti wraz z kumplem Hareeshem na imprezie muzycznej poznają Antychrysta, zapadnie odważna decyzja: pora powołać do życia rapową załogę PBNJ. Czy amerykańskie przedmieścia - i świat - są na nich gotowe?
Gęsta od popkulturowych nawiązań, atrakcyjna warstwa artystyczna swój styl zawdzięcza wieloletniemu doświadczeniu reżysera z branżą wideoklipów.
Scenariusz jest klarowny i jędrny, ale nie nazbyt oczywisty, inscenizacja i aktorstwo w punkt, a teksty rapów Patti Cake$ wyśmienite (brawo tłumacz!). Na poziomie koncepcji to właściwie klasyczna opowieść o kopciuszku, młodej kobiecie, która spełnia marzenia, nigdy nie tracąc z horyzontu dobra swoich najbliższych. Ale sposób realizacji tego pomysłu jest bardzo nowoczesny. Wisienką na torcie, a raczej torpedą przy samolocie bojowym, jest bohaterka, która z pasywnymi księżniczkami z bajek nie ma wiele wspólnego.
Z punktu widzenia amerykańskiego społeczeństwa Patricia jest wyrzutkiem. Biedna, więc wykluczona ekonomicznie, gruba, więc wykluczona estetycznie, do tego pragnie kariery, którą według kulturowych kanonów podążają tylko wyszczekani faceci ze spluwą w kieszeni i złotem na szyi. Jednak Patti nie chce egzystować - chce żyć, i to pełną piersią. Nie godzi się na schylenie karku przed kulturowymi ograniczeniami. Jej determinacja, odwaga, intelekt i serce czuć w każdej klatce tego filmu.
Gdyby takie były księżniczki w bajkach, może mniej małych dziewczynek miałoby kompleksy.
Materiały prasowe Monolith Films
POTWORNA RODZINKA W HELIOSACH
Sympatyczna animacja o wartościach rodzinnych i demonicznym hrabi Drakuli z ciekawą warstwą muzyczną i atrakcyjnymi obrazkami. Nie do końca satysfakcjonuje jednak wydźwięk społeczny całości.
Hrabia Drakula zapragnął znaleźć towarzyszkę życia. Głos przypadkowo usłyszanej w telefonie Emmy Sielskiej tak trafia mu do gustu, że postanawia - ta albo żadna. Jest jednak problem - wybranka serca jest mężatką z dwójką dzieci. Jednak małżeństwo Emmy nie jest w najlepszej kondycji, dzieciaki mają focha, a Emma przechodzi kryzys zawodowy i emocjonalny. Kiedy więc wysłana przez wampira wiedźma przemieni rodzinkę w potwory, losy Sielskich staną pod znakiem zapytania.
Animacja jest wartka i wesoła. Sporo uwagi poświęcono dubbingowi, ładnie brzmią piosenki. Jednak historia jest wątpliwa na gruncie kulturowym. Po pierwsze, to przemocowa historia: opowieść o mężczyźnie, który uważa, że pozycja upoważnia go do zmuszania kobiet, by były z nim wbrew woli. Po drugie, jeśli przyjrzeć się sytuacji Sielskich, trudno dziwić się Emmie, że nie jest szczęśliwa... "Potworna rodzinka" na wierzchu jest kolorowa, ale wygląda najlepiej na zdjęciu - jej ideologiczny wydźwięk rozczarowuje.
ACH, ŚPIJ KOCHANIE W HELIOSACH
Reżyser Krzysztof Lang sięga w swoim nowym filmie "Ach, śpij kochanie" po jedną z kryminalnych zagadek PRL-u. Osnutą na faktach historię oglądamy z perspektywy młodego śledczego milicji. Po zaginięciu kolejnej osoby Karski stawia hipotezę o seryjnym mordercy. Trop prowadzi do bywalca najlepszych lokali w Krakowie, szanowanego obywatela, charyzmatycznego człowieka o tajemniczych powiązaniach, którego ktoś wydaje się kryć. Czyżby za zbrodnie odpowiadał "piękny Władzio", który czaruje wszystkich urokiem osobistym? W tej roli - Andrzej Chyra.
Rozmowa z Andrzejem Chyrą
Piotr Guszkowski: W nietypowym teaserze Władysław Mazurkiewicz zwraca się wprost do widzów, zaprasza ich na film i z nieskrywaną satysfakcją mówi, że zagrał go Andrzej Chyra. Czyżby seryjny morderca z zadatkami na celebrytę?
Andrzej Chyra: Nagranie powstało jako odezwa do kiniarzy, z którymi nie mogłem spotkać się osobiście na Forum Wokół Kina. Tak się spodobało, że zostało wrzucone do sieci. Władysław Mazurkiewicz rzeczywiście był człowiekiem bardzo lubianym, wręcz pożądanym w krakowskim towarzystwie. Był dowcipny, szarmancki, elegancki - nie bez przyczyny poświęconą mu książkę Cezary Łazarewicz zatytułował "Elegancki morderca". Więc tak, celebryta to chyba odpowiednie słowo, choć oczywiście lata powojenne trudno nazwać czasem celebrytów, a na pewno nie w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Choć Mazurkiewicz prowokuje, niejako ustawia ten film, nie jest głównym bohaterem. To historia milicjanta, który pod wpływem śledztwa musi zrewidować poglądy.
Dotarł pan do ciekawych opowieści?
- Kręciliśmy "Ach śpij kochanie" w miejscach, w których Mazurkiewicz przed laty się poruszał - nawet w tej samej kamienicy, w mieszkaniu piętro niżej. Rozmawiałem z ludźmi, legenda Mazurkiewicza jest w Krakowie wciąż żywa. Zapamiętali go jako miłego, grzecznego i uczynnego człowieka. Na planie odwiedził nas reżyser Marcin Krzyształowicz. Opowiadał, jak jego babcia spotkała raz "czarującego Władka". Było to w aptece prowadzonej przez byłą żonę Mazurkiewicza. Poradził jej, żeby poczekała, zaparzył herbaty i tak spędziła z nim kilka sympatycznych chwil. On się fantastycznie maskował. Dlatego kiedy na jaw wychodziły kolejne zbrodnie, ludziom trudno było uwierzyć, że to mogła być sprawka tego uroczego faceta.
FOTO: BARTOSZ MROZOWSKI
CZŁOWIEK Z MAGICZNYM PUDEŁKIEM W HELIOSACH
Film Bodo Koxa z gracją i charyzmą wypełnia lukę w polskiej kinematografii. Łączy SF z fascynacją historią, romantyzm przeplata z ironią, a wszystko na świetnym poziomie realizacyjnym. "Człowiek..." to twór umysłu pełnego kinowych referencji, ale samodzielnie i odważnie myślącego.
Warszawa, rok 2030. Jaka jest przyszłość stolicy? Niezbyt kolorowa. Może i technologia poszła naprzód i wszyscy mają zindywidualizowaną, funkcjonalną garderobę, ale wciąż istnieją problemy lokalowe, a zagospodarowanie przestrzenne kuleje. Z wszechobecnego gruzu wystrzeliwują lśniące wieżowce, doszusowując do, niezmiennie górującego nad Warszawą, PKiN-u. Segregacja klasowa jest ostrzejsza niż kiedykolwiek, porządku pilnują uzbrojone patrole. W tym futurystycznym państwie policyjnym znajduje się nagle Adam (Polak) - tajemniczy gość znikąd. W biurze, do którego zostanie przydzielony, pozna bezczelną Gorię (Bołądź). Dwójkę niepasujących do siebie odludków połączy zalążek relacji. Jej rozkwitu nie ułatwi odnalezienie przez Adama radia, które umożliwia podróże w czasie.
Absolutnym odkryciem jest dla mnie Piotr Polak. Aktor, który do tej pory zachwycał na scenie warszawskiego Teatru Nowego, przynosi na ekran znany ze spektakli Warlikowskiego miks magnetyzmu i minimalizmu. Niby robi niewiele, a nie można oderwać od niego oczu. Reżyserka obsady Paulina Krajnik miała doskonałe oko - Polak to strzał w dziesiątkę. Cała obsada "Człowieka." jest zresztą bardzo mocna. "Zvegowana" ostatnimi czasy Olga Bołądź przypomina, że ma w sobie żywą iskrę talentu, a rozmemłany nieudanym serialem Wojciech Zieliński świetnie kreuje postać czarnocharakternego nerwusa. Nie zawodzi cudownie absurdalny jak zwykle Sebastian Stankiewicz.
"Człowiek." to ledwie drugi profesjonalny pełnometrażowy film Koxa, weterana sceny niezależnej. Cechuje go brawura i pozytywne wariactwo, pomieszane z melancholią i delikatnym emocjonalnym podszyciem, które pamiętamy z "Dziewczyny z szafy".
mat. prasowe
GEOSTORM W HELIOSACH
Katastroficzne science fiction, czyli Gerard Butler znowu ratuje świat.
System satelitarny kontrolujący ziemski klimat zaczyna szwankować, i to tak poważnie, że grozi zagładą połowie ludzkości. Władze zwracają się o pomoc do jego projektanta (Butler), wcześniej usuniętego za niesubordynację, by usunął awarię. Film wchodzi bez pokazu prasowego.
Materiały prasowe
POMIĘDZY NAMI GÓRY W HELIOSACH
Amerykański debiut nominowanego do Oscara palestyńskiego reżysera z nagradzanymi Brytyjczykami Winslet i Elbą w głównych rolach. Ona musi zdążyć na własny ślub, on - na pilną operację.
Dwoje nieznajomych wsiada więc do jednego maleńkiego samolotu. Kiedy maszyna rozbija się wysoko w zaśnieżonych górach, ich świeża znajomość zostaje wystawiona na próbę. Pomoc nie nadejdzie - trzeba ją odnaleźć. Czy będą w stanie sobie zaufać i się wesprzeć, aby przetrwać?
Wszystkie komentarze