Baterie, melisa - prezenty Jagiellonii

Białostoczanie zimową przerwę w rozgrywkach spędzają na ósmej pozycji w tabeli. Zważywszy na różne problemy, z którymi drużyna borykała się w jesiennej części sezonu, pozycja jest niezła. Chociaż też o żadnym komforcie nie ma mowy. Jagiellonia nad ostatnim w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała ma zaledwie cztery punkty przewagi. Co to oznacza?

Wiosną będzie ciężka walka. Na razie cztery pierwsze zespoły mogą być pewne miejsca w pierwszej ósemce na koniec rundy zasadniczej. O pozostałe cztery miejsca w grupie mistrzowskiej będzie toczyła się bitwa uważa trener Michał Probierz.

Zanim jednak piłkarze wrócą do gry (treningi rozpoczynają 11 stycznia), jest czas na odpoczynek. Przed nami są też święta Bożego Narodzenia, czyli czas prezentów i życzeń.

Być może Bartłomiej Drągowski wiosną nie będzie grał już w Jagiellonii. Co prawda wcześniej był plan, że do ewentualnego transferu bramkarza może dojść dopiero po sezonie, ale sytuacja się zmienia i nie można wykluczyć go już zimą. 18-letni zawodnik co prawda jesienią nie czarował tak formą, fenomenalnymi paradami, jak pół roku wcześniej, ale zainteresowanie nim (od Włoch po Anglię) nie ustępuje. Czy odejdzie, czy też zostanie, to nad pewną kwestią powinien popracować. Na pewno jest on bardzo ambitny, a bramkarz też podobno musi być trochę szalony, ale jesienią czasami emocje brały górę. A to zbyt impulsywnie wyrażał pretensje w kierunku Jonatana Strausa, a to nie tam gdzie trzeba łapał Szymona Skrzypczaka z Górnika Zabrze. Przede wszystkim powinien skupić się na odbijaniu czy łapaniu piłki. A na uspokojenie podobno nieźle działa melisa.

W poprzednim sezonie w 37 spotkaniach Jagiellonia straciła 44 gole. Był to wówczas czwarty wynik w lidze. W 21 pojedynkach obecnych rozgrywek białostoczanie wyjmowali piłkę z własnej bramki już 34 razy. Więcej goli (35) straciło jedynie ostatnie w tabeli Podbeskidzie Bielsko-Biała. Gra w defensywie Jagiellonii jesienią pozostawiała sporo do życzenia. Bez względu, w jakim składzie grała drużyna, to obrona nie była monolitem. Lekarstwo na poprawę? Najlepiej byłoby ściągnąć z powrotem do Białegostoku Michała Pazdana. Z piłkarzem, który obecnie jest zawodnikiem Legii Warszawa, białostocka defensywa była bowiem zdecydowanie pewniejsza. Pozyskanie Pazdana pozostaje tylko w kwestii życzeń, ale sprowadzenie obrońcy porównywalnej klasy byłoby jak najbardziej wskazane.

Jacek Góralski jeszcze pół roku temu grał w I-ligowej Wiśle Płock. W ekstraklasie odnalazł się bardzo szybko, a jego znakiem firmowym są odbiory piłki. Gdy dopadnie do rywala, to mu nie odpuści, dopóki nie przerwie akcji, nie zabierze futbolówki. Pod względem odbiorów Góralski jest w ligowej czołówce. Po dobrych występach już nawet pojawiły się głosy, że pomocnik powinien zostać powołany do reprezentacji. Sam zawodnik raczej z tego się śmieje, bo w sumie na taki krok jeszcze chyba za wcześnie. Tym bardziej że brakuje mu też doświadczenia, samą ambicją i walecznością wszystkiego nie da się ugrać. Ponadto jeszcze częściej Góralski powinien obracać się z piłką do przodu i próbować zagrywać ją w kierunku bramki rywali, a w tym może pomóc kompas. Chociaż trzeba też dodać, że jesienią asystę zaliczył.

Konstantin Vassiljev dołączył do Jagiellonii przed sezonem. Estończyk w poprzednich rozgrywkach bardzo dobrze spisywał się w barwach Piasta Gliwice. W związku z tym z jego przyjściem związane były spore nadzieje. I trzeba przyznać, że w niektórych meczach 31-letni piłkarz prezentował się bardzo dobrze. Były i niekonwencjonalne zagranie i precyzyjne dośrodkowania. Vassiljev zdobył trzy gole i zaliczył siedem asyst (najwięcej z wszystkich zawodników Jagiellonii). Reprezentant Estonii zbyt wiele nie pomaga jednak drużynie w defensywie. Być może z tego względu, że przy zaangażowaniu w grę do przodu czasem brakuje mu sił na powrót. Pomoc w tym mogą baterie. Wówczas Vassiljev miałby moc niczym króliczki w reklamie Duracell.

Który z piłkarzy Jagiellonii słyszy najwięcej krytycznych uwag po swej grze? Jest to chyba Przemysław Frankowski. Zagra źle, to pojawiają się komentarze, że występuje, bo to 'synek trenera'. Zaliczy dobry występ, 'zdarza się'. Faktem jest, że 20-latek ma wahania formy. Wystarczy wspomnieć ostatni mecz przed zimową przerwą (2:2 z Cracovią). Najpierw zmarnował idealną sytuację do zdobycia gola, a następnie świetnie zapoczątkował akcję, którą później sam wykończył. Frankowski w obecnym sezonie zdobył pięć goli (do tego trzy w kwalifikacjach Ligi Europy i jednego w Pucharze Polski), czyli tylko o jednego mniej niż Piotr Grzelczak, najlepszy strzelec drużyny. Jak wyliczył serwis Ekstrastats.pl, Frankowski jest na 16. pozycji w zestawieniu najefektywniejszych piłkarzy ligi. Tak więc młody pomocnik powinien skupić się na grze, a na krytykę, gdy znowu będzie jej za dużo, mogą przydać się zatyczki do uszu.

Jagiellonia ponad 40 procent akcji ofensywnych przeprowadzała lewą stroną. Na lewe skrzydło, gdy tylko uporał się z problemami zdrowotnymi, na stałe powrócił Karol Mackiewicz. 23-letni pomocnik jesienią zagrał w 14 ligowych spotkaniach (w dziewięciu wybiegał na boisko w podstawowym składzie) i zdobył jednego gola. Jak na ofensywnego zawodnika dorobek marny, ale jego podstawową rolą nie jest strzelanie bramek, a dogrywanie piłek ze skrzydła kolegom z drużyny. Jesienią po jego podaniach padły trzy gole. To też w sumie niewiele. Wykonuje on jednak najwięcej dośrodkowań. Średnio ponad dziewięć na mecz. Nie wszystkie są oczywiście idealne, bo jakby tak było, to asyst miałby dużo więcej, ale też nawet te perfekcyjne nie zawsze kończą się golem. Wystarczy wspomnieć ostatni mecz jesieni, kiedy jego świetne dośrodkowanie zmarnował Przemysław Frankowski.

Alvarinho w poprzednim sezonie grał w Zawiszy. Co prawda zespół z Bydgoszczy spadł z ekstraklasy, ale Portugalczyk spisywał się na tyle dobrze (osiem goli w 32 spotkaniach), że białostoczanie zdecydowali się wyłożyć za jego pozyskanie około 200 tys. euro. Na razie jego transfer wygląda na pieniądze wyrzucone w błoto. Alvarinho w barwach Jagiellonii w ekstraklasie zaliczył jedynie cztery występy, nie czarował nawet w III-ligowej drużynie rezerw. Podobno Portugalczyk ma problem z aklimatyzacją w Białymstoku. Pomóc może słownik języka polskiego, a może rozmówki polsko-portugalskie. Gdy nie będzie problemu z komunikacją, to może i z pozostałymi kwestiami będzie lepiej?

Do kogo może trafić taki prezent? Za zdobywanie goli odpowiadają napastnicy, a więc adresatami mogą być: Piotr Grzelczak, Fedor Cernych, Karol Świderski, Łukasz Sekulski. Co prawda równie dobrze mogą oni występować i w pomocy, ale że są to zawodnicy ofensywni, więc i wówczas okazji do oddania strzałów powinno być trochę. Jesienią najskuteczniej uderzał Piotr Grzelczak. 27-letni piłkarz zdobył sześć goli, czyli najwięcej ze wszystkich piłkarzy Jagiellonii. Aby strzelić bramkę, potrzebował średnio ponad pięć strzałów. Co ważne, zagrał w 18 spotkaniach, ale tylko w dziesięciu z nich wybiegał na boisko w podstawowym składzie. Do tego Grzelczak zaliczył też trzy asysty.

Na początku wydawało się, że to właśnie zapas tego napoju alkoholowego może być idealnym prezentem dla Michała Probierza. Po głębszym (i wcale nie chodzi o picie) zastanowieniu to chyba nie byłby jednak najlepszy prezent. Trener o tym trunku wspomniał przecież przede wszystkim po meczu, który wyzwolił sporo negatywnych emocji i zakończył się złym rezultatem (porażka 0:1 z Legią Warszawa w poprzednim sezonie). Co więc mogłoby trafić do szkoleniowca? Może symboliczny kawałek muru. Gdy zespół zaliczał jesienią słaby okres (sześć kolejnych spotkań bez wygranej w lidze), Michał Probierz oddał się do dyspozycji zarządu. Zmiany trenera nie było. Włodarze klubu stwierdzili, że nie ma o tym mowy, piłkarze wstawili się za szkoleniowcem, zespół wsparli kibice. Wówczas też pojawiło się hasło ?murem za Jagą?. Trener mógłby też otrzymać kilka druków recept. Jesienią szukał różnych lekarstw na wyprowadzanie drużyny z kryzysu. W końcu udało się znaleźć złoty środek i teraz Michał Probierz bogatszy w doświadczenie od razu mógłby wypisać właściwy lek.

A na koniec życzenia zdrowia, żeby kontuzje omijały wszystkich zawodników. W mijającym roku kilku piłkarzy Jagiellonii borykało się z urazami. Jedne były poważniejsze (Marek Wasiluk, Jan Paweł Pawłowski), inne mniej (Karol Mackiewicz, Przemysław Frankowski, Sebastian Madera). Wszystkie jednak powodowały jedno ? piłkarze wypadali z gry, a czasami powrót najpierw do zdrowia, a potem do formy trwał długo. Dlatego też życzymy zdrowia, bo gdy ono będzie szwankować, to żadne wcześniej wymienione prezenty i tak nie pomogą.