Za duże. Za małe. Niszczą chodnik. Lecą z nich liście, które potem trzeba sprzątać. Zagrażają. Dominują. Rosną byle jak. Są chwastami. Zawsze jest jakiś dobry powód, żeby w Białymstoku wyciąć dorodne drzewo. Od lat drwale mają u nas pełne ręce roboty. Efekty ich wytężonego trudu dobrze widać nawet z satelity.
REKLAMA
1 z 10
Pałacyk i Pałac - bo zieleń nie może dominować
Przeciągnij suwak, żeby porównać zdjęcia
Na zdjęciu satelitarnym z lewej, zrobionym w 2006, skwer za Pałacykiem Gościnnym jest gęsto zadrzewiony. Na fotografii po prawej stronie, wykonanej w 2011 widać, że drzew jest wyraźnie mniej.
Wycinka miała miejsce w 2007. Urzędnicy tłumaczyli, że usunięto tylko topole, które przytłaczały inne, bardziej szlachetne gatunki drzew. Chodziło również o zrobienie miejsca pod barokowy zieleniec.
Również koniecznością odtworzenia barokowego ogrodu tłumaczono ogołocenie dziedzińca Pałacu Branickich. W 2008 i 2009 roku drwale rozprawili się z 49 dorodnymi lipami, jesionami i klonami. Najstarsze drzewo zasadzono w połowie XIX wieku, wiele z pozostały było również stuletnimi, zdrowymi okazami.
- Jeśli byśmy ich nie wycięli, program rewitalizacji Pałacu Branickich upada - tłumaczyła Jolanta Koller-Szumska z referatu kultury i ochrony zabytków białostockiego magistratu. - Naszym założeniem jest odtworzenie stanu z XVIII w, zieleń nie może zdominować architektury - podkreśla Koller-Szumska.
2 z 10
Fara, kościół Rocha, kościół św. Wojciecha - bo zagrażają
Kilkudziesięcioletnie kasztany przed katedrą widać jeszcze na zdjęciu z 2006 roku (po lewej). Na fotografii z 2014 (po prawej) są już tylko wspomnieniem. Drzewa poszły pod topór w 2010, przy okazji remontu kościoła. - Nie są one w dobrym stanie i zagrażają zabytkowi - stwierdziła ówczesna zastępczyni konserwatora zabytków, Zofia Cybulko.
Równie groźne były wiekowe drzewa przy kościele św. Wojciecha. Widać je jeszcze na zdjęciach z 2011 r. Wycięto je rok później. Wszystko działo się "za wiedzą i zgodą służb wszelakich" - jak poinformował dyżurujący wówczas na parafialnej plebani ksiądz. Przy okazji odsłonięta została ciężka, brzydka bryła Muzeum Archidiecezjalnego, dotąd litościwie przesłonięta liśćmi...
Wycinki przy Farze i kościele św. Wojciecha to drobiazg w porównaniu z dewastacją wzgórza św. Rocha. W 2008 proboszcz dosłownie ogołocił je z drzew za zgodą konserwatora zabytków, który uznał drzewa za samosiejki, niszczące mury i rozsadzające skarpę.
- Jak można mówić, że korzenie drzew niszczą skarpę? To właśnie one ją wzmacniają! - zżymał się wtedy Jarosław Chodynicki, szef białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
3 z 10
Branickiego, Legionowa - żeby był porządek
W 2006 roku szpaler drzew przy Branickiego jest jeszcze doskonale widoczny. Wycięto je trzy lata później, przy okazji remontu (a właściwie rozbiórki) zabytkowej kamienicy pod numerem 3/5.
Topór drwala nie ominął też klonów za budynkiem sądów przy ul. Skłodowskiej. Dobrze widać je na fotografiach z 2006 roku, podczas gdy w 2014 satelita sfotografował w tym miejscu parking z polbruku. Dostało się również drzewom stojącym od frontu, przy ulicy. Po stronie Sądu Okręgowego zostały zaledwie dwa.
Kilkaset metrów dalej podobny los spotkał drzewa przy Legionowej. Na miejscu części z nich jest teraz parking przed KFC, pozostałe zaś zostały usunięte w 2012 r. z Alei Bluesa w ramach... porządkowania terenu.
- Wykonane tam prace nie są bezpośrednio związane z planowanym w przyszłości przedłużeniem alei Bluesa. Celem było uprzątnięcie terenu, poprawienie jego wizerunku - twierdził wówczas Karol Świetlicki z biura prasowego miasta.
4 z 10
Malmeda i Nowy Świat - bo rosły byle jak
Na zdjęciu z 2006 wzdłuż Malmeda rośnie szpaler dorodnych drzew. W 2012 satelita uchwycił tylko kilka. Co się stało? W 2008 wycięto je pod miejsca parkingowe.
- Kilkudziesięcioletnie drzewa, które rosną w mieście, bardzo często były sadzone byle jak i gdzie popadnie. Dlatego nie przedstawiają wartości estetycznej. My posadzimy szlachetne gatunki - zapewniała wtedy rzeczniczka prezydenta.
Jeszcze gorzej z drzewami postąpiono przy budowie ulicy Mazowieckiego. Po protestach mieszkańców miasto obiecało pozostawić chociaż część drzew, ale później się z tych obietnic wycofało, fundując w centrum miasta kolejną kamienno - betonową pustynię.
- Dlaczego tych parkingów jest aż tyle? Dlaczego zaprojektowano je tak, żeby wyciąć prawie wszystkie drzewa? Gdzie obiekty małej architektury, gdzie ciągi pieszo-jezdne? Jak to wszystko wpłynie na funkcjonowanie ścisłego centrum, na ulicę Lipową? - pytał wówczas retorycznie architekt Bogdan Pszonak, jedna z wielu osób, które domagały się pozostawienia zieleni w centrum miasta.
5 z 10
Rynek i skwer Konstantyna - bo to wizytówka miasta
Całkowita metamorfoza, której uległ w 2007 r. Rynek Kościuszki do dziś budzi kontrowersje. Jedni w nowym rynku widzą tylko betonową pustynię, inni tętniące życiem centrum miasta z prawdziwego zdarzenia. Pewne jest jednak, że miasto nawet nie próbowało wkomponować istniejącej zieleni w nowy plac miejski. Pozostawiono tylko kilka starych kasztanów, niektóre zaś drzewa przesadzono na rzadko odwiedzany skwer Dziekońskiej.
Równie nonszalancko potraktowano skwer Skwer św. Konstantyna Wielkiego, cesarza, który w zamian za część zieleni dostał przydługą nazwę z dziwacznym przecinkiem i fontannę.
6 z 10
Grunwaldzka, Waszyngtona - bo trzeba mieć gdzie zaparkować
Budowa Opery pociągnęła za sobą nie tylko ogromne koszta, ale też przeobrażenie całej okolicy. Wyburzona została stara, drewniana architektura, a także przetrzebiono związane z nią drzewa, często bardzo stare. W ramach przebudowy skrzyżowania Kijowskiej z Grunwaldzką (rychło przemianowaną na Sosnowskiego) w miejscu drzew powstał betonowy plac, na którym urządzono parking.
- Ustawa o ochronie przyrody nie pozwala na zabijanie takich zwierząt. Teoretycznie moglibyśmy pozwolić na ich płoszenie i niszczenie gniazd, ale nikt się w tej sprawie do nas nie zwracał - mówiła Małgorzata Wnuk, rzecznik białostockiej RDOŚ. Przywołuje artykuł 52 ustawy i wynikające z niego rozporządzenie ministra środowiska z roku 2004. Z tych aktów prawnych wynika, że w przypadku zwierząt objętych częściową ochroną gatunkową ich gniazda można niszczyć, ale tylko między październikiem i lutym, gdy są puste.
7 z 10
Rocha, Sienkiewicza, Wasilkowska - bo to złe topole były
Wzdłuż ulicy św. Rocha wycięto cały szpaler drzew. Na zdjęciu z 2006 widać jeszcze korony po oby stronach jezdni. W 2014 po stronie Spodków zostało ich tylko kilka.
W 2008 miasto wycięło drzewa wzdłuż ulicy Sienkiewicza.
Proszę nas nie traktować jak zagorzałych drwali. Dla nas rzeczą nadrzędną jest sprawa bezpieczeństwa ruchu, nie chodzi tu nawet o zwiększenie przepustowości tych ulic - zapewniał Janusz Ostrowski, dyrektor departamentu inwestycji urzędu miejskiego.
W 2009 pod topór poszedł szpaler topoli wzdłuż Wasilkowskiej. Według władz spółdzielni 'Wielkoblokowa', która dokonała wycinki, topole były zagrożeniem dla mieszkańców.
- Musimy dbać o bezpieczeństwo. To nasze zadanie jako spółdzielni - sprawić, by nasi mieszkańcy byli zadowoleni i bezpieczni - mówił Mieczysław Krzywiec, kierownik ds. technicznych.
8 z 10
Antoniukowska - bo musi powstać pas rozdzielający
W 2009 drwale mieli używanie na Antoniukowskiej. Związane to był z modernizacją tej ulicy, w ramach której pomiędzy jezdniami miał powstać pas rozdzielający z płotkiem. Żeby tego dokonać, miasto postanowiło wyciąć rosnące tam drzewa. Co ciekawe, na budowę bardzo potrzebnej w tym miejscu drogi dla rowerów miejsca już nie starczyło.
9 z 10
Zwierzyniecka - bo tutaj ma być zieleniec
Blisko 1000 drzew padło ofiarą drwali przy okazji domykania Trasy Kopernikańskiej. Miasto nie potrafiło jednoznacznie wyjaśnić, dlaczego akurat w tym miejscu Zwierzyniecka musi być aż tak szeroka. Argumenty przemawiające za tak dużą skalą wycinki brzmiały absurdalnie - ten fragment pamiętającego czasy Branickich parku został przetrzebiony tylko po to, by wzdłuż ulicy stworzyć...zieleńce.
Ciekawostką jest fakt, że urzędnicy nie troszczyli się o to, by z wycinki wynikła jakakolwiek korzyść ekonomiczna dla miasta. Na pytanie, co stało się z drewnem pozyskanym podczas budowy Trasy Kopernikańskiej, Urszula Sienkiewicz, rzecznik prezydenta odpowiedziała - Przyznam szczerze, że nie pamiętam. Ale my zazwyczaj przekazujemy ten surowiec firmom prowadzącym wycinkę.
10 z 10
Okolice Aeroklubu - bo to nie las, tylko krzaki
Jednym z powodów, dla których zrezygnowano z budowy regionalnego lotniska na Krywlanach, była chęć ocalenia Lasu Solnickiego. Wydłużenie pasa wymagałoby bowiem oczyszczenia z drzew ponad 100 hektarów terenu. Tego samego lasu nie było jednak żal ani pod poszerzenie Ciołkowskiego, ani pod wycinkę w okolicy siedziby Aeroklubu.
- Te prace prowadzone są na nasze zlecenie, pod nadzorem nadleśnictwa Dojlidy. Po prostu przywracamy okolicom lotniska jego historyczny wygląd - wyjaśniał Henryk Sosnowski, dyrektor białostockiego aeroklubu - Właściwie to nie wycinka, a odkrzaczanie - tłumaczył.
Co za populizm? Drzewa są piękne - ale nie wszystkie. Topole czarne, osiki po 60 latach zaczynają usychać i się sypać, klony jesionolistne są po prostu wstrętnymi chwastami - tych drzew jest w Białymstoku masa. Klony, Lipy i inne szlachetne drzewa powinny być za wszelką cenę chronione, bo wiekowe nadają okolicy dostojeństwa. Pozostają jeszcze cięcia pielęgnacyjne, prześwietlające, które MUSZĄ być wykonywane ze względów higienicznych. Ile osób jest w stanie rozpoznać gatunek drzewa i coś o nim wie? Z pewnością im głośniej krzyczy, tym mniej wie.
Czy oglądając te zdjęcia potrzeba jeszcze komentarza? Moim zdaniem nie.
Makabrycznie potraktowano ul. Białówny i Malmeda - tych drzew absolutnie nie należało wycinać tym bardziej pod miejsca parkingowe. Z metamorfozy Rynku Kościuszki jestem akurat zadowolony. Jedynie dokonałbym małej korekty od strony Fary - szpaler drzewek na południowej pierzei bym odbetonował dodając tam pas ziemi z kwiatami lub nawierzchnię przepuszczalną (szerokość co najmniej 1,5 m). Zmiana przy soborze Św.Mikołaja zdecydowanie na plus - na minus dziwaczna nazwa. Podobny plac chciałbym zobaczyć w trójkącie ulic Mazowiecka-Kaczorowskiego-Waszyngtona z odnowieniem drewnianej i ceglanej kamienicy - idealna przeciwwaga dla ohydnej, monstrualnej LegioNovej.
Wycinka na Krywlanach - totalny absurd - zrobiono to tylko dla drewna. Nic przecież Aeroklub innego na tym nie skorzystał.
Budując ul. Zwierzyniecką i Pio popełniono wielki błąd. Należało trasę schować pod ziemię tak by przechodząc ze Zwierzyńca do Parku Konstytucji mieć tylko pas polany,a nie ruchliwą autostradę. Wiązałoby się to z zamknięciem a przynajmniej zmarginalizowaniem ul. 11 Listopada ,gdyż droga musiałaby schodzić pod ziemię na wysokości Wołodyjowskiego i Świerkowej. Dziś wraca się do tego pomysłu ,ale z uwagi na poniesione nakłady nie spodziewałbym się aż takiej rewolucji przez najbliższe 20-25 lat.
Zielone, zrównoważone, przyjazne pieszym,rowerzystom i komunikacji miejskiej myślenie z wielkim oporem wchodzi na nasz "daleki wschód" ,gdy nawet inne miasta w Polsce (patrz Łódź) likwidując przejścia podziemne my je tworzymy w centrum miasta. Spychamy ludzi i rowery pod mosty i jednie w imię świętej przepustowości. Niestety podróże Prezydenta Truskolaskiego niczego Go nie uczą. Niedługo Londyn, Nowy Jork, Paryż będzie przyjaźniejszy ludziom niż nasz "zielony" Białystok.
Miasto to nie samochody i szerokie arterie. Miasto to ludzie. Ludzie nie chcą hałasu, smrodu, asfaltu i betonu. Kiedy zrozumieją w urzędach że dla 3-4 godzin korków w dni robocze nie należy budować 4-6 pasmowych dróg.
Do dziś mam w oczach ciche dni zamkniętego skrzyżowania Piłsudskiego i Sienkiewicza. Nawet warkot maszyn budowlanych był cichszy od dzisiejszych aut. Bez smrodu, spokojnie piesi przechodzili ze strony na stronę, dziś muszą cisnąć się kanałami. Jakoś miasto przeżyło ten motoryzacyjny armagedon? Można? Można! Trzeba tylko wizji, planu i co najważniejsze odwagi by wprowadzić zmiany które zaowocują !
Drzewa daja tlen dla organizmow zywych 1 drzewo dla 3 organizmow zywych zabezpiecza tlen. Drzewa na drogami powinne byc wyciete tylko nowe sadzic w innych miejscach.
Nie dość ze populistyczny artykuł, niesiony na fali teraźniejszych wydarzeń w Lesie Zwierzynieckim, to jeszcze kompletnie niefachowy. Raz Gazeta pisze, że za mało parkingów w mieście, innym razem, ze nie dba się o zabytki, tym razem zajęła się drzewami. Fakt, można bardziej rozsądnie gospodarować zasobami zielonymi w mieście, ale pewnych drzew nie da się ocalić, chociażby ze względu na wytyczne wg. prawa, lokalne plany miejscowe, warunki techniczne i szereg innych przepisów. Poza tym, trzeba sprostać ogólnokrajowej i światowej tendencji: Więcej, Szybciej, Taniej!!! Tu zastanówmy się nad samymi sobą, czy chjcemy pozostać miastem prowincjonalnym, o którym w kraju mówi się, że po ulicach hasają białe niedźwiedzie, czy w końcu dać się miastu rozwinąć. Zajmijmy się ubranistyką, infrastrukturą i zielenią łącznie, bo to od planowania zaleźy to co się dzieje w mieście. Własnie, zastanówmy się, do kogo należy decyzyjność, kto odpowiada za złe decyzje planistyczne? Każdy wie kto, czasami niewiedza urzędników, ignorancja zarówno inwestora jak i wykonawców, a na końcu obojętność społeczna mają skutki w teraźniejszości.
Warto jednak szukać większej przyczyny problemu - większościowe bezguście Polaków.
Brak wychowania o estetyce i wyższych wartościach odbiją się nam bardzo długą czkawką na długie lata.
Białostoczanie, albo wygląd, albo taniość i tandeta jaką mamy dziś w mieście.
Pozdrawiam
Wszystkie komentarze