Aktywiści i aktywistki, zaangażowani w pomoc ludziom, którzy na drodze do lepszego życia przeszli wiele złego, podkreślają absurd wybuchu radości z powodu tego „sukcesu". Przecież tak powinno się dziać od początku, zgodnie z prawem polskim i międzynarodowym. A oni musieli przejść trzy brutalne push-backi i koczować prawie tydzień pod granicznym płotem, topiąc nad ogniskiem śnieg.
Od dwóch-trzech tygodni sytuacja na pograniczu pogarsza się. Znów, tak jak jesienią, przygraniczne lasy pełne są uchodźców, usiłujących przekroczyć granicę, kryjących się przed polskimi służbami w obawie przed wywózką do Białorusi. Są skrajnie wycieńczeni, zmarznięci, często w hipotermii, odwodnieni. Jest wśród nich bardzo dużo kobiet, dzieci, osób chorych, z niepełnosprawnościami i poważnymi kontuzjami.
CZYTAJ TAKŻE: Push-back nielegalny. Pierwszy wyrok w sprawie wywózek migrantów na granicę z Białorusią
- Jest to skutek likwidacji przez władze białoruskie dużego magazynu w Bruzgach, gdzie przez kilka ostatnich miesięcy przetrzymywano uchodźców i uchodźczynie będące w najgorszym stanie fizycznym. Część ze znajdujących się tam osób wróciła do Iraku, niektórym pozwolono na powrót do Mińska, ale znaczna część tych, którzy ze względu na groźbę prześladowań w krajach pochodzenia nie mogą wrócić, zdecydowała się szukać ochrony w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej - tłumaczą aktywiści i aktywistki Grupy Granica.
Do ostatniego dnia w Bruzgach zostały trzy rodziny irackich Kurdów - panów: Noamana, Sirwana i Zanko. W końcu wyrzuceni z magazynów, w 18-osobowej grupie tułali się po lasach blisko tydzień, aż dotarli kilkanaście kilometrów w głąb Polski. Bardzo osłabli i wzywali pomocy. W nocy z 24 na 25 marca znalazła ich grupa aktywistów z lekarką Pauliną Bownik, bardzo zaniepokojoną stanem pacjentów. W grupie było dziewięcioro dzieci i sparaliżowany 20-latek.
Najpierw wszyscy zostali zabrani do placówki Straży Granicznej w Narewce. 26 marca pogranicznicy grupę rozdzielili. Sześcioosobowej rodzinie sparaliżowanego Ibrahima - rodzicom, bratu i dwóm małym siostrom - pozwolili zostać i złożyć wnioski o ochronę. Od tygodnia rodzina mieszka w ośrodku fundacji Dialog, a pan Noaman, tato Ibrahima, powtarza rozpromieniony: - Tu jest bardzo dobrze, niczego nam nie brakuje.
Będą się teraz skupiać na zapewnieniu synowi właściwej diagnozy i opieki medycznej - w końcu po to głównie uciekli na Zachód.
Co stało się z pozostałymi 12 osobami? Horror. Polscy pogranicznicy wywieźli ich do granicy i przepchnęli przez druty do Białorusi. Zostawili bez wody, jedzenia, lekarstw, schronienia. Kobietę w trzecim miesiącu ciąży, z gorączką i krwiomoczem, dwulatka, chłopca z niepełnosprawnością intelektualną i z bólami głowy, dziewczynkę z wadą nerek i zakażeniem układu moczowego, najbardziej narażoną na odwodnienie.
Do piątku (1 kwietnia) koczowali po białoruskiej stronie, dosłownie metr od żyletkowego płotu, na wysokości wsi Bobrówka. Pan Sirwan, tato Sity - dziewczynki z chorymi nerkami - wysyłał aktywistom i dziennikarzom filmy. Na ostatnim widać jak topią w garnku śnieg nad ogniskiem, żeby uzyskać wodę do picia i umycia się.
Białoruskie służby nie pozwalały im się cofnąć, tylko pchały do Polski. Polscy pogranicznicy nie wpuszczali, wypychali siłą i gazem pieprzowym.
Horror trwał do piątku, 1 kwietnia, aż zdarzył się cud i rodziny „zostały ujawnione przez Placówkę SG w Czeremsze po nielegalnym przekroczeniu granicy, po stronie polskiej", po czym wreszcie zabrane do Centrum Rejestracji Cudzoziemców w Połowcach, gdzie pozwolono im złożyć wnioski o ochronę międzynarodową w Polsce. Jak zapewniała Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka prasowa Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej, wszyscy zostali zbadani przez lekarza i nikt nie wymagał hospitalizacji.
Jak przekazała, do CRC w Połowcach trafiło jednak tylko 11 osób. Tymczasem w grupie było ich 12, bo rodzinom towarzyszył 56-letni pan Mehrdad z Iranu.
Jak mówi rodzina sparaliżowanego Ibrahima, to właśnie Irańczyk - razem z bratem chłopaka - niestrudzenie przez kilka dni ciągnął go przez las na noszach.
- To taki dobry człowiek, znajdziecie go? - prosił pan Noaman.
We wtorek (05.04) Katarzyna Zdanowicz sprawdziła i przekazała: - On także złożył wniosek o ochronę i trafił do ośrodka dla cudzoziemców.
Jest to ośrodek zamknięty, w koszarach Straży Granicznej, miejsce o więziennym reżimie. To tam najbliższy czas ma spędzić cała dwunastka. Także najmłodsze dzieci. Ale nie jest to niestety żadną niezwykłą praktyką. W zamkniętych ośrodkach w Białymstoku i Czerwonym Borze umieszczono nawet rodziny z 4-miesięcznymi niemowlętami.
Tylko w dniach 22-28.03 aktywiści i aktywistki Grupy Granica odebrali wezwania od 191 osób, w tym 34 dzieci. Udało się pomóc 143 osobom, w tym siedmiorgu dzieciom.
W tym samym czasie potwierdzono co najmniej 36 wywózek za granicę.
Aktywiści i aktywistki udzielili pomocy m.in. samotnemu 16-latkowi z Jemenu uwięzionemu pomiędzy granicami, z uszkodzonym ścięgnem Achillesa i kością pokruszoną w wyniku prześladowań ze strony jemeńskiego reżimu; cierpiącej w wyniku złamania nogi matce z chorym dzieckiem, pięcioosobowej syryjskiej rodzinie (troje dzieci, dwoje dorosłych), która wpadła do rzeki, była przemoczona i mocno zziębnięta; grupie z mężczyzną mającym problemy z oddychaniem oraz z młodym chłopakiem z zapaleniem stawów.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
To tak, jakby sie Pan zapytal, czy wiezienie w RFN, czy USA bylo gorsze od zycia w PRL. Wiezienie, to wiezienie, Druty, cela, brak wolnosci. Trafiaja tam ludzie, ktorzy stanowia zagrozenie dla reszty spolkeczenstwa, w clu odizolowania, badz odbycia kary. ktos, kto ucieka przed przemoca nie jest automatacznei przestepca, czy zagrozeniem. Dlateog jak Polacy z tego PRL ucieklai, to trafiali do otwartych ostodkow - no chyba ze akurat porwali samolot, by dostac sie do Berlina Zachodniego i musieli odsiedzie cale pare miesecy w wiezieniu za terroryzm. Ci ludzie czegos takiego nie zrobili. Gdyby byli Ukriancami, czy Bialorusinami uciekajacymi przed rezimem Lukaszenki, do obozu zamknietego by nie trafili.
No wiadomo, lepiej by było ich "zamknąć" w półotwartym ośrodku, wtedy w 10 godzin by byli pod Berlinem i to Niemcy by mieli problem ...
Jak nic, trzeba utworzyć korytarz humanitarny z Białorusi pod Berlin, niech lepiej żyje się Łukaszence!
Brawo WYBORCZA!
Jesteś głupkiem czy tylko udajesz?
A wy, trollstwo to potraficie tylko wyzywać czy jakieś kontrargumenty też macie?
Katolicka, polska szumowinka jest.
Niemcy przejeli w zeszlym roku ponad 10 tys. ucodzcow, ktoryz przeszli z Bialorusi. I nie odsylaja. Argumentacja: "Polska nie gwarantuje uczciwej procedury uchodzczej". slyszal Pan, zeby niemcy sie jakos skarzyly? A teraz zarejestrowali ponad 300 tys. uchodzcow z Ukrainy,(plus osoby niezarejestrowane), ktorzy jakos tez nie chcieli zostac w Polsce., tylko woleli pod Berlin.... A straumatyzowany, niewinny czlowiek w wiezieniu to prosta droga do klopotow - dla niego, ale i dla spoleczenstwa. Posiedzialby Pan troche, to by Pan zrozumial.
Przyjęli migrantów, jest narracja że wywołali WW2 więc mają przyjmować.
Coś jak z parytetami ...
Wiesz, jak któryś uchodźca będzie szumiał - to w autokar i do Polski jako kraju z którego przybyli...
Na TVP czy ochronę Kaczelnika idzie znacznie więcej.