Popiela napisał w mediach społecznościowych: „Nie dowiemy się już jego imienia i nazwiska ani skąd przybył. Wiemy, że szedł po lepszy świat, a ostatnie chwile na tym świecie spędził w samotności, umierając z wycieńczenia i wychłodzenia na polach w okolicach Sokółki w mojej kochanej Polsce. (…) A relacja w mediach z pochówku »Znalezionego« głęboko mnie zasmuciła. Dlatego postanowiłem działać i ziemny kopiec już wkrótce zastąpi grób kamienny znany nam wszystkim z grobów naszych bliskich".
Medialna relacja z tego pochówku była bardziej niż skromna. Ciało mężczyzny znaleziono 19 września, a 22 listopada został on pochowany na cmentarzu katolickiej parafii w Sokółce. Bez ceremonii, bez duchownego, bez jakiejkolwiek przemowy, pożegnania. Obecna była jedynie grupka dziennikarzy.
Trumnę przywiózł karawan zakładu pogrzebowego Hades. Tabliczka na trumnie wskazywała na nieustaloną tożsamość zmarłego – NN – oraz datę śmierci. Na umieszczenie takiej tabliczki także na krzyżu zdecydował się właściciel zakładu pogrzebowego.
– Zmarły był czarnoskóry, pewnie pochodził z Afryki, możliwe więc, że był chrześcijaninem, prawda? – Zbigniew Biegański pytał dziennikarzy, jakby chciał się upewnić, czy dobrze zrobił, szykując zmarłemu krzyż i wbijając go w ziemię nad świeżo usypanym grobem. – Tutaj go chowamy, na katolickim cmentarzu, więc chyba wypada, żeby i krzyż był – analizował. – Tak pomyślałem, że najlepiej dać krzyż i na trumnę, i nagrobkowy.
Ciało czarnoskórego mężczyzny znaleziono na polu niedaleko Poniatowicz w gminie Sokółka. Później pojawiła się informacja, że zmarły miał przy sobie Biblię. Zbigniew Biegański jej nie widział, a to on zabierał ciało do zakładu medycyny sądowej zaraz po tym, jak dostał wezwanie od prokuratora, żeby przyjechać na miejsce zdarzenia.
Sekcja zwłok wykazała, że mężczyzna zmarł z powodu skrajnego wychłodzenia i wycieńczenia organizmu. Zresztą dokładnie tak jak dwaj inni uchodźcy znalezieni tego samego dnia w rejonie przygranicznym.
Nie było wiadomo, gdzie można go pochować.
– Zadzwoniłem do Bohonik, do przedstawiciela meczetu, ale powiedział, że nie pochowa, bo nie wiadomo, jakiego zmarły jest wyznania – opowiada Biegański, właściciel zakładu pogrzebowego. – Wtedy poprosiłem księdza proboszcza z parafii św. Antoniego, żeby pochować go tutaj, i się zgodził.
Ksiądz na pogrzeb nie przyszedł. – Użyczyliśmy miejsca na pochówek, ale nie mamy żadnych informacji wskazujących na to, że zmarły był chrześcijaninem. Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę – tłumaczył nam ksiądz Jarosław Ciuchna, proboszcz parafii św. Antoniego w Sokółce
Zmarły uchodźca spoczął w pasie z brzegu, pod samym ogrodzeniem cmentarza, jak wszyscy, których chowa opieka społeczna.
Kamienny nagrobek dla niego jest już zaliczkowany i w trakcie wykonywania. Jeśli trafi się kilka nocy bez ujemnych temperatur, będzie gotowy.
To prywatna inicjatywa Dariusza Popieli, olimpijczyka, medalisty mistrzostw świata i Europy, wieloletniego reprezentanta Polski w kajakarstwie slalomowym. Wciąż aktywnego sportowca, który jest jednocześnie laureatem konkursu Nagroda Polin 2021. Dariusz Popiela założył bowiem w 2018 r. Fundację Rodziny Popielów „Centrum". Jej głównym celem jest realizacja projektu „Ludzie, nie liczby" – imiennego upamiętnienia ofiar Zagłady oraz propagowania wiedzy i przywracania pamięci o mniejszościach narodowych, etnicznych i religijnych zamieszkujących tereny Polski w ujęciu historycznym i współczesnym. Członkowie i członkinie fundacji chcą inspirować i wspierać działania na rzecz rozwoju tolerancji i poszanowania godności ludzkiej.
Dariusz Popiela z Nagrodą Polin 2021 za projekt "Ludzie, nie liczby"
Dariusz Popiela szacuje, że w projekcie upamiętnili już na polskich cmentarzach z imienia i nazwiska ponad 5 tys. ofiar Zagłady. Podkreśla, jak ważny jest grób symbolicznie zamykający pewien etap, niezależnie od tego, czy ktoś wierzy w życie pozagrobowe, czy nie.
– Jako osoba od lat dbająca o godność ofiar Zagłady, zaangażowana w tym temacie, czuję się zobligowany, by dbać o pamięć i godność tych, o których nie ma kto pamiętać – tłumaczy.
Były dwa momenty, które zdecydowały, że zaczął działać na rzecz ofiar kryzysu humanitarnego przy polsko-białoruskiej granicy. Mimo że mieszka kilkaset kilometrów od Podlaskiego.
– Jedna z wolontariuszek projektu „Ludzie, nie liczby", która pomagała przy upamiętnieniu w Czarnym Dunajcu, jako dziennikarka pojechała w pobliże granicy, została zabrana na jedną z akcji, robiła reportaż. Potem podzieliła się z nami zdjęciami. Dla nas to był szok, bo karmieni byliśmy doniesieniami, że po stronie polskiej nikogo nie ma, że to wszystko odbywa się po stronie białoruskiej. A tu – zdjęcia dzieciaków. Jedno nawet w pieluszce – nie mógł uwierzyć Dariusz Popiela.
Przyznaje, że do tej pory myślał, że finansowe wsparcie Grupy Granica wystarczy, by „sumienie było spokojniejsze", ale okazało się, że to dla niego za mało.
Razem z ludźmi z projektu zaangażowali się w zbiórkę rzeczy potrzebnych do ratowania uchodźców i współpracując z Polskim Czerwonym Krzyżem, wysłali do magazynów przy granicy dary za blisko 10 tys. zł. Wszystko nowe, potrzebne do przetrwania w lesie, w niesprzyjających warunkach atmosferycznych.
Drugim momentem przełomowym były doniesienia medialne z pochówku migranta w Sokółce.
– To mnie siekło – bez ogródek mówi Dariusz Popiela. – Akcje pomocowe skupione na pomocy żywym ludziom w lesie to jest priorytet, ale jedno nie wyklucza drugiego. Uznałem, że w takim momencie, gdy sytuacja delikatnie się uspokoiła (choć w dalszym ciągu jest bardzo niebezpieczna, bo odnajdywane są kolejne ofiary), a magazyn pomocowy bazy, z którą mamy kontakt, jest pełen, mogę systematycznie próbować dbać o to, żeby pochówki odbywały się w sposób godny.
Podkreśla, że wykonanie grobu w Sokółce to inicjatywa prywatna, ale to nie koniec. Rozmawiał już z przewodniczącym Muzułmańskiej Gminy Wyznaniowej w Bohonikach o tym, by fundacja wspólnie z innymi chętnymi spróbowała zadbać o pochówki na tamtejszym mizarze.
– Tak czuję i tak robię, z potrzeby serducha – mówi Dariusz Popiela. A na Facebooku dodaje: „W normalnych okolicznościach nie trzeba byłoby o tym pisać, jednak czasy obecne wymagają świadectw i czynów, by przełamywać obojętność i niemoc, z jaką musimy się mierzyć".
Grobów, o które fundacja zadba, jest coraz więcej. Kryzys humanitarny na granicy zabrał co najmniej kilkanaście ludzkich istnień.
Poza czarnoskórym mężczyzną pochowanym na cmentarzu w Sokółce 19 września odnaleziono jeszcze dwa ciała: w okolicach wsi Dworczysko w gminie Giby – 29-letniego Irakijczyka Ahmeda Hamida, a pod wsią Zubry w gminie Gródek – 37-letniego Jemeńczyka Mustafy Mohammeda Mushed Al Raimi.
Wśród zmarłych na granicy był też m.in. 16-letni chłopiec z Iraku, który źle się czuł, wymiotował krwią, wraz z rodziną został wypchnięty na Białoruś i zmarł w nocy 24 września. 13 października na polach wsi Klimówka nieopodal Kuźnicy znaleziono ciało 24-letniego Syryjczyka Issy Jerjosa. 20 października w Bugu utonął 19-letni Syryjczyk Ahmad al-Hasan. Mężczyzna, który był z nim i przeżył – wypłynął po polskiej stronie – mówi, że do rzeki wepchnęli ich białoruscy pogranicznicy. 22 października w Kuścińcach w strefie stanu wyjątkowego znaleziono ciało około 30-letniego mężczyzny, którego tożsamości nie udało się ustalić.
Zwłoki kolejnej ofiary – 20-letniego Syryjczyka – zostały znalezione przez jednego z pracowników zakładu usług leśnych w rejonie Wólki Terechowskiej w powiecie hajnowskim 12 listopada.
3 grudnia w szpitalu w Hajnówce po długiej walce o życie zmarła w wieku 38 lat Irakijka Avin Irfan Zahir. Osierociła pięcioro dzieci, które razem z tatą przebywają w ośrodku dla uchodźców. 7 grudnia znaleziono zwłoki kolejnej ofiary we wsi Olchówka w gminie Narewka. Przy niej był plecak i nigeryjski paszport.
Dariusz Popiela szacuje koszt jednego grobu na mniej więcej 5–6 tys. zł. Datki zbiera na facebookowej zbiórce pod postem.
Można też wpłacać pieniądze na konto fundacji 64 1930 1826 2640 0626 9966 0001, z dopiskiem „grób dla zmarłych w lesie".
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze