W ramach akcji pod hasłem „Dziennikarze za kratami na Białorusi” na tabliczkach, jakie zawieszali sobie na szyjach protestujący i protestujące, widniały nazwiska niezależnych dziennikarzy i dziennikarek Radia Swaboda, portalu Tut.by, telewizji Biełsat, agencji BielaPAN, Zielonego Portalu czy portalu Nasza Niwa, których ostatnio skazywano na kary aresztu lub kuriozalnej wysokości grzywny za relacje i komentarze dotyczące obecnej sytuacji w ich kraju.
Protestujący i protestujące wymieniali się pod konsulatem co dwadzieścia minut i ze względów na pandemię koronawirusa nie gromadzili się pod konsulatem w większych grupach. Przed południem pierwszy pojawił się tu Denis Bondarau, mieszkający od blisko sześciu lat w Białymstoku, a pochodzący z Mińska. Na szyi miał zawieszoną tabliczkę ze zdjęciem jednego z prześladowanych dziennikarzy Radia Swaboda.
W rozmowie z „Wyborczą” przyznał: – To akcja pod hasłem „Dziennikarze z kratami”, ale w miejsce dziennikarzy możemy podstawić każdy zawód. Ludzie każdego zawodu są na Białorusi bici, wyłapywani, aresztowani, sądzeni, także sportowcy czy lekarze. Niektórzy są nawet mordowani. Jednak każda władza, która ma coś na sumieniu, w pierwszej kolejności rozprawia się z niezależnymi dziennikarzami, bo się po prostu boi, że będą mówić prawdę.
Dodał: – Białorusini wciąż będą protestować, dopóki nie odejdzie ta władza. Protesty w naszym kraju już pokazały, że jesteśmy godnym narodem i nie godzimy się na gwałt, który na nas jest dokonywany.
Pod konsulatem swoją solidarność z prześladowanymi na Białorusi dziennikarzami okazała także m.in. Marina Leszczewska stojąca na czele powołanej we wrześniu w Białymstoku Fundacji „Białoruś 2020”, zajmującej się m.in. pomocą Białorusinom i Białorusinom uciekającym ze swojego kraju. W rozmowie z nami zwracała uwagę: – Żeby nie niezależni dziennikarze, nie wiedzielibyśmy, co się dzieje na Białorusi. Sączyłyby się tylko kłamstwa państwowych mediów. Niezależni dziennikarze na Białorusi są bohaterami. Tym bardziej teraz, kiedy są zatrzymywani i aresztowani. To nawet nie do pomyślenia, że tak może być.
Niezależnych białoruskich dziennikarzy zaczęto oskarżać, powołując się na paragrafy kodeksu karnego, za które grozi im kara nawet kilku lat pozbawienia wolności. Represje także wobec nich zaczęły się zaraz po sfałszowanych wyborach prezydenckich 9 sierpnia, po których przez Białoruś dotąd przetacza się fala protestów, choć ostatnio są organizowane nieco rzadziej i w innych formułach niż na początku.
Materia³ promocyjny partnera
Materia³ promocyjny partnera
Wszystkie komentarze