Białystok New Pop Festival. W czasie koronawirusa wszystko jest inne, i inny jest też białostocki festiwal. Inny – bo bez publiczności. Na taki eksperyment zdecydowała się Agora SA i partner główny - Miasto Białystok. I postanowili słuchaczom wraz z artystami zaoferować profesjonalny dwudniowy festiwal, w którym artyści grają na żywo, koncerty odbywają się w tym samym miejscu, w którym odbywały się przez ostatnie dwie edycje (dziedziniec Pałacu Branickich).
Tyle że... publiczności fizycznie brak.
Białystok New Pop Festival NA ŻYWO
Ale jest po drugiej stronie: smartfonów, laptopów, tabletów, łącząc się z artystami online za pomocą www.newpop.pl, oglądając streaming odbywających się na żywo koncertów, zaglądając też na backstage, czy słuchając rozmów z artystami.
A jest czego słuchać - (można za darmo, można też wesprzeć artystów, kupując wersję płatną festiwalu na www.newpop.pl). Dziewiątka jest doborowa - w ciągu dwóch dni na festiwalu grają m.in. Maria Peszek, Krzysztof Zalewski, Natalia Przybysz, Ania Rusowicz. A także: duet Karaś/Rogucki, Karolina Czarnecka, Dr Misio i zespół Mgły.
To jedyny obecnie tak duży festiwal w Polsce odbywający się na żywo (choć z publicznością online) - tak zaawansowany technologicznie, z tak wielką sceną i z takim ciekawym line-upem.
Niełatwe zadanie miała Karolina Czarnecka zaczynająca w sobotę (11 lipca) od godz. 17.30 to nietypowe granie w czasie pandemii - niezrażona jednak wołała do kamer: - Dajcie hałas!
Hałasu zwrotnego być nie mogło, ale energia koncertowa była duża. Karolina przywitała się z mokrym Białymstokiem, wpatrzona w kamery, łączyła się wzrokowo z publicznością, gawędząc z nią, jakby ją widziała i słyszała, choć ze sceny widać tylko pracowników technicznych, pozakrywane głośniki, mokry dziedziniec.
Ale publiczność jest, tylko gdzie indziej - w domach, na wakacjach, pod jabłonką, nad morzem na hamaku. I choć gdy koncerty się kończą, aplauzu publiczności nie słychać, to jednak jest. I stworzone przez Karolinę Czarnecką świetne koncertowe emocje publiczność na pewno odczuwa. Gdziekolwiek jest.
Pochodząca z Białostocczyzny artystka, która tu kończyła Akademię Teatralną, a później na miejsce do życia wybrała Warszawę - gdy zapowiadała swój kolejny utwór, mówiąc: "Taka jest historia warszawskiego anioła, który przywędrował do domu" - jakby mówiła o sobie. Przywędrowała - w czasie dziwnym, pandemicznym, na potężną scenę, pusty plac. I dała świetny koncert - na poły zimnofalowy, na poły rockowy i hiphopowy. I obiecała: "będę nadal - szła pod wiatr, nie przestanę biec, szukać będę gwiazd".
Po Karolinie Czarneckiej na scenie zagrał intrygujący, nowy duet (choć artyści dobrze znani), jaki pojawił się na polskim rynku muzycznym po ogłoszeniu zawieszenia działalności zespołów Coma i The Dumplings - Karaś/Rogucki. To nowa odsłona możliwości obu panów, z których każdy jest kompletnie inny muzycznie, w innym wieku, z innym bagażem doświadczeń i wrażliwością muzyczną. A jednak, co podkreślili również w Białymstoku - polubili się, wzajem zainspirowali, i dużo od siebie uczą, tworząc nową jakość.
Frontman Comy Piotr Rogucki pisze teksty i śpiewa, Kuba Karaś z The Dumplings odpowiada za produkcje, nad muzyką pracują obaj. Tuż przed pandemią wydali album „Ostatni bastion romantyzmu”. I ten materiał, w którym pobrzmiewa zimna fala i new romantic (sami artyści opisują go jako erotyki motoryzacyjno-katastroficzne), w którym mocne jest przesłanie, że miłość jest lekarstwem na wszelkie zagrożenia, niesione przez niespokojną cywilizację - zaprezentowali w Białymstoku.
- Zawsze po ostatnich koncertach oczekujemy bisów i teraz nie wiem, doprawdy, co z tym zrobić - żartował na finał koncertu Rogucki. Kuba Karaś dodawał: - Bardzo dziękujemy, że ktoś z nami był. Wierzę, że ktoś tam był - mówił do kamery i pustego dziedzińca. A Rogucki puentował: - Sprawdzimy wasze emotikony.
Gdy na scenę wchodziła Natalia Przybysz zapadł już mrok, rozjarzona światłami scena jeszcze bardziej jaśniała z daleka. Popłynęły miękkie otulające dźwięki, charakterystyczny głos artystki na przemian energetyzował i koił, słuchacze dostali i sporo światła, i melancholii.
A na finał słowa: - Wysyłam wam dużo słońca. A jutro ubierzcie się ładnie, zabierzcie długopisy i zachowajcie się jak należy.
Nim na scenie pojawił się ostatni artysta sobotniego line-upu - Krzysztof Zalewski, widzowie mogli posłuchać nie tylko kolejnej rozmowy z artystami, ale i zobaczyć wnętrza części zabytkowego gmachu i architektonicznej wizytówki dawnego Białegostoku - Pałacu Branickich (to na jego dziedzińcu odbywa się Białystok New Pop Festival). To ukłon w stronę choćby tych widzów, którzy nigdy na festiwalu nie byli, ani w samym Białymstoku. Po części Pałacu - ciekawym Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu w Białymstoku oprowadzała online jego kierowniczka, Magdalena Muskała.
A potem scenę przejął Krzysztof Zalewski i dał wyjątkowo różnorodny stylistycznie koncert, z electro-rockowo-popowym sznytem. Zagrał energetycznie, łącząc różne klimaty, żartował, zagadywał do niewidzianej publiczności, przypomniał też, że jutro są wybory.
Widzów mu bardzo brakowało, ale próbował ich sobie wyobrazić. - My jesteśmy tutaj, wy jesteście gdzieś, musimy się wspiąć na wyżyny wyobraźni, by was zobaczyć, więc właśnie to robimy. Co tam robicie, może mi właśnie opowiedzcie?
Przy kolejnych utworach:
- Tę piosenkę już musicie ze mną koniecznie zaśpiewać. Więc jeśli nie chcecie mieć kłopotów z sąsiadami, czy obudzić dziecka, to zbiegnijcie ze smartfonem, tabletem, laptopem ze schodów, albo idźcie do łazienki, ukryjcie się gdzieś, i śpiewajcie.
- Może to i lepiej, że jesteście w domu, bo tu trochę mży. A tak jesteście w domu i w mojej głowie, a jednocześnie jest wam ciepło. Więc to jest jakiś plus tej sytuacji.
Przy przepinaniu gitary: - Gdy jest zwyczajny koncert, w tej właśnie chwili coś tam od was słyszę, można przerzucić się słowami, łatwiej ukryć te prozaiczne czynności, jak to, co robię teraz. Na koncercie online te momenty przedłużają się w nieskończoność. Może warto rozważyć, by przy następnych koncertach tego typu, ktoś wychodził na jednokołowym rowerku i czymś żonglował?
Na finał wyjątkowo przewrotnie zabrzmiała transowa piosenka "Polsko" z 2016 roku, w którą Zalewski wplótł refren z piosenki Tiltu z 1996 roku: "Jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie".
Między koncertami posłuchać można na żywo rozmów z artystami - Natalia Przybysz chwilę po koncercie Karoliny Czarneckiej - a jeszcze przed własnym - opowiadała o swoich doświadczeniach pandemicznych, tęsknocie za słuchaczami.
- Dziwne, trudne odczucie. Taki koncert online. Już jeden koncert w sieci grałam, ale to było jeszcze inne doświadczenie. Teraz jest zaś jeszcze inaczej - olbrzymia scena, widzę realizatora świateł, jest z nami nasz techniczny, są inne zespoły, widzimy duży plac przed sobą, szkoda, że pusty.. Jest jak jest. Ale jest. I to jest też fantastyczne - mówiła Natalia Przybysz jeszcze przed swoim koncertem.
Karolina Czarnecka opowiadała m.in. o swoich doświadczeniach miejsc, między którymi rozpina pomost - Białegostoku (z którego pochodzi) i Warszawy (w której mieszka i aktywnie działa):
- Wyjeżdżając, miałam zupełnie inną perspektywę Białegostoku niż teraz. Gdy mieszkam w Warszawie moja tęsknota za Podlasiem jest większa. Ale też dostaję z tego kawałka ziemi wsparcie. Mam w sobie podlaską prostą część, która w tej skomplikowanej i wyidealizowanej Warszawie się nie odnajduje. Z jednej więc strony kocham Warszawę. I to w niej żyję, mam z nią relację. Ale też to naturalne, że czasem się obrażam, że chcę wyjechać... Ale faktycznie mam pewien pomost między Białymstokiem i Warszawą. Ale po swojemu. Mieszkam na Pradze Północ. Trzymam się dzikiej strony Wisły. I tu jest mi najlepiej - opowiadała Czarnecka. - Staram się pożenić duchowość Podlasia z tematami współczesnymi. To nie jest łatwe, ale jakoś się staram. Nie oceniać, szukać swego sedna.
O swoich doświadczeniach dotyczących nowego projektu, ale i pandemii prowadzący spotkania Remigiusz Kadelski pytał też - już po koncercie - Kubę Karasia i Piotra Roguckiego: - Jak się odnaleźliście w tym trudnym czasie pandemii? Czy musieliście wszystko kompletnie przedefiniować, czy może jednak coś wynieśliście dla siebie?
Karaś: - Często do siebie dzwoniliśmy przez cały ten okres, zaczęliśmy pracować nad czymś nowym. Zagraliśmy sporo streamowych koncertów pandemicznych, co było dobre, i co doceniamy, bo nie każdy artysta miał taką możliwość. Tak spędzaliśmy czas.
Rogucki: - Dla mnie czas izolacji to nie był jednak czas mocno kreatywny. Czułem się jak w więzieniu, mimo że kilka miesięcy wcześniej przeprowadziłem się do domu jednorodzinnego, więc i tak było łatwiej. Ale cała ta izolacja to jednak dla mnie był bardzo duży poziom stresu. Taki okres izolacji, niepewności wcale nie jest pomocny w tworzeniu, chciałbym jak najszybciej o tym zapomnieć i działać. Tak, zagraliśmy bardzo dużo koncertów online i to było dobre uczucie, te koncerty były jak błyski nadziei, wracałem naładowany energią. Choć potem było już znów gorzej. Teraz jednak zauważyłem po trzech miesiącach, gdy ludzie wrócili na ulice, pewną rzecz: że powinienem mniej pracować, a więcej czasu skupić się na innych kwestiach - choćby dawać sobie więcej czasu na myślenie. Więc pod tym względem, jakiś pozytyw jest.
Grając na żywo, w pierwotnym miejscu, choć bez widzów, ekipa Białystok New Pop Festival chce zachować zarówno oryginalny charakter festiwali oraz klimat, jak i miejsca pracy dla sztabu ludzi i podwykonawców przy nim pracujących.
- Chcemy w ten sposób symbolicznie zwrócić uwagę na cały segment branży kulturalno-rozrywkowej, któremu pandemia pokrzyżowała plany zawodowe - mówi Anna Pruszyńska, dyrektor produkcji eventów i festiwali Agora SA.
Dlatego festiwal to też okazja, by wspomóc artystów na tyle, na ile sam słuchacz chce.
Dostępne bowiem są dwie opcje:
*wersja bezpłatna podstawowa (streaming SD),
*biletowana premium (full HD, z opcją wyboru kamer).
Bilety wsparcia na wersję premium kosztują od 20 zł, ale festiwalowicz może zdecydować o wyższej opłacie - 50 proc. tej kwoty przekazywane jest artystom. Tak więc - im większą kwotę chętny na wersję premium wpłacimy, tym bardziej wesprzemy artystów. To festiwalowicz swoją wpłatą zdecyduje o tym, jaką kwotę chce na wsparcie przeznaczyć. A, jak wiadomo, całe środowisko koncertujących artystów, a także cała branża zajmująca się organizacją koncertów, poprzez pandemię znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Ruch koncertowy zamarł niemal całkowicie na trzy miesiące. i na razie nie widać, by coś radykalnie mogło się zmienić.
- Dlatego apelujemy o oglądanie festiwalu w wersji płatnej - premium HD - dodaje Pruszyńska.
W tej wersji słuchaczy czekają też niespodzianki. W zależności od wyboru opcji widzowie będą mogli zobaczyć też, jak festiwal wygląda od kuchni. Choć fizycznie pod Pałacem Branickich się nie znajdą, to jednak, dzięki technologiom, staną wirtualnie na scenie, pod sceną, zajrzą na backstage czy odbędą wirtualny spacer po Białymstoku (to także ukłon w stronę tych, którzy w Białymstoku jeszcze nie byli, a przy okazji festiwalu online mogą zobaczyć różne charakterystyczne dla miasta miejscówki). Odbywają się też live czaty z artystami - między koncertami.
A te są różnorodne.Tegoroczny zestaw artystów znów dowodzi, jak pojemna jest festiwalowa formuła i jak łączy rozmaite gatunki, m.in. pop, rock, electro, indie pop, soul. Niemal każdy z zaproszonych artystów eksperymentuje, krąży po obrzeżach, łączy brzmienia. Na festiwalu brzmi więc nie tylko nowoczesny pop, ale i electro, miękki soul zmieszany z jazzem, rock, zimna fala, autorska piosenka z tekstem. Jest miejsce na energetyczny trans, ale i na przymknięcie oczu i zasłuchanie.
Jest miejsce też na ostre i drapieżne granie i śpiewanie, część artystów bowiem otwarcie śpiewa o tym, co ich gniewa, i z czym się nie zgadza. Ze sceny bezkompromisowo komentują polską rzeczywistość, od religii poczynając, na niuansach patriotyzmu i krzywdzących stereotypach kończąc.
****
W niedzielę na scenie pod Pałacem Branickich pojawią się: Mgły (17.30-18), Dr Misio (18.30-19.30), Ania Rusowicz (20-21), Maria Peszek (21.30-22.30).
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze