Rosyjski rap? Czemu nie. Polscy fani czekali na słynnego rapera z Ufy i się doczekali. Face po raz pierwszy dotarł do Polski i wystąpił w Białymstoku w sobotę (8 września) na Up To Date Festivalu. Mnóstwo słuchaczy czekało też na Goldiego, legendę nurtu drum'n'bass i jednego z najważniejszych twórców gatunku w historii.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

Dwie gwiazdy drugiego dnia festiwalu dzielą wręcz lata świetlne i muzyczne eksploracje. Gdy brytyjski didżej i producent muzyki elektronicznej zaczynał karierę, 21-letniego rosyjskiego rapera, który już ma status współczesnej ikony rosyjskiego rapu, nie było jeszcze na świecie. I takich też – różniących się wiekiem – słuchaczy grupowali obaj artyści, którzy w sobotę zagrali na scenie Beats. Ten pierwszy krótki występ dał jeszcze przed północą, zaraz po Synach.

Nieszablonowo i widmowo

Charyzmatyczny polski duet wcześniej wciągnął słuchaczy w charakterystyczny dla siebie klimat: bo gdy scenę spowiły dymy, światło osłabło, a momentami wręcz gasło, jasne było wręcz od razu, że pojawią się właśnie Syny, chowający się niemal zawsze gdzieś w głębi sceny podświetlonej demonicznym światłem. Widownia dostała to, na co dokładnie czekała: hip-hop psychodeliczny, prawie industrialny, gęsty, mroczny, ale miejscami też zabawny, bo dwaj muzycy mają do siebie i swój twórczości duży dystans. Spowolnienia, łamanie rytmów, przeciąganie, przetwarzanie klasycznych wątków, widmowy klimat to coś, co ich wyróżnia i nie daje o sobie zapomnieć – tak są charakterystyczni i spójni.

AGNIESZKA SADOWSKA

Młodziak ironista

Gdy po nich scenę przejął Face, było już zgoła inaczej. 21-latek to produkt nowej epoki. Ma świadomość wiralowego potencjału, z czego skrzętnie korzysta, wie, o co chodzi w modowych trendach (jest blisko modowego środowiska Rosji), jest jednocześnie przywiązany do tego, co rosyjskie, ale też sporo kwestii z rosyjskością związanych wyśmiewa i na ich temat ironizuje, łącząc to wszystko jeszcze z absurdalnym humorem. Na białostockim koncercie podpuszczał, rzucał sarkastyczne teksty, gawędził z publiką, a ta co chwila skandowała: Face! Face! Face! I jak się okazało – spora część widowni znała jego teksty na pamięć i śpiewała z nim.

W tym samym niemal czasie na Scenie Czwórki rozbrzmiewały zupełnie inne rytmy za sprawą świetnego zespołu Kamp!, grającego electropop spod znaku melodyjnego synth popu, nowej fali lat 80. i chillwave’u.

Mrocznie i ekstatycznie

Na specjalistę od mrocznej elektroniki – nestora Goldiego – przyszło trochę poczekać – koncert zaplanowano pierwotnie na 2, potem miał zacząć się o 2.30, a tymczasem rozpoczął się około 3 w nocy, ale warto było czekać. Brytyjski specjalista od mrocznej elektroniki dał w Białymstoku akurat tylko (choć może i aż) set didżejski. Wieloletnie eksperymentowanie z wieloma gatunkami, m.in. z jungle i drum’n’bassem, dało eklektyczny efekt, w którym mroczny ciężki klimat łączy się z energią taneczną. I wszystko to dostaliśmy w Białymstoku – Goldie swoimi wibracjami, mocnym uderzeniem i recytatywami muzycznymi w tle poderwał fanów do tańca.

Przed nim scenę Beats okupowali Amerykanie – Kingdom i Suicideyear. Ten drugi dał bardzo ciekawy psychodeliczny set, w którym pomieściły się i z lekka orientalne brzmienia, i coś na kształt ambientu, a nawet rytmicznego hip-hopu i zabawy motywami znanymi z popu. Ciągłe przełamywanie nastroju, ciekawa scenografia w tle – wirujące hipnotycznie wiązki kojarzące się z DNA: wszystko to dało naprawdę emocjonalny klimat.

Mocny line-up

Wszystkich wykonawców drugiego dnia festiwalu nie sposób wymienić, tegoroczna edycja była znów rekordowa: każdego dnia występowało po blisko 25 artystów – na łącznie czterech scenach w kilku lokalizacjach. To były intensywne dwa dni, a właściwie noce, które kończyły się grubo po świcie. Porządny ciekawy line-up, z gwiazdami i legendami, ale też mnóstwem innych twórców, również tych mniej znanych, którzy okazywali się częstokroć odkryciem. Do tego sporo premier i gości, którzy właśnie na białostockim festiwalu grali po raz pierwszy w Polsce – w sobotę takim gościem z najdalszych rejonów świata był jeden z czołowych didżejów i producentów japońskich – Wata Igarashi.

Na Up To Date Festivalu coś dla siebie znalazł każdy z otwartą głową i z określonymi muzycznymi preferencjami, w których mieściły się szeroko pojęta muzyka elektroniczna (od ambientu po techno) i hip-hop.

W kinie i na hamaku

Festiwal pozwalał na wyciszenie i oderwanie się od wszystkiego podczas wieczornych ambientalnych koncertów słuchanych na leżąco w dwóch niebanalnych lokalizacjach: w piątek w operze, w sobotę w Pałacu Branickich (drugiego dnia w mroczny przestrzenny klimat przenosili Abul Mogard & Marja De Sanctis live (RS), Resina (PL) oraz Giulio Aldinucci (IT).

AGNIESZKA SADOWSKA

Festiwal podrywał też do ekstatycznego tańca – to już podczas niektórych imprez na stadionie przy Słonecznej, gdzie w podziemnych parkingach można było swobodnie przemieszczać ze sfery jednych dźwięków do drugich. A także zasiąść ze znajomymi w kubikach zasłoniętych materią, poleżeć na leżaku, w hamaku i na innych pomysłowych siedziskach. A nawet pójść do kina, by w zaaranżowanym kinie Żubr obejrzeć klipy muzyczne z festiwalu Żubroffka.

Z tatą na festiwal

Up To Date po raz kolejny otwierał się też na inne pokolenia, łamiąc pokutujący mit, że takiej muzyki słuchają wyłącznie „młodziaki”. I by przyciągnąć jak najwięcej rodziców, a nawet dziadków, oferował darmowy wstęp wszystkim słuchaczom 50+. Z czego „pięćdziesięcioplusiacy” korzystali, mogąc sprawdzić, co też za muzyka młodym w duszy gra.

Tak jak w ubiegłym roku w ramach akcji Pocztówka do Babci można była wysłać do bliskich darmową pocztówkę. Całość zaś scenograficznie zdominowała nowa, oldskulowa identyfikacja wizualna, sięgająca do początków kultury rave i podkreślająca jej filozoficzne aspekty. Ten klimat organizatorzy uzyskiwali też dzięki specjalnemu, zbudowanego od podstaw, systemowi nagłaśniającemu – Pozdro Techno Sound System. Na którym też białostocka ekipa festiwalowa już grubo po świcie, około godz. 7, kończyła uptodatetowe granie.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Aleksandra Sobczak poleca
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem