Prawda spod ziemi wyrasta, a sprawiedliwość z nieba spoziera - słowa 85 psalmu wypisane na szklanej tablicy od 10 lipca chroni cień w gęstym lesie pod Bzurami. To tam, w 1941 roku, Polacy zamordowali 20 Żydówek. Nieopodal - w Szczuczynie - inne dziewczyny zakopane w dołach zabite przez tych samych miejscowych spoczywają na pastwisku ogrodzonym elektrycznym pastuchem.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu

W tym roku 10 lipca to nie tylko 76. rocznica spalenia żywcem jedwabińskich Żydów. To był dzień – jak zresztą od lat – pamięci o mordach w Radziłowie, Wąsoszu i innych takich miejscach w Polsce. Po raz pierwszy uczczono też bezbronne ofiary ze Szczuczyna i Bzur. Dzisiejsze sądy mogłyby je określić: „mordy z premedytacją i szczególnym okrucieństwem”. Z własnej inspiracji – wyklutej w narodowo-endeckiej otulinie.

Po ich znalezieniu

Agnieszka Domanowska już kilka lat temu w białostockiej „Wyborczej” opisywała te makabryczne wydarzenia. Marcin Kącki w ubiegłym roku w Dużym Formacie „Wyborczej” publikuje wstrząsający tekst: „Znalazłem je. Historia mordu na Żydówkach ze Szczuczyna”. Odwołuje się do wydanej niemal rok wcześniej książki „Miasta śmierci” Mirosława Tryczyka – filozofa, obecnie pracownika Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.

Zbrodnia sprzed lat. Bili kosami i motykami. Żydówki się nie broniły

Kącki przypomina za Tryczykiem zacierane w miejscowej pamięci zdarzenie: „W lipcu 1941 roku w pogromach w Szczuczynie i okolicy zginęło około 300 Żydów. Pozostałych – ponad 2 tysiące – Niemcy zamknęli w szczuczyńskim getcie.

Panował głód. Ratunkiem dla Żydów jest praca u polskich rolników. Nadzorca getta wypożycza około 80 młodych Żydówek do pracy w gospodarstwach. W sierpniu 1941 roku w pobliskiej wsi Bzury, w której pracuje 20 z nich, pojawia się grupa mężczyzn ze Szczuczyna. Zabierają kobiety z pola”.

Rok 1948. Stanisław Z. ze Szczuczyna zeznaje: „Poszli do majątkowej kuźni i okuli pałki żelazem, ażeby lepiej było zabijać. Gdy furmanki przyjechały pod dom, wypędziliśmy Żydówki z piwnicy i kazali im siadać na wozy. Zawieźliśmy je do lasu, gdzie był wykopany okop, i tam kazali Żydówkom zejść z wozu i skupić się. Kazaliśmy Żydówkom porozbierać się do koszuli i majtek, tylko dwie młode Żydówki, które miały stare ubranie, nie kazaliśmy im się rozebrać. Po rozebraniu się Żydówek zaczęli prowadzać po jednej nad okop i tam zabijali pałkami drewnianymi na końcu okutymi żelazem [tzw. „Buksy” – pałki drewniane z nabitymi żeliwnymi tulejami]. Jedną gwałcili. Po zgwałceniu Żydówki ja wziąłem pałkę drewnianą od T. i sam osobiście zabiłem Żydówkę, którą gwałcili, uderzając ją pałką trzy razy w głowę, i wpadła do okopu, zaś pozostałe Żydówki zabili ci osobnicy, których nazwisk nie znam. Wyjaśniam, że w jednym okopie leży szesnaście Żydówek, a w drugim okopie leżą cztery Żydówki. Z pomordowanych Żydówek otrzymałem pantofle i jedną sukienkę, zaś resztę ubrania zabrali wyżej wymienieni”.

Czy Niemcy wiedzieli o tym mordzie? Z. zeznał, że żandarmi niemieccy szukali kobiet, a gdy powiedział im o morderstwie, dostał w twarz.

Endeckie korzenie

Przed wojną leżący w powiecie grajewskim 3,5-tysięczny Szczuczyn był jedną z łomżyńskich ostoi Stronnictwa Narodowego i Obozu Narodowo-Radykalnego ze świetlicą narodowców mieszczącą się w rynku. Przed wojną członkami endeckiego stronnictwa byli Zygmunt D., Władysław Ł., Jan P., Antoni G. i Jan W. Ten ostatni po wojnie zmienił barwy polityczne i został aktywnym działaczem PZPR w regionie. To oni mordowali żydowskie dziewczęta w Bzurach, a wcześniej w Szczuczynie.

Oprawców w sumie było dziesięciu. Dziewięciu wymknęło się sprawiedliwości. Jeden, Stanisław Z. – guru miejscowej endecji – został w 1947 r. skazany na karę śmierci, w 1951 r. złagodzoną na karę 15 lat więzienia.

Ostatni ze sprawców zmarł przed miesiącem.

Mord na Żydówkach w Bzurach to było ludobójstwo, a śledztwo zostało umorzone

Gwałcili je na tej łące

Bzury – w prostej drodze – od Szczuczyna dzielą cztery kilometry.

Około 40 osób w upalny dzień, 10 lipca przedziera się autami leśną drogą rozjechaną przez ciągniki. Jadą m.in.: ks. Wojciech Lemański i członkowie „Domu Pamięci. Starszym Braciom w wierze”, naczelny rabin Polski Michael Schudrich, Żydzi z warszawskiej gminy z Anną Chipczyńską – jej obecną przewodniczącą. Są Żydzi z komisji rabinackiej. Jest ich przewodnik – Mirosław Tryczyk.

Na zakręcie – obok skoszonej łąki z jednej strony i dróżki leśnej zarosłej chaszczami – z drugiej, czeka postawny, gładko ogolony mężczyzna. Osiemdziesięcioletni Wojciech P. jest mocno przejęty. Widział z ojcem Żydówki dowiezione tutaj na śmierć. To on wskazał położenie grobu. Jego ojciec zmarł w latach 60.

– Tego świerkowego ani brzozowego lasu tu wtedy nie było – wskazuje na okalające drzewa.

AGNIESZKA SADOWSKA

Tryczyk opowiada:

– Trzymali je nieopodal w majątku Zofiówka, gdzie zabrano je do niewolniczej pracy ze Szczuczyna. Był koniec sierpnia 1941. Ze Szczuczyna przyjechało kilkunastu mężczyzn. Dowodził nimi Zygmunt D., tytułowany „komendantem”. To on odpowiadał za większość wcześniejszych mordów w Szczuczynie. Ze wspólnikami, o których później inny świadek Wiktor C. powiedział, że „wszyscy należeli do endecji”, zapędzili dziewczyny do Bzur. Do piwnicy sołtysa. W międzyczasie kowal z Bzur okuł im pały. Załadowali dziewczyny na dwa duże wozy drabiniaste. Bzurowiacy dali te wozy. Dlatego teraz milczą. Wstydzą się. Jechały tu tą drogą, co i wy. Razem z nimi dziesięciu mężczyzn, ci sami, którzy pałowali Żydów na szczuczyńskim pastwisku przy Grunwaldzkiej, dawnym cmentarzu żydowskim. W grupie byli głównie narodowcy. Ich nazwiska ustalił w śledztwie IPN. Na tej łące część dziewczyn zgwałcili i pojedynczo prowadzili do lasu, do dołu – tam, gdzie ustawiliśmy tablicę. Zabijali je po kolei uderzeniem pałki. Ubrania, które zrabowali, zanieśli na leśną kolonię, 200 metrów stąd. Tam się nimi podzielili i rozeszli do domu. 16 dziewcząt, które zabili, najpierw przysypali w większym grobie tam, a cztery, które były jeszcze przy życiu, wykopały sobie drugi – mniejszy grób. Dzień później przyszedł jeden ze sprawców – Stanisław Z. – przysypać lepiej ciała...

Nie można zacierać pamięci. Rozmowa z biskupem Rafałem Markowskim

Ziemia popękana od oddechów

Wojciechowi P. drżą lekko ręce:

– Którą zabili, to zabili, ale nie każdą. Jak ojciec przyjechał zobaczyć, co tu było, to ziemia była popękana od oddechów... Ja już wszystko panu Mirkowi opowiedziałem. Już nie chcę. Żeby jakiegoś nieszczęścia na siebie nie ściągnąć...

Milknie. Słuchacze stoją nieruchomo także w milczeniu.

Pan Wojciech spogląda na przyjezdnych Żydów. Po chwili opowiada dalej:

– Mój ojciec pilnował lasów dwóch dziedziców, co rosły obok siebie, a teraz są rządowe. Bardzo ciepło było. Wracaliśmy przed zmrokiem ze Szczuczyna, gdzie trzeba było konie podkuć. Ojciec widzi, że jakieś wozy pojechały w las. Na koniu dopędził te wozy. Dziewczyny powiązane jedna do drugiej. No i ojciec do nich, bo niektórych znał: Co wy robita? A jeden z nich: – Bierz i jego, co się będziesz czaił. A ojciec: – To chodź. I wyjął z podwiązki flintę, bo miał przy sobie. Odstąpili, a my na konia i pognaliśmy do domu. Ojciec mnie potem kazał: „Tylko nikomu nic nie gadaj”. To przecież okupacja była, każdy pod strachem.

Pan Wojciech przerywa. Powstrzymuje płacz. Po chwili dodaje:

– Dokładnie nie wiadomo, czy to ci sami. Przyjechali do na nas na dom w listopadzie 1946 roku, w nocy. Jakimś kołem okno wybili i weszli. Zrabowali wszystko, a ojca położyli na taką dużą ławę i stołkami bili. Od tej pory zdrowia już nie miał...

Milknie. Z trudem kończy:

– To by było tyle, co mam do powiedzenia.

Fałszerze z przymusu. Nieznana historia białostockich Żydów

Tablica ze szkła, czyli z kamienia

6 czerwca reprezentacja Domu Pamięci Starszym Braciom w Wierze, którego współzałożycielem jest ks. Wojciech Lemański, wraz z przedstawicielem Żydowskiego Instytutu Historycznego – Mirosławem Tryczykiem dotarła do ustalonego przez niego wcześniej miejsca zbiorowej leśnej mogiły Żydówek. Uprzątnęli otoczenie mogiły, ułożyli kamienie i pomodlili się wspólnie. Na grobie dziewczyn w Bzurach usypali mały kopiec z marmurowego żwiru otoczony większymi kamieniami.

Od 10 lipca nad żwirem, na szklanej tablicy widnieje fragment psalmu 85 (12): „Prawda spod ziemi wyrasta, a sprawiedliwość z nieba spoziera...” i napis: „Tu spoczywają błogosławionej pamięci Żydówki ze Szczuczyna zamordowane jesienią 1941 r. Niech ich dusze mają udział w życiu wiecznym”.

U stóp tablicy – zamontowanej na sześciu metalowych wsparciach – mniejsza tablica z cytatem słów Jana Pawła II białymi literami na ciemnym tle, zaczerpniętych z jego katechezy z „Cyklu Jasnogórskiego” (26 września 1990 r.):

„Ten Naród żył z nami przez pokolenia, ramię w ramię, na tej samej ziemi, która stała się w jakiś sposób nową ojczyzną jego rozproszenia. Temu Narodowi zadano straszliwą śmierć w milionach synów i córek...”.

Tablicę ufundował Michał Pandera. Wykonał rzeźbiarz Piotr Grzegorek, który 10 lipca stoi przy jednym z drzew, nieco z tyłu pozostałej grupy:

– Chodziło o to, aby w żaden sposób nie naruszyć zasad tradycji i kultury i w jak najmniejszym stopniu ingerować tutaj jakimkolwiek działaniem plastycznym. Samo miejsce przemawia tak silnie, że dodawanie jakiegokolwiek elementu estetycznego nie ma sensu. Stąd płyta szklana z napisem, która nie przesłania grobu. Szkło z kamieniem, kamienie stawiają Żydzi na grobach. Biały żwir z marmuru, żeby emitował światło i litery są lepiej czytelne. Mam nadzieję, że każdym razem, kiedy tu przyjedziemy, będziemy donosić kamienie pod tablicę i stworzą drogę do tego miejsca.

Mirosław Tryczyk:

– Myślę że połączenie szkła i otaczających drzew jest symbolicznym podkreśleniem niewinności tych dziewczyn i jednocześnie absurdu tej zbrodni. Szkło w lesie to jest coś, co nie powinno się nigdy zdarzyć. Tak samo jak ta antysemicka zbrodnia.

Przerażający odgłos podkutych butów. Likwidacja białostockiego getta

Ważne i święte słowa

Dwie godziny wcześniej w jedwabińskich uroczystościach bierze udział około 200 osób. Pierwszy raz katolicki biskup ks. Rafał Markowski, przewodniczący Rady Komisji Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego i Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem wypowiada słowo „przepraszamy”.

– Kościół opłakuje tych wszystkich, którzy doznali tutaj kaźni, bólu, poniżenia i upokorzenia, którzy tutaj w sposób niespodziewany spotkali śmierć, która ich tutaj nie powinna spotkać, ale jednocześnie Kościół ogarnia z wielkim bólem tych synów narodu polskiego, szczególnie tych katolików, którzy brali udział w tej kaźni, którzy bezpośrednio przyczynili się do tego bólu, upokorzenia i wreszcie do śmierci. To jest wielki ból i wyrzut sumienia, za który to ból wszystkich braci i siostry narodu żydowskiego przepraszamy. Jak czas pokazuje, kiedy serce ludzkie ogrania zło i nienawiść, kiedy paraliżuje ona człowieka wewnętrznie, prowadzi ku śmierci: prowadzi ku śmierci fizycznej dotyczącej ofiar i prowadzi do śmierci duchowej, która dotyka oprawców. Gorącą modlitwą ogarniamy wszystkie ofiary, które doznały tego mordu tutaj, w tym miejscu. Ogarniamy też modlitwą wszystkich, którzy do tego mordu się przyczynili.

Rabin Schudrich i biskup Markowski ściskają się długo. Serdecznie.

Na leśnej drodze porośniętej wysoką trawą, w gęstwinie drzew pod Bzurami rabin opowiada, jak odebrał jedwabińskie słowa bp. Markowskiego:

– Jestem poruszony. Usłyszałem bardzo ważne i święte słowa. Jest takie powiedzenie hebrajskie: słowa wychodzące z serca trafiają do serca. I jestem przekonany, że te słowa biskupa wyszły z serca. Każdy dobry uczynek sprawia kolejne dobre uczynki. Mam pełne zaufanie, że Kościół katolicki wie, co powinno być następnym krokiem.

Co?

Rabin Schudrich milczy.

AGNIESZKA SADOWSKA

Pastwisko zakatowań

Na obrzeżach Szczuczyna – przy ul. Grunwaldzkiej stoi pomnik z inskrypcją przypisującą sprawstwo zbrodni z 1941 r. nazistom oraz z błędną datą:

„W tym miejscu w miesiącu sierpniu 1941 r. faszyści bestialsko zamordowali 600 osób narodowości żydowskiej. Cześć ich pamięci”.

Napis do dziś nie został zmieniony. Po uroczystości pod pomnikiem w Jedwabnem Mirosław Tryczyk przytacza tu jedno ze wspomnień i opowiada:

– „...Dokładnie nie wiem, ale w tym morderstwie musiała wziąć udział większa część dorosłych mężczyzn z miasta Szczuczyna...”. Wiosną zlokalizowaliśmy jeden z pojedynczych grobów, leży w linii prostej za tymi drzewami. Ma wymiary sześć metrów na dwa. Wspólnie z księdzem Lemańskim ułożyliśmy tam resztki macew, które udało nam się pozbierać. Na tym pastwisku są dołki po pojedynczych morderstwach. Jak mówił jeden ze świadków, wtedy „kto chciał, to Żyda zabijał i zakopywał”. Zabijano dzień w dzień, między 24 czerwca a 20 lipca 1941 r.

Barbara Kacper-Rosenstein, która przeżyła szczuczyńskie getto, mówiła po wojnie, że przed jej wybuchem w okolicach Szczuczyna mieszkało około trzech tysięcy Żydów. W zeznaniach z śledztw powojennych padają stwierdzenia, że mordowała szczuczyńskich Żydów właściwie większość dorosłych mężczyzn ze Szczuczyna. Zabijały również szczuczynianki. Cmentarzysko pojedynczych grobów w Szczuczynie za zafałszowanym pomnikiem to prywatne pastwisko otoczone elektrycznym pastuchem. Przed wojną teren nabyła gmina żydowska. Na kirkut. Nie wykorzystała go jednak. Nadszedł rok 1941 – „wykorzystali” go szczuczyniacy. Właściciel pastwiska mieszka w przyległym domu – nie chce rozmawiać.

Pojedynczych grobów wokół Szczuczyna są dziesiątki.

Jak Żydzi z całego świata zamknęli Białystok w albumie

Przepraszam

Ks. Lemański nad kopcem ułożonym z fragmentów macew nieopodal pomnika przy Grunwaldzkiej – przy cmentarzysku otoczonym elektrycznym pastuchem – jak echo przywołuje słowo wypowiedziane przez bp. Markowskiego w Jedwabnem:

– Dziś za to, że ktoś tutaj przychodzi, nikt nikogo nie będzie prześladował. W imieniu całej tej społeczności chciałem powiedzieć: przepraszam. Mam nadzieję, że kładąc tu kamienie i przyprowadzając tu kolejnych, będziemy mówili „przepraszam” bez słów.

Jest tu też burmistrz Szczuczyna Artur Kuczyński. W koszuli z długim rękawem, w czarnych spranych dżinsach, jakby prywatnie. Nie kładzie kamienia ani kwiatów, nie głosi przemówienia – nie wypowiada słowa.

Pytam go o kłopoty miejscowych z pamięcią o pogromach.

– Dokładnie w tym miejscu nie chodzi o kłopoty z pamięcią. To brak poszanowania miejsca przez osobę, która wypasa tu swoje zwierzaki. Doskonale wie, że robi to na cmentarzu. Trzeba znaleźć rozwiązanie, aby w odpowiedni sposób, z szacunkiem to miejsce zabezpieczyć. Cały ten teren to jest własność skarbu państwa, zarządzany przez Starostwo Powiatowe w Grajewie. Wspólnie z kilkoma osobami wypracowujemy rozwiązanie. W Bzurach właścicielem tamtego miejsca są Lasy Państwowe. Po wstępnej rozmowie nadleśniczy Rajgrodu zgodził się, aby podjąć tam działania upamiętniające, a przede wszystkim aby zabezpieczyć teren. Swoją deklarację wsparcia i pomocy już złożyłem. Jestem otwarty. Mamy pomysł na wystawę, która kulturę żydowską, która w Szczuczynie funkcjonowała, przybliży mieszkańcom.

Przekonuje:

– Czy poziom migracji pozwala mówić o kwestii winy w poczuciu całej zbiorowości? Nie chodzi o to, żeby zdejmować dzisiaj winę z mieszkańców, ale czy stanowi ona faktycznie teraz decydującą przyczynę, że oni do tych miejsc nie przychodzą. Wymiana pokoleniowa i migracja powodują, że tak nie jest. Mieliśmy kilka spotkań o historii Szczuczyna, w tym o pogromie. Było duże zainteresowanie i ludzie chcieli mieć więcej informacji na ten temat, bo ta wiedza nie była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a próbowano ją raczej wyprzeć. Jedno to świadomość o tym, co się zdarzyło, a co innego to międzypokoleniowy przekaz. Niekoniecznie był przekazywany następnym pokoleniom jako historia rodzinna.

Ksiądz Lemański: Nie mamy od kogo uczyć się tej różnorodności

Brakuje przewodnika

Spoglądam na pastwisko razem z ks. Lemańskim. Mówi:

– Nikt tego, co trudne, nie chce brać na siebie, a to była bardzo trudna pamięć przez ostatnie pół wieku, bo to była pamięć albo winy, albo bezczynności, albo obojętności, albo korzyści wynikającej z czyjejś śmierci. Wydawało się, że jak odejdzie tamto pokolenie, które w tym uczestniczyło, to będzie łatwiej, a jednak nadal jest trudne. Tym ludziom brakuje przewodnika. Kogoś, kto by ich do tych miejsc, jak w Bzurach, w sposób właściwy przyprowadził. Chodzi o to, by mogli to udźwignąć, żeby nie czuli, że są na siłę przyciągnięci jak ci Żydzi. Żeby przyszli z własnej nieprzymuszonej woli, żeby sami odkryli, jak się powinni w tym miejscu zachować, co to miejsce dla nich znaczy. Zadaję sobie przez te ostatnie lata pytanie, na które nie mam odpowiedzi. Czy mógłbym mieszkać np. w Radziłowie i nie przyjść? Ja nie potrafiłbym nie przyjść. To przerasta moje możliwości zrozumienia. Może umiałbym wyjaśnić sobie, że nie przychodzi jakaś grupa, ale tam – np. w Jedwabnem, nikt nie przychodzi z tej kilkutysięcznej społeczności. To, że nie przychodzi miejscowy ksiądz czy nauczyciel, mogę zrozumieć.

AGNIESZKA SADOWSKA

Umarły trzy razy

Grób ze szklaną tablicą w bzurskim lesie. Rabin Schudrich:

– Dziękuję. Na pewno zobaczymy się tu za rok.

Anna Chipczyńska:

– 10 lipca jest dla mnie jednym z najtrudniejszych dni w roku. To nie tylko Jedwabne, to także Radziłów, Szczuczyn, Bzury, Wąsosz i kilka, kilkanaście innych miejscowości. Takich miejsc w Polsce są setki. Jak tu jesteśmy, inaczej patrzymy na te pola, na te lasy, na te drogi, których dotykamy stopami. Wiem, że z tym, co pan Wojciech nam powiedział, wiąże się jego lęk, ale wiąże się przede wszystkim świadectwo, któremu dał pan wyraz. Ta historia, którą nam pan opowiedział, zostanie w naszej pamięci. Ważne jest też to, że tym razem był z nami burmistrz Szczuczyna i że ta grupa, która utożsamia się z 10 lipca i przesłaniem, które ten dzień niesie, staje się coraz większa. Dla nas, dla Żydów, te miejsca są święte, uświęcone żydowską krwią. Jesteśmy z nimi bardzo związani.

W leśnej ciszy słuchać tylko ptaki i melodyczne: „Szema Jisrael, Adonaj Elohenu Adonaj Echad”, a zaraz potem: „Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jeden jest”.

Wracamy do samochodów. Nadal upał, nadal bezwietrznie, ale jakby bardziej rześko.

Mirosław Tryczyk:

– Te dziewczyny umarły trzy razy: w tym dole, przez zapomnienie i zakłamanie. Myśmy im dzisiaj zwrócili pamięć. Ja przywracałem cztery lata. Komisja rabinacka, ksiądz Lemański, ŻIH od roku. Dziś po raz pierwszy przyjechał tu rabin. Dziś po raz pierwszy nad ich dołem śmierci zmówiono kadisz.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich.
Więcej
    Komentarze
    Zaloguj się
    Chcesz dołączyć do dyskusji? Zostań naszym prenumeratorem
    Chłopcy z podlaskiego ONR tylko czekają, żeby pójść w ślady swoich protoplastów. Żydów do zabijania co prawda już nie ma, ale to tylko kwestia czasu, aż znajdzie się ktoś inny.
    @rosietherobot Już mają - 'uchodźców', 'zdrajców ojczyzny', 'lewaków'. Tylko czekać..
    już oceniałe(a)ś
    4
    0
    Jaka jest różnica między zamordowaniem 1000 a 1 miliona, jak w tym tysiącu była moja matka?
    już oceniałe(a)ś
    8
    0
    szkoda że w prlu podobnie jak w rfn podchodzono z przymrużeniem okna, do sprawców takich czynów: a powinno się osądzić i wymierzyć karę śmierci za takie zbrodnie jak opisywane. ja nie widzę wielkiej różnicy miedzy tymi zbrodniarzami, a zbrodniarzami hitlerowskimi, których Najwyższy Trybunał Narodowy , Międzynarodowy Trybunał Wojskowy, sądy ZSRR czy innych władz okupacyjnych skazywały na śmierć. Tyle tylko, że tamci nosili niemieckie mundury i odpowiadali na śmierć tysięcy czy milionów. a nie 20 biednych kobiet.
    @kknk Bardzo niewieli hitlerowskich zbrodniarzy zostało skazanych naśmierć. Rzeźnicy Woli, największej masakry cywili dokonanej w czasie Drugiej Wojny Światowej, nigdy nie byli sądzeni.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    plan w głowach narasta,
    nienawiść nabiera materialnych kształtów, wiedza jak tłuc by zabić ...
    i te ciuchy jak zabrać przed zakrwawieniem

    gdy dziś ktoś wrzeszczy zabić, gdy napina muskuły, wytęża głos, powołuje się na misję - to na którym jest już etapie ludobójstwa?

    nienawiści mnoży się jak mucha plujka - ta składa tylko jaja, posłuszni karmią je swoim mózgiem

    niewyobrażalnie potworny czas, powtarzalny, jak ciemna chmura nachodzi, wszystko staje się możliwe, dlatego niektórzy kłamią mówiąc, że to niemożliwe - było niemożliwe i dziś jest niemożliwe, choć te Żydówki, miliony mają daty, miejsca kaźni, choć nie jeden pamięta gdzie pałkę okutą w stodole trzyma;
    ba czasem sobie kukłę Judasza wspólnie odnowi, poćwiczy publicznie

    plan w głowach narasta
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Endeckie szumowiny - każdy z nich powinien zawisnąć na stryczku.
    już oceniałe(a)ś
    7
    0
    Jest 2019 rok, mija kolejna rocznica. Jak się ma sprawa "pastwiska", planowanej wystawy przez pana burmistrza?
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Taka jest historia polskich narodowców, każdy marsz ONRu to plucie na te zbiorowe groby. Dobrze, że są ludzie, także w kościele, którzy nie boją się trudnej prawdy o polskiej współodpowiedzialności za zagładę.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    dlaczego nie podano nazwisk morderców?
    @kozenak
    może gdzies jeszcze jest książka telefoniczna białostockiego : tam będą wszystkie nazwiska - z imionami potomków
    już oceniałe(a)ś
    1
    0