Blisko 11-tygodniowy festiwal firmuje człowiek instytucja – Roman Gutek, twórca prestiżowych festiwali filmowych. Filmu więc chyba będzie najwięcej, ale też mnóstwo teatru, literatury, sztuk wizualnych, muzyki i kulinariów.
A wszystko zgodnie z zasadą ruchu slow: powoli, kontemplacyjnie, świadomie, ze smakiem. Odnajdą się na festiwalu przede wszystkim ci, którzy szukają kameralnych wydarzeń kulturalnych, chcą je kontemplować, uważnie w nich uczestniczyć. Dlatego festiwal jest specjalnie rozciągnięty w czasie – dziennie odbywać się będą jedno-dwa wydarzenia. To zupełnie nowy pomysł na wakacje, na nową energię.
Strona festiwalu już działa, warto uważnie ją przestudiować i zaplanować wszystkie wydarzenia. Trzeba pamiętać, że pokazy filmowe, które odbywać się będą w wyremontowanym Domu Ludowym i dawnym kinie Jutrzenka, pomieszczą w sumie 150 osób (100 na parterze i 50 na balkonie).
Opisy wszystkich filmów znaleźć można na stronie, ułożono je według kalendarza, a przebierać można wedle kryteriów: slow cinema, filmy kulinarne, filmy o naturze, o czasie, filmy dla dzieci. Wybór jest olbrzymi, starannie dobrany. To fabuły, dokumenty, obrazy kontemplacyjnie opowiadające o emocjach i innych dziedzinach życia, a także zjawiskach przyrodniczych. Ambitne dzieła z nurtu slow cinema, perełki kina kontemplacyjnego, eksperymentalnego, z powolnym rytmem, długimi ujęciami, często minimalną akcją.
Filmy sprzed kilkudziesięciu lat, jak i te nowe. Już w pierwszym tygodniu lipca obejrzeć można filmy kultowe – m.in. arcydzieło światowego kina „Ucztę Babette” Gabriela Axela z 1987 r. W Supraślu w ekranizacji opowiadania Karen Blixen nie tylko będzie można się rozsmakować na nowo, ale również wziąć udział w kolacji inspirowanej tym filmem. Taki właśnie ma być Podlasie Slow Fest – jego idea to przenikanie się filmu, dobrej kuchni, muzyki i innych dziedzin życia i kultury.
Paterson, bohater filmu "Paterson" Jim Jarmuscha
Bilety na pokazy filmowe to zazwyczaj koszt 15 zł. Samych filmów zobaczymy ponad 50 (w tym około 20 tytułów europejskich obrazów dla dzieci i młodzieży). W lipcu zobaczyć będzie można m.in. takie obrazy jak „Jiro śni o sushi” Davida Gelba, „Cmentarz wspaniałości” Apichatponga Weerasethakula, zdobywcy Złotej Palmy w Cannes, „Patersona” Jima Jarmuscha, „Post Tenebras Lux” Carlosa Reygadasa.
Zaplanowano pokazy mało znanych w Polsce filmów, m.in. Lava Diaza (późniejsze filmy filipińskiego filmowca to monumentalne i wielogodzinne freski filmowe liczące nawet ponad 400 minut), Alberta Serry, Tsai Ming-Lianga, Bruno Dumonta, Carlosa Reygadasa, Weerasethakula Apichatponga, Lisandra Alonso. Ale też Piotra Dumały i Marcina Dudziaka. Organizatorzy chcą zaprezentować odnowione cyfrowo kopie filmów Andrieja Tarkowskiego (w ramach retrospektywy dzieł wybitnego filmowca znalazł się m.in. „Andriej Rublow”).
Jak mówi Gutek, nie chodzi o to, by pokazywać wyłącznie nowości. Większość ambitnych filmów z nurtu cinema slow przemknęła tylko przez ekrany kinowe, widziało ją niewiele osób. Tu będzie czas, by się w tych filmach rozsmakować.
Zaplanowano też 15 wydarzeń muzycznych, a będą to unikalne niszowe zjawiska muzyczne. W Supraślu posłuchać będzie można muzyki improwizowanej, dawnej, klasycznej, jazzu, world music w wykonaniu artystów z Polski i zagranicy, którzy eksperymentują z dźwiękami, łącząc muzykę współczesną z tradycyjną.
8 lipca muzyczną odsłonę festiwalu rozpocznie zaskakujące spotkanie dwóch oryginalnych osobowości. W jednym koncercie wystąpią: charyzmatyczny chiński muzyk Guo Gan (wydobywający transcendentalne dźwięki ze swojego smyczkowego instrumentu o nazwie erhu), któremu towarzyszy Loup Barrow – francuski eksperymentator grający na bardzo rzadko spotykanych instrumentach – dulicimer, din pah, mbira, cristal baschet, glass harp.
Gościem festiwalu będzie m.in. Jozef van Wissem, twórca znakomitych minimalistycznych projektów, ulubiony kompozytor Jima Jarmuscha i autor muzyki do jego filmu „Tylko kochankowie przeżyją”, za którą Wissem otrzymał Cannes Soundtrack Award. Wissem sięga często do renesansowych zapisów muzyki dawnej i poddaje je eksperymentom, tworząc hipnotyzujące, oniryczne, mroczne wręcz dźwiękowe przestrzenie.
W Supraślu wystąpią też m.in. austriacki minimalista Wolfgang Mitterer, Nadishana & Kuckhermann (znakomici multinstrumentaliści i twórcy muzyki world fusion, współpracujący z Dead Can Dance), Arianna Savall & Petter Udland Johansen (norwesko-kataloński duet inspirujący się muzyką dawną i folkiem skandynawskim), Bester Quartet (następcy klezmersko-jazzowej grupy The Cracow Klezmer Band), Piotr Domagała & Kwartet Śląski czy wrocławskie Kormorany. Ten ostatni zespół wystąpi z koncertem plenerowym, większość odbywać się będzie w zamkniętych pomieszczeniach (m.in. w kościele ewangelickim, cerkwi, Domu Ludowym). Bilety – od 30 do 50 zł. Na niektóre koncerty – wstęp wolny.
Guo Gan & Loup Barrow (8 lipca)
Męski Chór Kameralny im. Bogdana Onisimowicza (13 lipca)
Karolina Cicha & Spółka (17 lipca)
Kormorany – projekt „Wykluczeni"; Z Lasu (22 lipca) – plener
Arianna Savall & Petter Udland Johansen (27 lipca)
HoTS Quintet (1 sierpnia)
Wolfgang Mitterer (5 sierpnia)
Nadishana & Kuckhermann (10 sierpnia)
Jozef van Wissem (17 sierpnia)
Christian Bakanic Trio (18 sierpnia)
Chór Filoi (20 sierpnia)
Bester Quartet (26 sierpnia)
Piotr Domagała & Kwartet Śląski (30 sierpnia)
Orkiestra Klezmerska Teatru Sejneńskiego (16 września)
Jest też już program teatralny festiwalu, o który w całości dba Teatr Wierszalin. Założeniem Gutka było od początku wciągnięcie w tworzenie festiwalu wspólnie z osobami stąd. Absolutnie oczywiste dla niego było nawiązanie współpracy z wizytówką teatralną regionu – Teatrem Wierszalin. W ramach festiwalu, po raz pierwszy chyba, teatr będzie grał przez całe lato, dając retrospektywę w związku z 25-leciem kompanii Piotra Tomaszuka. Zobaczymy siedem spektakli z ostatnich kilku lat. W przypadku Wierszalinu terminarz też już jest ustalony, można rezerwować bilety. Koszt to 40 zł.
Wierszalin. Reportaż o końcu świata (7 lipca, 14 lipca, 8 września)
Traktat o manekinach (5 lipca, 12 lipca, 6 września)
Bóg Niżyński (2 lipca, 9 lipca, 16 lipca, 10 września)
Wziołowstąpienie (6 lipca, 13 lipca, 7 września)
Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim (4 lipca, 11 lipca, 5 września)
Dziady – noc pierwsza oraz Dziady – noc druga (dwa spektakle grane jednego dnia: 1 lipca, 8 lipca, 15 lipca, 9 września)
Z różnorodnymi wydarzeniami filmowymi, muzycznymi, teatralnymi będą współistniały działania literackie, których kuratorką jest poetka Barbara Klicka. Zaplanowano rezydencje autorów, czytania w plenerze, dyskusje, happeningi, warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Każdy z autorów ma przygotować we współpracy z artystami z innych dziedzin sztuki finałowe czytanie swoich tekstów.
Wśród zaproszonych gości znaleźli się laureaci (i nominowani do wielu) nagród literackich, m.in. Jacek Dehnel, Piotr Sommer, Joanna Oparek, Jakub Kornhauser, Joanna Mueller czy związani z regionem poeta Piotr Janicki i Julia Fiedorczuk. O oprawę dźwiękową spotkań niektórych twórców zadba m.in. Paweł Czepułkowski, perkusista grupy Karbido i współtwórca grupy Kormorany.
Wydarzenia z różnych dziedzin sztuki będą przenikały się z innymi propozycjami, jak kulinaria, warsztaty, wycieczki i spacery tematyczne.
Integralna część festiwalu to też oczywiście slow food (kuratorzy: Joanna Jakubiuk, Lucyna Zembowicz i Jakub Gutek). Smakowity festiwalowy rozdział tworzyć będą nie tylko pokazy filmów o tematyce kulinarnej zorganizowane przez FILMS for FOOD, ale również specjalne kolacje inspirowane filmami. Z lokalnych produktów przygotują je zaproszeni szefowie kuchni, oni też poprowadzą warsztaty kulinarne dla dzieci i dorosłych. Wśród szefów kuchni znajdą się m.in. „nasi”: Joanna Jakubiuk (szefowa kuchni promująca podlaskie kulinaria, specjalistka od pierogów, liderka Convivium Slow Food Podlasie), Michał Arciszewski (Prowincja w Supraślu) i Łukasz Rakowski (szef kuchni hotelu Cristal), oraz Justyna Słupska Kartaczowska, Malika Szyc-Juchnowicz.
W repertuarze sekcji filmów kulinarnych znajdą się np.: „W obronie jedzenia”, „Slow Food Story" czy „The Goddesses of Food". Większość kolacji i degustacji odbędzie się w restauracji Prowincja w Supraślu, część w plenerze w gospodarstwach agroturystycznych na Podlasiu. We współpracy z ambasadą Meksyku, jako wydarzenie towarzyszące festiwalowi, zorganizowany zostanie wieczór kuchni meksykańskiej.
W festiwal wprzęgnie się też naturalnie Jarmark Supraski (który zaczyna się 28 maja i będzie się odbywać w cyklu dwutygodniowym w amfiteatrze w Supraślu) oraz impreza w skansenie Smaki Podlasia.
Zanim jednak festiwal się zacznie, już od 10 czerwca będzie można uczestniczyć w otwartych warsztatach, podczas których uczestnicy będą lepić wspólnie elementy, z których potem powstanie „Plantacja”. To projekt łączący szkło z porcelanowymi formami, w których sadzi się rośliny, obserwując wzrastające korzenie i liście. Roman Gutek do Supraśla postanowił przenieść pomysł związany ze sztukami wizualnymi, a który towarzyszył festiwalowym wydarzeniom Nowych Horyzontów we Wrocławiu. Będzie to instalacja Alicji Patanowskiej, artystki zajmującej się ceramiką.
– „Plantacja” to projekt, który ma mocno aktywować ludzi. Alicja Patanowska wymyśliła rodzaj szklarni, umieszczając w środku specjalne półeczki. Mieszkańcy Wrocławia przynosili słoiczki z roślinkami i opiekowali się nimi. To była świetna akcja, w przestrzeni kawiarni kina. Tutaj pawilon w aranżacji Szymona Hanczara chcemy postawić przed Domem Ludowym, chętni mogą przynieść nasionka, posadzić, podlewać, opiekować się nimi przez cały czas trwania festiwalu, a potem zabrać do domu – mówi Roman Gutek. Porcelanowe formy powstaną w czasie warsztatów ceramicznych dla mieszkańców.
Rozmaitych warsztatów na festiwalu będzie zresztą mnóstwo. Muzyczne, pisania ikon, relaksacyjne, związane z pracą z ciałem i oddechem, koncentracją, medytacją, jogą.
Festiwalowe wydarzenia będą rozsiane po całym Supraślu. Baza filmowa i koncertowa to Dom Ludowy z salą po kinie Jutrzenka. To oznacza też ograniczoną ilość miejsc. Ale, jak zauważa Gutek, dzięki temu nie będzie tłumów, a festiwal zachowa kameralny charakter. Na pokazach i koncertach pojawią się widzowie nieprzypadkowi, dobrze wiedzący, co chcą oglądać i czego chcą słuchać.
– Nie chcemy zadeptywać Supraśla – mówi Roman Gutek. – A poza tym program filmowy jest szczególny, bardzo specyficzny, myślę, że taka ilość miejsc będzie wystarczająca.
Roman Gutek, twórca Warszawskiego Festiwalu Filmowego, dyrektor Nowych Horyzontów we Wrocławiu i American Film Festival, przyjechał dwa lata temu na sylwestra i dłużej do Supraśla pod Białymstokiem. Na nartach nie pojeździł, bo śniegu nie było, ale przez tydzień schodził miasteczko wzdłuż i wszerz. W Supraślu się zakochał, a że dojrzewała w nim już pewna myśl o kameralnym festiwalu w małym mieście – miłość i tęsknotę do niespiesznego smakowania sztuki przekuł w czyn. Pomysłowi przyklasnęły (i dofinansowały) władze samorządowe, festiwalową ideę swoimi pomysłami wsparli miejscowi pasjonaci ruchu slow.
I już wiadomo: mamy nowy unikalny festiwal w regionie. To rodzaj transakcji wiązanej – festiwal wniesie nową energię w powolny rytm Podlasia, a jednocześnie tę podlaską niespieszność wyniesie do rangi marki.
– Miejsce było pierwsze. Supraśl ze swoją wielokulturowością, ciszą, spokojem, przestrzenią, bliskością natury urzekł mnie absolutnie. Wcześniej zjeździłem Podlasie wzdłuż i wszerz, Supraśl jest bardzo świadomym wyborem. Chodziło o to, by festiwal odbywał się w małym mieście, ale też w mieście z klimatem i infrastrukturą, takim, które daje możliwość kontaktu ze sztuką w otoczeniu natury. A Supraśl wszystko to umożliwia – mówił Roman Gutek podczas spotkania z dziennikarzami w podbiałostockim skansenie.
Dlaczego Slow Fest?
– Już od jakiegoś czasu myślałem, by zrobić coś w kontrze do wielkich festiwali. Sam taki festiwal robię – T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu gromadzi przecież sto tysięcy widzów. Ale przyszedł czas na coś innego. Zamarzył mi się festiwal, który nie byłby wyłącznie konsumowaniem sztuki, na którym nie biega się na siedem filmów dziennie i koncerty jeszcze, by zobaczyć jak najwięcej. Chodzi o to, by na wydarzenie czekać, smakować je i kontemplować, wyciszyć się, a potem o nim długo móc porozmawiać, cieszyć się nim i pamiętać. Teraz już takiej możliwości właściwie nie ma. Często jest tak, że filmowcy lecą z drugiego końca świata pół dnia, a rozmowa z nimi ostatecznie trwa niecałe pół godziny po filmie, i to wszystko, bo trzeba kino przygotować na kolejny seans. A chciałoby się więcej, czasem tych zaczętych i niedokończonych rozmów po prostu żal. Chcemy więc widzom i artystom dać przestrzeń, by byli dla siebie nawzajem dostępni, by był czas na wyciszenie się, kontemplację, obcowanie ze sztuką – mówił Roman Gutek.
Skąd pieniądze na festiwal? 1/3 budżetu (250 tys. zł) da urząd marszałkowski (traktuje to jako zadanie własne), 1/3 – firma Gutek Film, 1/3 – sponsor: Żubr.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze