Ryby, na co dzień żyjące w stawach przy Pałacu Branickich, wywędrowały z nich przed tygodniem, razem z wodą, podczas ulewy. Po „przeprowadzce” pływały w niecce, w której odbywają się popularne miejskie imprezy, jak tańce czy plenerowe śniadania. W ciągu ostatnich, cieplejszych dni, wody wciąż ubywało, a tu ryby – nieświadome zagrożenia. Nikt tego nie zauważył, poza panem Cezarym Baraszko. Napisał na Facebooku do swoje znajomego – Wojciecha Koronkiewicza, dziennikarza, społecznika, niezależnego radnego miejskiego:
– Dzień dobry Panie Wojtku. Chcę zwrócić uwagę na problem „uwięzionych” ryb. Po ostatniej ulewie stawy przy Pałacu Branickich jak wiadomo wyszły z brzegów. Wraz z wodą powędrowały ryby. Wczoraj na spacerze widziałem resztki wody w niecce obok stawów (tej przy wyjściu obok pomnika Popiełuszki). Lada dzień woda tam wyschnie, a ryby najzwyczajniej w świecie pozdychają. Ryby głosu nie mają i w tym wypadku sami musimy je bronić. Proszę o jak najszybsze zwrócenie uwagi na zaistniały problem. Pozdrawiam i życzę spokojnej niedzieli.
Koronkiewicz odpisał: – Panie Czarku, a może sami te ryby połapiemy?
– Dobra! Mam wodery i podbierak! Kiedy w parku?
Umówili się za 20 minut. Pan Czarek stawił się z żoną i psem, po chwili dojechał rowerem jeszcze jeden ochotnik, pan Marcin - z wiadrem. Wyławiali ryby i przenosili je do stawów, uratowali w ten sposób ponad setkę ryb.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze