Wiadomości z Białegostoku
Przestraszone dzieci, zmęczone kobiety, lęk o zostawionych w kraju bliskich. Ale też wdzięczność w uśmiechu za pomoc. Różne twarze i emocje uwiecznione na granicy polsko-ukraińskiej zaraz po wybuchu wojny oglądać można na Rynku Kościuszki na plenerowej wystawie fotografii "Uchodźcy" Adama Tuchlińskiego. Pamiętajmy: ten koszmar ciągle trwa, to już czwarty miesiąc. Starajmy się naszych sąsiadów wspomagać na różne sposoby.
Stereoskopia jest techniką obrazowania, oddającą wrażenie widzenia zwykłych zdjęć jako trójwymiarowe. A kiedy w taki sposób zaprezentowane są fotografie archiwalne, wrażenie jest niesamowite.
We wtorek (14 czerwca) w Instytucie Polskim w Berlinie otwarta została wystawa "Wyśniona historia kina na Podlasiu" kolektywu Kaufman Bros & Sistas. Ekspozycja towarzyszy Festiwalowi FilmPolska.
Przy Skwerze Armii Krajowej w Białymstoku stanęło kilkanaście plansz z fotografiami Mariana Fuksa, fotografa i filmowca nazywanego "królem fotoreporterów polskich".
Sobotni czerwcowy wieczór, rok 2022... a Białystok nagle jakby cofnął się w czasie. Na fasadzie starej kamienicy przesuwały się kadry z miasta sprzed 80 lat, spacerowali białostoczanie z lat 30., nikt nie miał jeszcze pojęcia, że za kilka lat ten spokój zmieni się w koszmar wojny.
W sobotę (4 czerwca) o godz. 21.30 stara zaniedbana kamienica przy ul. Sobieskiego 22 zamieni się w plenerowe "kino". Na fasadzie budynku (od strony podwórka) będzie można zobaczyć Białystok sprzed prawie stu lat zachowany na zdjęciach Bolesława Augustisa.
W ludowej tradycji czerwiec to miesiąc największego rozkwitu, apogeum rocznego cyklu natury. Dlatego właśnie wtedy najczęściej dobierano się w pary i urządzano wesela, bo małżeństwo było punktem szczytowym, zenitem życia, z którego potem rodziły się owoce. Zresztą nadal wielu ludzi uważa, że tak jest. Czerwiec to czas godów. Przed laty fotografia z ceremonii, wykonana tuż po ślubie, była swoistym dokumentem zawarcia związku na dobre i na złe. W ubiegłym wieku najczęściej robiono je w atelier. Ale na wsi, kiedy zapraszano fotografa, "studio" zastępowano na przykład schodami przed kościołem czy cerkwią. Mogło być też domowe obejście z tym, w takim przypadku musiało być udekorowane "wielkopańskim tłem" lub odświętną kapą - często przybitą do ściany. Niegdyś ceremonię ślubną upamiętniało tylko jedno zdjęcie. Dziś zmieniło się to w rytuał, któremu podlega cała uroczystość. A w ślubach jak w soczewce skupiają się obyczaje i ich przemiany. Podlasie przez wieki było miejscem stykania się kultur. Mieszkają tu liczne mniejszości narodowe - białoruska, ukraińska, tatarska, romska. Jest to teren niezwykły, doskonale nadający się do obserwacji barwnych zwyczajów. Dziś zapraszamy do Jaczna, małej wioseczki, przy drodze z Augustowa do Grodna. W latach 30. ubiegłego wieku posiadaczem aparatu fotograficznego był tam Jan Siwicki. - Siwickiego można uznać za fotografa typowego pod względem warsztatu, życiorysu, dokonań. Typowego dla swojego czasu i swojej okolicy. Ale żaden to zarzut, w tym właśnie jego siła - mówi Urszula Dąbrowska ze Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej Widok, które zajmuje się archiwistyką i archeologią fotografii. Z całego jego życia ocalało jedynie ok. 300 szklanych płytek przedstawiających portrety, kadry z pogrzebów i wesel właśnie.
- Rodzice z dziećmi, starsza kobieta o lasce. Otoczeni kordonem funkcjonariuszy z karabinami. I to wszystko, żeby chronić nas przed tą zmarzniętą grupką? - fotoreporterzy opowiadają o kulisach swojej pracy na polsko-białoruskim pograniczu, w dobie kryzysu humanitarnego.
A gdyby tak białostocki 42. Pułk Piechoty przeniósł się w czasie? Na wystawie plenerowej obok stadionu miejskiego (czynnej od soboty, 28 maja) wszystko jest możliwe. Strzelec z przedwojennego słynnego pułku siada na ławce rezerwistów, odwiedza szatnię piłkarzy, staje na murawie. Niczym duch przeszłości, protoplasta Jagiellonii, wędruje po miejscu zbudowanym niemal sto lat później.
"Wertując kartki żurnalu mód, niejedna pani wpada w zakłopotanie: Co tu wybrać? Nad czym się zatrzymać? Co należy sprawić, ażeby zachować pozory elegancji?" zastanawiano się w "Przeglądzie Mody" z maja 1938 roku. Ułamek odpowiedzi możemy znaleźć w galerii zdjęć z przedwojennego Białegostoku. Fotograf Bolesław Augustis skrzętnie dokumentował mieszkańców miasta spacerujących ulicą Kilińskiego. Zazwyczaj nienagannie, elegancko ubranych. A jakie były trendy w maju 1938 roku? "Moda letnia z upodobaniem lansuje świeże, jaskrawe kolory, nabierające życia w promiennych blaskach słonecznych. Szmaragdowa zieleń, ciepłe tony poziomkowe i gorący szafir - o to najczęściej spotykane modne barwy w sezonie nadchodzącego lata. Na upalne dni przeznaczone są luźne, lekkie kostiumy lub suknie z bolerkami, wykonane z jedwabnego shantungu. Bolerka te i żakieciki często zapięte są na przodzie efektownym suwakiem, kontrastującym z całością w kolorze, lub rzędem ozdobnych guzików albo klipsów" - czytamy w "Przeglądzie Mody". -"Spódnice do nich są krótkie, wąskie, czasem zboku rozcięte. Oprócz powyższej sylwetki, zachowującej linię prostą, spotykamy wiele fantazyjnych kostiumów najróżnorodniejszego typu. Wyróżniają się one krojem swoich żakietów, często opatrzonych karczkiem, fałdami i baskinami. Należy też zaznaczyć, iż żakiety te pozbawione są zapięcia. Spódnice plisowane lub ułożone w fałdy, zastebnowane na wysokości bioder są odpowiednio zastosowane do kostiumów tego typu, wykonywanych przede wszystkim z crepe-de-chine, crepe-satin lub masywnego jedwabiu w drobne geometryczne wzory.(.)" Przedwojenny szyk nieodmiennie wzbudza podziw współczesnych.
Zwyczajne potrafi zmienić w niezwyczajne. Okiem fotografa dostrzec coś, na co reszta w ogóle nie zwróci uwagi, albo uzna, że zainteresowania nie jest warte. Czasem też jakiś detal uchwyci aparatem tak, że oglądający ma złudzenie, jakby oglądał obraz niderlandzkiego malarza. Wernisaż wystawy fotografii Bartka Warzechy "Rdza" - w piątek (13 maja) o godz. 18 w Galerii im. Sleńdzińskich (ul. Wiktorii 5).
"Robotnicze przedmieścia zalały ulice śródmiejskie. Pokryły się one czerwienią sztandarów. Uginały się bruki pod miarowym krokiem dziesiątków tysięcy robotników. Raz jeszcze rozwiała się legenda, że oenerowcy czy endecy panują na ulicy. Zdolni są tylko, licząc na bezkarność, do nagłych wypadów na sklepikarzy żydowskich" - donosił w maju 1938 roku "Robotnik", ogólnopolski organ PPS-u. W "Dzienniku Białostockim" z 28 kwietnia 1938 r. wydział wykonawczy Zjednoczenia Związków Zawodowych wydał z okazji zbliżającego się 1 Maja odezwę do robotników, w której czytamy m.in.: "Obywatele Robotnicy! Nadchodzący dzień 1 maja - dzień obchodzony jest utartym od wielu lat zwyczajem jako Święto Robotnika. Święto to stało się nie z naszej winy galówką międzynarodówek (...) Występujemy z inicjatywą ustanowienia przez Państwo Święta Pracy, które powinno być świętem radości, hołdem dla twórczej pracy i przeglądem naszego dorobku, a nie ponurym obrachunkiem walk partyjnych i wrogich Polsce żywiołów". Pochód pierwszomajowy w roku 1938 w Białymstoku się jednak odbył. Było ich nawet kilka. Bolesław Augustis najpierw fotografował na ówczesnej ulicy Piłsudskiego (dziś Lipowa) manifestację Bundu, później Poalej Syjonu w okolicy Pałacu Branickich i ul. Kilińskiego, a na koniec przemarsz robotników i członków PPS-u. W roku 1938 większych incydentów nie odnotowano. "Miesiąc maj upłynął jak zwykle pod znakiem dość ożywionego ruchu politycznego. Złożyły się na to przypadające na ten miesiąc różne doroczne uroczystości i obchody, a w pewnym stopniu i ogólne nastroje będące wynikiem naprężonej sytuacji międzynarodowej" - raportowali w tajnym sprawozdaniu do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych urzędnicy wojewody białostockiego w maju 1938 roku. Ale nie wszędzie było tak spokojnie. Jak donosił "Robotnik", zajścia były w innych miastach w regionie, m.in. w Grodnie. "Na placu Batorego zgromadziło się 15 tysięcy ludzi. Po przejściu i uformowaniu się pochodu PPS i Bundu bojówka endecka napadła na szeregi robotników żydowskich. Bojówkarzy od razu zlikwidowała milicja robotnicza. Tymczasem policja zaatakowała nasz pochód na placu Batorego. Jest kilku rannych". Podobnie było we Lwowie. Pochód PPS został zaatakowany przez endecko-oenerowską młodzież akademicką koło gmachu politechniki. Rzucono kilka petard. Nastąpiła interwencja policji. W wyniku starcia zostało kilkanaście osób rannych i poturbowanych. Najtragiczniej pochód pierwszomajowy zakończył się w Kielcach. "Doszło tam do zajścia przed lokalem Stronnictwa Narodowego. Wywiązała się bójka, w czasie której padło kilka strzałów. W wyniku zajścia jedna osoba z grupy PPS została zabita, trzy zaś ranne". I to był ostatni pochód pierwszomajowy w międzywojennym Białymstoku. W roku 1939 władze zakazały przemarszu przez miasto. Odbyły się tylko spotkania i akademie w pomieszczeniach zamkniętych.
Monika Szewczyk-Wittek zaprosiła do rozmów fotografki, które ambitnie i z pasją fotografowały Polskę i jej oblicza przez ostatnich kilka dekad. Rozmowy spisała i wydała w książce "Jedyne. Nieopowiedziane historie polskich fotografek". A w niedzielę (24 kwietnia), o 13, w Galerii im. Sleńdzińskich (ul. Wiktorii 5) o książce opowie i porozmawia z częścią bohaterek swojej publikacji. Wśród nich jest nasza Agnieszka.
Uśmiechnięta dziewczyna stoi na płotku. Patrzy prosto w obiektyw. Jest 19 kwietnia 1936 roku. 86 lat później ta sama panienka zerka na mnie ze strony internetowej United States Holocaust Memorial Musem w Waszyngtonie.
"Barwy podstawowe" to tytuł wystawy fotografii Gosi Żuk, na jaką od czwartku (14 kwietnia) zaprasza Białostocki Ośrodek Kultury. Tego dnia o godz. 18 w kinie Forum odbędzie się wernisaż, a o 18.40 w kawiarni Fama rozpocznie się spotkanie z autorką wystawy.
Schodki prowadzące donikąd, skrzynka pocztowa pośrodku niczego, kwiatki na grzbiecie krokodyla, kraty na balkonach niczym wycinanka, albo.. oczy. Takie detale, urokliwe dziwactwa, resztki minionego, ale i absurdy nowego - uważny przechodzień znaleźć może na białostockich osiedlach. Teraz, wyłuskane z miejskiej przestrzeni, w kinie Forum układają się w wystawę "Osiedlownik", otwierającą festiwal Underground/Independent.
Białostocki fotograf Andrzej Górski wraz z Centrum Kształcenia Ustawicznego w Białymstoku chce pomóc uchodźcom z Ukrainy i oferuje możliwość bezpłatnego wykonania zdjęć do dokumentów. Akcja rozpocznie się w środę (30 marca) i potrwa przez cztery dni.
"Linia na mapie. Kulturowe wątki pogranicza polsko-litewskiego" to najnowsza wystawa Grzegorza Jarmocewicza. Wernisaż w piątek (18 marca) o godz. 17 w Galerii im. Sleńdzińskich przy ul. Wiktorii w Białymstoku.
Zdzisław Beksiński, znany z apokaliptycznych hipnotyzujących obrazów, był też znakomitym fotografikiem. Jako jeden z pierwszych polskich artystów w latach 90. tworzył komputerowe fotomontaże. I to właśnie mniej znane oblicze jego twórczości od piątku (11 lutego) oglądać można będzie w Muzeum Podlaskim. Wernisaż w Ratuszu - godz. 18.
Ogromu niezwykłych fantazyjnych warstw, feerii barw i struktur nie dostrzeżemy gołym okiem. Ale dzięki powiększeniom i specjalnym technikom fotograficznym - już tak. W tajemnicze rewiry barwnego mikrokosmosu zaprasza Marek Miś, suwalski fotograf. Jego wystawa "Podróż przez mikroświaty" zostanie otwarta w czwartek (3 lutego) o 18.30 w foyer kina Forum.
Nie mogą jechać dalej, nie mogą wrócić. Czekają. W poczuciu zawieszenia, pustce i smutku. Do syryjskich uchodźców, na innej granicy, w dalekim tureckim miasteczku, dotarła Agnieszka Pilecka. Podzielili się z nią swoimi historiami, pozwolili zrobić zdjęcia. Od niedzieli (23 stycznia) można będzie je oglądać na wystawie w Galerii im. Sleńdzińskich przy ul. Wiktorii 5.
Z tyłu kordon policji, przed nim skonsternowany mężczyzna w aucie, nad nim tłum... Ten groteskowy, nieoczywisty kadr to jeden z wielu tysięcy zrobionych pod koniec 2020 roku podczas protestów przeciw orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Adam Lach, fotografując mężczyznę, który utknął między policją a protestującymi, nie spodziewał się zapewne, że rok później za fotografię otrzyma Grand Press Photo.
Charakterystyczne sgraffita, malowidła, abstrakcyjne rzeźby, dekoracje metaloplastyczne, mozaiki i instalacje. W latach 1945-1989 sporo ich w przestrzeni publicznej Białegostoku powstało, część też, dzięki walce pasjonatów, zachowało się do dziś. To właśnie tym dziełom sztuki będzie poświęcone spotkanie organizowane przez Galerię Arsenał w piątek (17 grudnia) o godz. 17. Transmisja na Facebooku galerii.
Agnieszka Sadowska, fotoreporterka białostockiego oddziału "Gazety Wyborczej", w sobotę (27 listopada) w Warszawie, podczas szóstych urodzin Komitetu Obrony Demokracji odebrała nagrodę "za niezwykłą dokumentację zdjęciową dramatu na polsko-białoruskiej granicy".
Dzień Zaduszny. Wczoraj, w dzień Wszystkich Świętych, białostoczanie ustawiali znicze i świeczki pod bramą dawnego Archiwum Państwowego, gdzie obecnie mieści się Galeria im. Sleńdzińskich. Na niej zawisło kilkanaście zdjęć, które uchwyciły ból, cierpienie, strach uciekających i pomoc ratujących ich aktywistów.
Dwoje studentów kulturoznawstwa dwa miesiące temu fotografowało przygodnych białostoczan pod Ratuszem. A w piątek (8 października) o 16 ich portrety pokażą na wystawie "Portret (po)pandemiczny". Projekt fotograficzny otwiera jednocześnie nową miejscówkę w mieście: studencką galerię Biuro Wystaw Kulturoznawczych.
"Kategorycznie i bezapelacyjnie sprzeciwiamy się oskarżeniom pod adresem Agnieszki Sadowskiej oraz innych fotoreporterek i fotoreporterów, jakoby mieli oni dopuścić się manipulacji w celu wykonania 'lepszych' zdjęć. Takie twierdzenia są zwyczajnym kłamstwem i zabiegiem mającym na celu zdyskredytowanie profesjonalnych dziennikarzy" - piszą w oświadczeniu aktywiści i aktywistki z Grupy Granica.
Od dwóch dni jeden z prawicowych publicystów zarzuca cynizm naszej fotoreporterce Agnieszce Sadowskiej. Chodzi o zdjęcia dzieci z Michałowa, które stały się symbolem traktowania uchodźców w Polsce.
Uszkodzenie twardego dysku komputera doprowadziło do nieodwracalnych zmian w fotograficznym archiwum. Ale z takiej przykrej historii można też stworzyć nową jakość. Igor Chekachkov z przypadkowych kolaży powstałych po uszkodzeniu ułożył serię zdjęć pt. "NA4JOPM8". I otrzymał za nią Grand Prix festiwalu INTERPHOTO, który trwa właśnie w Białymstoku.
Kultura
Aż 25 wystaw prezentujących różne oblicza fotografii zostanie otwartych w ciągu czterech dni w Białymstoku. W czwartek (23 września) zaczyna się główna odsłona Festiwalu INTERPHOTO. W programie - najróżniejsze projekty, łączące różne techniki i prezentujące dorobek blisko 200 artystów z Polski i zagranicy. Wybór jest bardzo duży, nic, tylko wędrować po mieście z planem w ręku.
Fotografował Polskę w najważniejszych momentach dziejowej zawieruchy, często z ukrycia. Był pierwszym fotoreporterem z zagranicy wpuszczonym do Stoczni Gdańskiej podczas strajku w 1980 roku. To jego zdjęcia - z narodzin Solidarności, stanu wojennego i upadku komuny - oglądali czytelnicy "Time'a", "Spiegla" czy "Newsweeka". Spotkanie z Chrisem Niedenthalem w sobotę (11 września) o 18 w Zmianie Klimatu kończy Festiwal Literacki Zebrane.
Jedni są na linii frontu, dokumentują dziejowe wydarzenia w różnych zakątkach globu. Inni pracują na lokalnym poletku, rejestrują przemiany ustrojowe i codzienność w regionie. Jak wygląda praca fotoreportera "w ciekawych czasach", opowiedzą w niedzielę (5 września) Czarek Sokołowski, legenda fotografii prasowej, fotoreporter amerykańskiej agencji Associated Press i Agnieszka Sadowska, fotoreporterka "Gazety Wyborczej".
Froma, Mosze i Benjamin Wajnsztadt, Mina Bern, Miriam Kressin, bracia Kaufman, Juliusz Adler, Nora Ney, Lechosław Marszałek, Hanka Bielicka. I wiele innych niezwykłych osób związanych z Podlasiem i filmem powróci w wyjątkowym projekcie w ramach festiwalu Wschód Kultury. W legendarne postaci wcielą się współcześni twórcy. Sfotografowani w XIX-wiecznej technice mokrego kolodionu przywołają utracony świat.
Uchwycić nastroje społeczne wywołane pandemią, ale też pobudzić do refleksji i kontaktów z innymi - takie cele postawili sobie studenci kulturoznawstwa z Uniwersytetu w Białymstoku.
Zastygli w plamie słońca, a czas jakby się zatrzymał. I tak trwają: z prześcieradłem w dłoniach, pochyleni nad wiadrem, miotłą, stolikiem. Gdzieś pomiędzy światami, w pewnym hotelu, w ciszy.
Od piątku (9 lipca) wystawa na plaży, a w niedzielę (11 lipca) - historyczny spacer. Kluczem są Dojlidy. Na ekspozycję archiwalnych zdjęć w nietypowym miejscu, a później wędrówkę tropem dawnej świetności tej części Białegostoku zaprasza Galeria im. Sleńdzińskich.
Zdjęcie "Dziewczyny z piorunem", które w wyniku tajemniczych działań urzędu podlaskiej konserwator zabytków nie znalazło w ramach wystawy na ogrodzeniu Pałacu Branickich, ostatecznie można oglądać w oknie Galerii Sleńdzińskich. W czasie otwarcia wystawy zastępca prezydenta Białegostoku zapewnił: - Mówimy stanowcze "nie" dla jakichkolwiek prób cenzurowania tego, co pojawia się w przestrzeni publicznej naszego miasta.
Zdjęcie dziewczyny z makijażem w kształcie czerwonej błyskawicy na twarzy nie pojawi się w ramach XX Ogólnopolskiej Wystawie Fotografii Dzieci i Młodzieży na ogrodzeniu Pałacu Branickich w Białymstoku. Podlaska konserwator zabytków wydała zgodę na tę wystawę, ale bez tej fotografii.
Agnieszka Sadowska, od 28 lat fotoreporterka białostockiej "Gazety Wyborczej", jest jedną z bohaterek wydanej właśnie książki "Jedyne. Niedopowiedziane historie polskich fotografek". O swoich doświadczeniach, wraz z innymi bohaterkami książki - opowie w sobotę (5 czerwca) o 16 podczas promocji książki, która odbędzie się online.
Rozmodleni, radośni, skupieni. Ciekawi tego, co za chwilę się zdarzy - w końcu nigdy wcześniej papież w Białymstoku się nie pojawił. Ten dzień każdy przeżywał inaczej. Emocje na twarzach pielgrzymów 30 lat temu uwieczniła Agnieszka Sadowska, a od piątku (4 czerwca) jej fotografie oglądać można na plenerowej wystawie.
Copyright © Agora SA