Śmigłowce nad głowami, rosomaki pędzące przez puszczę, a w lesie zaszczuci ludzie - przypominają ci, którzy na pograniczu polsko-białoruskim niosą pomoc humanitarną migrantom i uchodźcom. Aktywistki Fundacji "Ocalenie" odnalazły w lesie ranną, trzęsącą się i jęczącą z bólu kobietę w zaawansowanej ciąży. Życiu jej i dziecka już nie grozi niebezpieczeństwo.
Mieszkańcy i mieszkanki podlaskiej Białowieży nie wierzyli we wtorek (1 sierpnia) własnym oczom - nad ich miejscowością przeleciały wojskowe śmigłowce. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo od blisko dwóch lat Białowieża jest strefą mocno zmilitaryzowaną, gdyby nie to, że helikoptery miały białoruskie oznaczenia. MON zapewnia: Centrum Operacji Powietrznych nie odnotowało naruszeń polskiej przestrzeni powietrznej. Lokalni mieszkańcy: przeleciały nam nad dachami.
Straż Graniczna zaprzecza, że rozdzieliła 52-letnią matkę i jej 17-letnią córkę, które uciekały przed wojną z Syrii przez zieloną polsko-białoruską granicę. Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału SG utrzymuje: - Córki obywatelki Syrii nie było przy niej ani w żadnym innym miejscu po stronie polskiej. Twierdzi, że 52-letnia Syryjka przynajmniej na razie nie będzie pushbackowana.
52-letnia matka i jej 17-letnia córka, które uciekały przed wojną z Syrii przez zieloną granicę polsko-białoruską, zostały rozdzielone przez polską Straż Graniczną. Matka ze złamaną nogą po skoku ze stalowego granicznego płotu trafiła do szpitala w Hajnówce. Córka czeka na nią przy płocie w polskim pasie po białoruskiej stronie, gdzie została wypchnięta przez polskich mundurowych.
Ktoś zniszczył wystawę "Pushback jest nielegalny. Pomaganie jest legalne" wyeksponowaną w przestrzeni miejskiej. Wandal pomazał na fotografiach Agnieszki Sadowskiej twarze uchodźców, opatrywanych przez aktywistów w lesie, pooznaczał krzyżykami, dodał bazgroły. A na jednej z plansz wymalował znak Polski Walczącej, bezczeszcząc go.
Do sieci trafiło kilkunastosekundowe nagranie, na którym widać, jak uchodźcy bez trudu przechodzą pomiędzy stalowymi przęsłami płotu na polsko-białoruskiej granicy. - Trudno jest ocenić jego autentyczność - komentuje tymczasem Podlaski Oddział Straży Granicznej, który w swoich raportach nie odnotował tego zdarzenia.
Dokument ma fundamentalne znaczenie dla polskich sądów i pełnomocników imigrantów. Kiedyś prawdopodobnie zostanie wykorzystany przy ustalaniu odpowiedzialności funkcjonariuszy straży granicznej za push-backi - mówi dr Hanna Machińska
Straż Graniczna we współpracy z CBŚP i Prokuraturą Okręgową w Warszawie rozbiła międzynarodową grupę przestępczą zajmującą się przemytem migrantów. Zatrzymano 10 obywateli Polski, w tym dwóch prawdopodobnych szefów.
Rektor Uniwersytetu w Białymstoku podjął dziś decyzję o zawieszeniu w pełnieniu funkcji dziekana Wydziału Historii i Stosunków Międzynarodowych - poinformowała w poniedziałek (10 lipca) rzeczniczka uczelni Katarzyna Dziedzik. Ten rok akademicki zakończył się dla dziekana Tomasza Mojsika równie burzliwie, jak zaczął.
- W podręcznikach do najnowszej historii politycznej Polski za 10, 20 lat zapora na granicy polsko-białoruskiej będzie jednym z najważniejszych symboli dotyczących bezpieczeństwa Polski - twierdzi wiceszef MSWiA. Tymczasem zastępczyni komendanta głównego SG nie kryje: - Bariera zdecydowanie ograniczyła nielegalną migrację, jednak nie zahamowała jej całkowicie.
Funkcjonariusze Krajowej Administracji Skarbowej i Straży Granicznej zatrzymali kolejnych 11 członków zorganizowanej grupy przestępczej odpowiedzialnej m.in. za największy w historii przemyt papierosów z Białorusi do Polski - podaje podlaska KAS. Akcja została przeprowadzona w województwach podlaskim, mazowieckim i lubelskim.
Zaledwie parę dni temu minister Mariusz Błaszczak przekonywał, że granicę polsko-białoruską forsują jedynie młodzi mężczyźni. Ostatniej nocy życie kobiety z Afryki w lesie pod Hajnówką ratowali wolontariusze, pogranicznicy i policjanci. Wezwali karetkę, uchodźczyni trafiła do szpitala.
Polskie służby zbroją się w oczekiwaniu na prowokacje i ataki hybrydowe ze strony Białorusi. Mieszkańcy pogranicza obawiają się ponownego zamknięcia w strefie. A uchodźcy pomiędzy dwiema armiami chcą przeżyć.
- Nie możemy zgodzić się na to, aby reżim białoruski i Putin narzucali nam pewne zachowania. Nie odbieram państwu intencji, ale gracie na bębenku w tamtej orkiestrze - mówił wiceszef MSWiA Maciej Wąsik, obrażając osoby niosące pomoc ludziom w drodze na granicy polsko-białoruskiej. Było tak tuż przed sejmową debatą o alokacji migrantów w krajach UE.
- 14-letnią Tibę spotkaliśmy w lesie. Myślała, że skoro jest w Polsce, to jest bezpieczna. Przyjechała tu, żeby się uczyć. Po dwóch miesiącach zobaczyłam Tibę w ośrodku w Białej Podlaskiej. To był strzęp dziecka - wspomina dr Hanna Machińska, była zastępczyni rzecznika praw obywatelskich
Małżeństwo z dwojgiem dzieci w wieku 5 i 6 lat od tygodnia przebywało w lesie na pograniczu polsko-białoruskim. Kobieta jest w fatalnym stanie psychicznym. Aktywiści z Grupy Granica robią wszystko, by ta rodzina uniknęła kolejnej wywózki do Białorusi.
Kolejne zwłoki odnaleziono przy granicy polsko-białoruskiej. Tym razem znowu po stronie białoruskiej. Przy brzegu rzeki Świsłocz. Może to być jedna z ofiar całej grupy, która tu miała utonąć. To już 46. ofiara kryzysu humanitarnego na tej granicy. Z całą pewnością nie ostatnia.
Etiopczyk chciał ratować umierającą Mahlet, a straż wywiozła go na granicę, co sąd administracyjny uznał za "czynność bezskuteczną", niezgodną z prawem. Zapadł też inny wyrok - umorzenie postępowania karnego wobec Irakijczyka, który przyjechał na pomoc rodzinie, cierpiącej w podlaskich lasach.
Europejski Trybunał Praw Człowieka oddalił wniosek, zgodnie z którym grupa przebywająca od soboty w polskim pasie po drugiej stronie płotu na granicy polsko-białoruskiej (głównie kobiety i dzieci), miałaby prawo ten płot przekroczyć. Uzasadnienie przynajmniej na razie nie jest znane.
Straż Graniczna wyklucza możliwość wpuszczenia do Polski grupy uchodźców, jaka przebywa po drugiej stronie granicznego płotu. Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału SG oświadczyła: - Ewentualne przyjęcie wniosku o ochronę międzynarodową, o ile intencją tych osób jest chęć otrzymania ochrony w Polsce, nie jest możliwe.
Straż Graniczna wciąż w tej sprawie milczy. Na miejscu pojawili się reprezentanci rzecznika praw obywatelskich, ale nie są pewni, czy kobiety z dziećmi znajdują się pod jurysdykcją RP.
W poniedziałek (22 maja) rano otrzymaliśmy informację, że po polskiej stronie, tuż za stalowym płotem, przy granicy z Białorusią leży mężczyzna potrzebujący niezwłocznie pomocy. Miał tam przebywać wiele godzin. Dopiero po pytaniach aktywistów i "Wyborczej" został zabrany przez Straż Graniczną.
Zdaniem rzecznika praw obywatelskich wojewoda podlaski, zakazując przerzucania, przekazywania i odbierania przedmiotów przez linię granicy z Białorusią, przekroczył swoje uprawnienia. RPO zaskarżył rozporządzenie w tej sprawie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Białymstoku. Domaga się jego uchylenia.
Straż Graniczna utrzymuje, że nic nie wiedziała, iż uchodźca ze złamaną nogą leżał po stronie polskiej pod stalowym płotem na granicy z Białorusią. Przekonuje też, że nie chciał on ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce, dlatego wcześniej został wypchnięty ponownie na Białoruś. Oświadczenia te stoją w sprzeczności z faktami, o których mówią osoby zaangażowane w pomoc mężczyźnie.
Kolejna ofiara kryzysu humanitarnego, który trwa od blisko dwóch lat na granicy polsko-białoruskiej, została pochowana w Podlaskiem. We wtorek (9 maja) na cmentarzu katolickim w Krynkach spoczęła 44-letnia Kamerunka. Utonęła, próbując przeprawić się do Polski rzeką Świsłocz.
Uchodźca, który ze złamaną nogą ponad dwa dni leżał po stronie polskiej pod stalowym płotem na granicy z Białorusią, a straż graniczna utrzymywała, że go tam nie ma, najprawdopodobniej dzisiaj przejdzie operację w hajnowskim szpitalu. Była ona pilnie konieczna już wcześniej, a mimo to strażnicy przerzucili go przez graniczny płot.
Rzeczniczka Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej Katarzyna Zdanowicz poinformowała o kolejnym ciele zauważonym po białoruskiej stronie granicy. Zaprzecza też, że w polskim pasie granicznym od dwóch dni leży mężczyzna oczekujący pomocy.
Od dwóch dni 31-letni cudzoziemiec ze złamaną nogą leży pod stalowym płotem na granicy, po polskiej stronie. Wymaga pomocy medycznej, chce ubiegać się o ochronę międzynarodową w Polsce. Wcześniej został wyrzucony na drugą stronę płotu przez polskie służby graniczne. Po nagłośnieniu sprawy w niedzielę (7 maja) po południu mężczyznę spod zapory zabrała karetka.
W piątek (5 maja) pod Trześcianką, na drodze wojewódzkiej nr 685 doszło do tragicznego wypadku, w którym jedna osoba zginęła na miejscu, a 10 zostało rannych. Niestety w nocy z piątku na sobotę kolejny mężczyzna zmarł w szpitalu.
Bariera elektroniczna - jako uzupełnienie stalowego płotu na granicy polsko-białoruskiej - miała być gotowa w całości już w końcu ubiegłego roku. Do tej pory nie jest. Tymczasem dziesiątki uchodźców i uchodźczyń tygodniowo przedostają się przez tę granicę do Polski. A rzeczniczka SG ze zdziwieniem pyta: - Gdzie te osoby są? Co się z nimi stało? Myśmy tych osób nie widzieli.
W procesie o zadośćuczynienie dla trzech Afgańczyków, wywiezionych nocą na granicę i porzuconych w Puszczy Białowieskiej, zeznawał w czwartek (13.04) m.in. zastępca komendanta Straży Granicznej z placówki w Narewce. Przyznał, że decyzję o "zawróceniu cudzoziemców do linii granicy państwowej" podjął osobiście, po skontaktowaniu się z komendantem Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej.
To takie trudne odebrać telefon: "Twój brat umiera". Nie mam słów, by to skomentować. Nikt nie wie, czy on z tego wyjdzie. Lekarze mówią, że jest w rękach Boga - mówi brat Syryjczyka, który po upadku z granicznej zapory walczy o życie w białostockim szpitalu.
Czy jesteśmy w Polsce? - pytam. Tak - odpowiadają. Prosimy o azyl. Strażnik mówi: - Poczekajcie 5 minut i dzwoni do kogoś. Wraca do nas: - Idźcie z powrotem na Białoruś.
Minister Mariusz Błaszczak przy okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych dziękował żołnierzom za służbę na polsko-białoruskiej granicy. Zapewniał: - Granica została utrzymana dzięki służbie funkcjonariuszy SG, żołnierzy WP, dzięki współpracy służb. Tymczasem kryzys humanitarny trwa tu nadal. O nim Błaszczak nie wspomniał nawet słowem.
Wydając wyrok w sprawie przeciwko dziennikarzowi TOK FM, Sąd Rejonowy w Sokółce przesłuchał wyłącznie świadków wskazanych przez prokuraturę. Piotr Maślak został uznany za winnego, choć postępowanie warunkowo umorzono.
Jest kolejny wyrok sądu, potwierdzający niekonstytucyjność rozporządzenia o ustanowieniu zakazu wstępu do strefy stanu wyjątkowego przy polsko-białoruskiej granicy i bezprawność zatrzymań w zonie.
- Liczba prób przejść zmniejszyła się po naszej stronie, ale poziom okrucieństwa jest wciąż ten sam. Dzieci, osoby chore, poranione, pobite, pogryzione przez psy nie mają żadnej szansy prosić w Polsce o ochronę. Naprawdę znaleźli się w pułapce - o szlaku migracyjnym przez Białoruś mówi Małgorzata Rycharska z Hope & Humanity Poland.
Przez polskie strzeżone ośrodki dla cudzoziemców cyklicznie przetaczają się strajki głodowe - zdesperowani, pozbawiani wolności na wiele miesięcy ludzie nie widzą innego sposobu, by zaprotestować przeciwko łamaniu ich praw. Tym razem strajk wybuchł w obozie w Krośnie Odrzańskim, a o warunkach w nim panujących Rzecznik Praw Obywatelskich pisał: "jest przepełniony, cudzoziemcom nie zapewnia się prywatności, niedostateczny jest także poziom opieki lekarskiej i psychologicznej".
Z pompą minister Mariusz Kamiński przekazał Straży Granicznej nowoczesne wozy terenowe. Uniknął jednak odpowiedzi na pytanie, co ma do powiedzenia rodzinom co najmniej 38 ofiar śmiertelnych kryzysu granicy na polsko-białoruskiej.
Manifestanci przypomnieli o niehumanitarnym traktowaniu uchodźców przez polskie służby i przedstawicieli polskich władz. Marsz przeszedł w sobotę spod siedziby Straży Granicznej pod kancelarię premiera.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.