W ludowej tradycji czerwiec to miesiąc największego rozkwitu, apogeum rocznego cyklu natury. Dlatego właśnie wtedy najczęściej dobierano się w pary i urządzano wesela, bo małżeństwo było punktem szczytowym, zenitem życia, z którego potem rodziły się owoce. Zresztą nadal wielu ludzi uważa, że tak jest. Czerwiec to czas godów. Przed laty fotografia z ceremonii, wykonana tuż po ślubie, była swoistym dokumentem zawarcia związku na dobre i na złe. W ubiegłym wieku najczęściej robiono je w atelier. Ale na wsi, kiedy zapraszano fotografa, "studio" zastępowano na przykład schodami przed kościołem czy cerkwią. Mogło być też domowe obejście z tym, w takim przypadku musiało być udekorowane "wielkopańskim tłem" lub odświętną kapą - często przybitą do ściany. Niegdyś ceremonię ślubną upamiętniało tylko jedno zdjęcie. Dziś zmieniło się to w rytuał, któremu podlega cała uroczystość. A w ślubach jak w soczewce skupiają się obyczaje i ich przemiany. Podlasie przez wieki było miejscem stykania się kultur. Mieszkają tu liczne mniejszości narodowe - białoruska, ukraińska, tatarska, romska. Jest to teren niezwykły, doskonale nadający się do obserwacji barwnych zwyczajów. Dziś zapraszamy do Jaczna, małej wioseczki, przy drodze z Augustowa do Grodna. W latach 30. ubiegłego wieku posiadaczem aparatu fotograficznego był tam Jan Siwicki. - Siwickiego można uznać za fotografa typowego pod względem warsztatu, życiorysu, dokonań. Typowego dla swojego czasu i swojej okolicy. Ale żaden to zarzut, w tym właśnie jego siła - mówi Urszula Dąbrowska ze Stowarzyszenia Edukacji Kulturalnej Widok, które zajmuje się archiwistyką i archeologią fotografii. Z całego jego życia ocalało jedynie ok. 300 szklanych płytek przedstawiających portrety, kadry z pogrzebów i wesel właśnie.
Od piątku (30 lipca) zmieniają się obostrzenia, czyli zwiększa się limit osób, które mogą uczestniczyć w uroczystości ślubnej w Urzędzie Stanu Cywilnego w Białymstoku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.